Clutch GM30, Vigor GK50 Low Profile i Immerse GH50 - sprawdzamy, czy MSI umie w peryferia dla graczy
Jakiś czas temu w nasze ręce trafił zestaw Vigor GK30 Combo składający się z myszki i klawiatury, ale MSI nie śpi i już mogliśmy przetestować kolejne gamingowe rozwiązania tego producenta. Co prawda tym razem nie są one dostępne w zestawie, ale ze względu na zbliżoną stylistykę, z pewnością mogą taki stanowić, a mowa o myszce Clutch GM30, klawiaturze mechanicznej Vigor GK50 Low Profile oraz słuchawkach Immerse GH50.
Specyfikacja Clutch GM30
- Sensor: Optyczny PixArt PMW3327
- Typ przełączników: OMRON
- Maksymalna rozdzielczość: 6200 DPI
- Szybkość raportowania: do 1000 Hz
- Liczba przycisków: 6
- Komunikacja: przewodowa
- Długość kabla: 1,8 m
- Wymiary: 128 x 62 x 35 mm
- Waga: 98 g bez kabla
- Funkcje dodatkowe: podświetlenie RGB, oprogramowanie
Specyfikacja Vigor GK50 Low Profile:
- Przełączniki: niskoprofilowe mechaniczne (Kailh Choc)
- Podświetlenie: LED RGB
- Oprogramowanie: MSI Dragon Center
- Pełny anty-ghosting i NKRO
- Przewód: 1,8 m USB
- Częstotliwość raportowania: 1000 Hz
- Rozmiar: 435 x 141 x 34 mm
- Waga: 700 g
Specyfikacja Immerse GH50:
- Pasmo przenoszenia: 20-20000 Hz
- Średnica głośnika: 40mm
- Dynamika głośników: 109 ± 3 dB
- Impedancja głośników: 32Ohm
- Typ słuchawek: wokółuszne
- Mikrofon: TAK (100 Hz - 10 kHz)
- Regulacja głośności: TAK
- Waga: ~300 g
- Złącza: USB
- Dodatkowo: wirtualny dźwięk 7.1, RGB LED
- Oprogramowanie: Dragon Center
Design i wykonanie
Mysz dociera do nas w typowym dla tego typu urządzeń opakowaniu, które zawiera ważne informacje na temat produktu oraz grafiki oraz uchylne okno, umożliwiające obejrzenie gryzonia przed zakupem. W środku poza myszką znajdziemy jedynie instrukcję obsługi, ale w cenie 179,99 PLN, bo tyle właśnie kosztuje ten sprzęt, to już standard i dodatkowe ślizgacze nie są tu często spotykane. Jeżeli chodzi o samą mysz, to mamy do czynienia z urządzeniem o średniej wielkości (128 x 62 x 35 mm) i lubianym przez graczy symetrycznym kształcie (choć przyciski znajdują się tylko z jednej strony, ale o tym później. Złego słowa nie można też powiedzieć o jakości wykonania, obudowa to w większości trwałe czarne tworzywo, a na bokach znajdziemy tzw. smoczą łuskę, czyli poprawiającą chwyt gumową powierzchnię. Przyciski główne są oddzielone od tylnej części obudowy, na której umieszczono podświetlane smocze logo, przy okazji warto wspomnieć, że iluminacja obejmu też rolkę oraz krawędź urządzenia. Mysz dobrze wypełnia śródręczne, zapewniając komfortowe użytkowanie zarówno w przypadku chwytu palm, jak i claw, ale swoje waży (98 gramów) - nie jest to może bardzo ciężka myszka, ale fani sieciowych shooterów często szukają czegoś lżejszego, choć należy jej oddać, że odpowiednie panele boczne nieco to rekompensują.
Przyciski, kabel i ślizgacze
Przyciski główne Clutch GM30 oparte zostały o wysokiej jakości przełączniki firmy OMRON o trwałości 20 mln kliknięć. Są dość sztywne, więc nie ma ryzyka przypadkowych naciśnięć, ale wciąż odpowiednio sprężyste i LPM i PPM pracują bardzo równo. Świetnie wypadają także przyciski boczne, oparte na niebieskich przełącznikach Huano o żywotności ponad 10 mln kliknięć, do których bez problemu można sięgnąć, przez co są niezwykle funkcjonalne. Przycisk nad rolką również sprawuje się bez zarzutu, ma przyjemny klik i znajduje się we wnęce, więc łatwo się z niego korzysta. Scroll pracuje skokowo, choć naszym zdaniem mógłby wyraźniej sygnalizować kolejne stopnie, a gumowana powierzchnia z bieżnika poprawia przyczepność palca. Złego słowa nie można też powiedzieć ukrytym pod nim przycisku, który nie wymaga dużej siły nacisku, przez co jest bardzo szybki. Mysz jest wyposażona w 200 cm przewód zabezpieczony gumową osłonką i zakończony pozłacanym wtykiem USB. Pod spodem czekają zaś centralnie umieszczone oczko sensora optycznego oraz dwa duże i grube teflonowe ślizgacze, które świetnie sprawują się na każdej powierzchni.
Sensor i oprogramowanie
Clutch GM30 może się pochwalić dobrym sensorem optycznym PMW3327, który oferuje maksymalną rozdzielczość 6200 DPI i LOD na poziomie 1,8 mm. Akceleracja jest praktycznie nieodczuwalna, nie musimy się także obawiać predykcji, interpolacji czy jitteringu, a częstotliwość raportowania USB pokrywa się niemal idealnie z wybranymi ustawieniami. Co jednak najważniejsze, sensor jest nie tylko precyzyjny, ale i zapewnia ten słynny optyczny feeling, który ceni sobie wielu graczy. Wszystko to sprawia, że mysz będzie świetnym wyborem dla fanów dynamicznych sieciowych strzelanek, ale i wielu innych gier, o ile nie przeszkadza nam skromna liczba przycisków.
Clutch GM30 korzysta z oprogramowania Dragon Center, za pomocą którego możemy zarządzać wszystkimi swoimi urządzeniami od MSI. Aplikacja jest intuicyjna, chociaż fani zaawansowanych funkcjonalności nie będą mogli tu za bardzo poszaleć, bo możemy tu tylko ustawić częstotliwość próbkowania (do 1000 Hz), zaprogramować pięć poziomów DPI i przypisać funkcje do przycisków (w tym multimedialnych) - to absolutne podstawy i szybko odczułem brak ustawień LOD czy tworzenia makr. Nie zabrakło za to opcji związanych z podświetleniem, możemy więc wybrać kolor oraz tryb pracy, który można dodatkowo modyfikować (kolor, prędkość, kierunek efektu itd.). Wszystkie ustawienia zapisać możemy na trzech dostępnych profilach.
Mówiąc krótko, Clutch GM30 ma swoje wady, ale w tej półce cenowej i w kontekście zalet tego urządzenia, spokojnie można przymknąć na nie oko. Mamy bowiem do czynienia ze stylową ergonomiczną konstrukcją wykonaną z materiałów wysokiej jakości, której charakter dodatkowo podkreśla świetnie zrealizowane podświetlenie. Nie do przecenienia są też bardzo dobry sensor optyczny Pixart PMW3327 oraz przełączniki OMRON (główne) oraz Huano (boczne), które najbardziej docenią fani dynamicznych sieciowych strzelanek.
Design i jakość wykonania
Nie da się ukryć, że klawiatura Vigor GK50 Low Profile nie robi najlepszego pierwszego wrażenia, a wszystko przez sposób pakowania. Karton jest cienki, a urządzenia w środku nie chroni zupełnie nic, więc mamy wrażenie obcowania z budżetowym produktem. Tymczasem jest to bardzo złudna opinia, gdyż tak naprawdę mamy do czynienia z porządną klawiaturą mechaniczną wycenioną na 400 PLN. Co prawda do ceny rasowych mechaników od największych producentów jeszcze kawałek drogi, ale MSI mogło się nieco lepiej przyłożyć do kwestii opakowania, po którym część użytkowników zdyskwalifikuje ten produkt.
Na szczęście w środku jest dużo lepiej, zarówno jeśli chodzi o samą klawiaturę, jak i zawartość zestawu, bo w środku znajdziemy jeszcze specjalny chwytak do ściągania nasadek oraz dwie dodatkowe nasadki dla klawiszy ctrl i alt (jedne są wklęsłe, a drugie wypukłe). Jak sama nazwa wskazuje, Vigor GK50 Low Profile to klawiatura niskoprofilowa i na dodatek kompaktowa, bo jej wymiary to zaledwie 435 x 141 x 34 mm, więc sprawdzi się na małych nawet biurkach. Nie zmienia to jednak faktu, że klawiatura wygląda stylowo i jednocześnie porządnie, bo jej wierzchnia część wykonana została ze szczotkowanego metalu. Do tego mamy jeszcze tzw. lewitujące klawisze, które nie tylko dobrze wyglądają, szczególnie w kontekście podświetlenia, ale i bardzo ułatwiają utrzymanie urządzenia w czystości. Uwagę zwracają również nasadki o nietypowym kształcie, ale standardowym rozmiarze, na których znajdziemy grawerowane oznaczenia. MSI sięgnęło też po często wybierany przez graczy amerykański układ klawiszy, więc nie ma problemu z przesiadką, szczególnie że Vigor GK50 Low Profile okazuje się być szalenie wygodny nawet podczas wielogodzinnych sesji.
Zajrzyjmy jeszcze pod spód urządzenia, gdzie znajdziemy duże tłoczone logo MSI, trzy trzy gumowe podkładki antypoślizgowe, które skutecznie zapobiegają przemieszczaniu się klawiatury podczas użytkowania oraz jednostopniowe nóżki do regulacji kąta nachylenia, również ogumowane. Kabel wychodzi z tylnej krawędzi, ma 180 cm długości, jest zabezpieczony materiałowym oplotem i zakończony pozłacanym wtykiem - szkoda tylko, że producent nie przewidział na niego specjalnych rynien.
Skróty, oprogramowanie i podświetlenie
Jako że klawiatura nie posiada żadnych dodatkowych klawiszy (co pozwoliło na zachowanie niedużego rozmiaru), to skróty dostępne są jako kombinacja przycisków z klawiszem funkcyjnym Fn. Kombinacji jest naprawdę dużo, i tak klawisze sekcji F9-F12, PRTSCN, SCRLK i Pause oraz strzałki i przyciski w sekcji nad nimi (od INS do PGDN) pozwalają na kontrolowanie multimediów (regulacja głośności, pauza/play, przełączanie utworów) oraz podświetlenia (zmian trybu, kierunku, natężenia czy prędkości efektu). Nie zabrakło też opcji zablokowania klawisza Windows, skrótu do aplikacji Afterburner (z F1) czy powrotu do ustawień domyślnych (z Esc). Mówiąc krótko, jeśli dobrze wszystko sobie przemyślimy, to obejdziemy się bez oprogramowania.
To jest oczywiście dostępne i podobnie jak w przypadku myszki, mowa o aplikacji Dragon Center, więc nie będziemy się powtarzać. Zaznaczymy tylko, że możemy tu zaprogramować makra, zmienić podświetlenie oraz zapisać ustawienia na jednym z trzech profili. Jeżeli chodzi o iluminację, to każdy klawisz jest podświetlany indywidualnie, a do dyspozycji mamy 9 predefiniowanych trybów, które możemy dodatkowo modyfikować w zakresie tempa, kierunku efektu czy kolorów, a nie brakuje też obsługi Mystic Light. Nie uświadczymy tu jednak zmiany funkcji klawiszy, co wydaje się dużym niedopatrzeniem i mamy nadzieję, że MSI zwróci na to uwagę w kolejnych produktach.
Przełączniki i komfort użytkowania
Pora na najważniejszy element każdej klawiatury mechanicznej, a mianowicie przełączniku. Tu MSI skorzystało z niskoprofilowych przełączników mechanicznych Kailh Low Profile od firmy Kaihua, która staje się realną alternatywą dla Cherry MX. Zastosowane tu białe warianty, czyli ze zmniejszonym z 4 do 3 mm skokiem, które automatycznie mogą się pochwalić szybszym momentem aktywacji. Nie ukrywam, że pierwsze chwile z tą konstrukcją nie były dla mnie najłatwiejsze, ale szybko można się do niej przyzwyczaić i docenić jej zalety. Nie trzeba już wkładać tyle wysiłku w ich naciskanie, więc palce się nie męczą, a do tego możemy wciskać klawisze naprawdę szybko, co przy gamingowym zastosowaniu po prostu wymiata. Poza tym, bardzo przypominają pozostałe przełączniki mechaniczne, szczególnie niebieskie, bo też są dość głośne i mają dźwiękowo-dotykowy charakter, a do tego zapewniają trwałość na poziomie 50 milionów naciśnięć. Mówiąc krótko, po chwili adaptacji nie chcemy się już z nimi rozstawać!
Podsumowując, myszka Clutch GM30 była udanym produktem, a klawiatura Vigor GK50 Low Profile jest jeszcze lepsza, co potwierdza tylko, że MSI wyrasta na poważnego zawodnika branży peryferiów dla graczy. Co prawda można tu wskazać drobne potknięcia, jak brak dedykowanych klawiszy multimedialnych, uginanie się konstrukcji w środkowej części czy mało funkcjonalna aplikacja, ale wszystko to nic w porównaniu z zaletami i przyjemnością korzystania z tego mechanika. Niski profil, jedne z najlepszych przełączników na rynku (do tego szybkie), kompaktowa konstrukcja, świetnie zrealizowane podświetlenie i stylowy floating design - czego chcieć więcej?
Opakowanie i wykonanie
Po dwóch poprzednich produktach opakowanie Immerse GH50 nie jest już żadną zagadką, więc nie będziemy się powtarzać, zajrzyjmy więc do środka. Poza samymi słuchawkami w wyprofilowanej wytłoczce znajdziemy tu tylko woreczek z logiem MSI do przechowywania, bo producent nie przewidział np. wymiennych padów, co w cenie 350 PLN byłoby już mile widziane. Samej konstrukcji nie można jednak za wiele zarzucić - wygląda stylowo, jest składana, nieduża i pasuje do pozostałych produktów MSI, dzieląc z nimi również staranność wykonania i jakość zastosowanych materiałów. I jedyne, czego można tu żałować, to fakt, że wobec kompaktowości słuchawek producent nie zdecydował się np. na wymienny kabel ze złączem 3,5 mm, bo wtedy spokojnie nadawałyby się również do użytku mobilnego (szczególnie że mikrofon możemy odpiąć), a tak jesteśmy uwiązani.
Obudowa słuchawek wykonana jest z ciemnoszarego plastiku o matowym wykończeniu, który przełamują jedynie czarne skórzane elementy i wstawki na muszlach - tu znajdziemy też podświetlane smocze logo producenta oraz części wykonane z błyszczącego tworzywa. Pady wykonane są z miękkiej ekoskóry wypełnionej grubą gąbką, dzięki czemu są nie tylko trwałe, ale i bardzo wygodne - ich wewnętrzna średnica to aż 6 cm, więc nikt nie powinien narzekać. Oczywiście dobrze byłoby mieć możliwość wymiany padów na welurowe, szczególnie w cieplejszych miesiącach, ale jak wspomnieliśmy producent tego nie przewidział.
Skórę ekologiczną znajdziemy też po wewnętrznej stronie pałąka, który został wyposażony w skokowy mechanizm regulowania długości na metalowej szynie - trochę szkoda, że takiego samego materiału nie uświadczymy na widelcach. Tak czy inaczej, całość jest solidna i trwała, a do tego ma kilka poprawiających komfort użytkowania rozwiązań, jak choćby opcja składania, dzięki czemu łatwiej przenosić i przechowywać słuchawki. Nie można też pominąć faktu, że Immerse GH50 to w ogóle wygodny model, o dobrze wyważonym docisku słuchawek do głowy i idealnej wadze (300 gramów), przez co można z niego korzystać dosłownie godzinami.
Jeżeli zaś chodzi o sterowanie słuchawkami, to coraz częściej spotykamy mechanizmy umieszczone na jednej z muszli, ale nie tym razem - tu mamy kontroler na kablu. Nie jestem wybitnym fanem tej metody, bo często powoduje ona, że jedna ze stron niepotrzebnie nam ciąży i nowy model od MSI tylko to potwierdza, szczególnie że jego pilot jest naprawdę spory. Złego słowa nie można za to powiedzieć o przewodzie, który mierzy 2,2 m, został zabezpieczony materiałowym oplotem oraz wzmocniony w newralgicznych miejscach, a nie zabrakło nawet dławika nefrytowego czy pozłacanego złącza.
Oprogramowanie
Jak nietrudno się domyślić, słuchawki Immerse GH50 też korzystają z aplikacji MSI Dragon Center, ale tym razem opcji mamy naprawdę dużo. MSI postanowiło skorzystać z systemu firmy Xear, który znamy z wielu innych modeli oferujących wsparcie dla dźwięku przestrzennego 7.1, więc znajdziemy tu m.in. całkiem rozbudowany korektor graficzny, w opcjach znajdziemy możliwość wyboru między 16-bitową a 24-bitową głębią czy częstotliwości próbkowania (od 44.1 KHz, przez 48 KHz i 88.2 KHz, do 96 KHz). Xear przygotowało też dodatkowe efekty, takich jak Audio Brilliant, by wzmocnić czystość jakości dźwięku, Smart Volume, by ustawić poziom głośności (wybór między trybami muzyki i głosu), Dynamic Bass, by ustawić poziom basów i częstotliwość graniczną czy Surround Max (po włączeniu efekt ten zamieni wysokość dźwięku przestrzennego).
W kwestii podświetlenia jest równie dobrze, bo jak dobrze wiemy po pozostałych peryferiach, MSI oferuje wysoki poziom tego elementu. Oczywiście w przypadku słuchawek mamy ten problem, że sami nie widzimy podświetlenia, więc równie dobrze mogłoby go nie być, ale w dzisiejszych czasach gamingowy sprzęt musi świecić i tyle. Immerse GH50 oferują więc wsparcie dla Mystic Light, gdzie wybrać możemy jeden z czterech predefiniowanych trybów i prędkość efektu, mając oczywiście do wyboru całą paletę RGB i opcję synchronizacji z innymi produktami wspierającymi ten system.
Jakość dźwięku
Jako że mamy do czynienia z typowo gamingowym headsetem, to na pierwszy ogień idą gry, a konkretniej Battlefield V i Star Wars Battlefront 2 (DICE dobrze wie, co znaczy efektowny dźwięk) oraz Star Wars Jedi: Fallen Order, Call of Duty: Modern Warfare (2019) i Overwatch. Chcieliśmy też sprawdzić, czy dźwięk przestrzenny 7.1 to tylko ciekawostka, czy może faktycznie przyda się na polu bitwy, dając przewagę nad przeciwnikami i o co chodzi z tym całym reklamowanym systemem wibracyjnym. Zacznijmy jednak od ogólnej charakterystyki, najbardziej dominującym pasmem jest oczywiście bas, ale na szczęście jest on dobrze kontrolowany i nie jest rozlazły czy dudniący, a do tego nadaje całości ocieplonego charakteru. Co więcej, nie rozlewa się na średnicę, więc bez problemy wyłapiemy w czasie grania takie elementy, jak odgłosy kroków czy rozmowy. Soprany także są lekko podkreślone, ale nie ma problemów z ich metalicznością czy kłuciem w uszy. Mówiąc krótko, headset MSI naprawdę dobrze sprawuje się w grach, oferując precyzyjne pozycjonowanie i wystarczającą detaliczność.
Wspomniany system wibracyjny okazał się czymś nieco innym niż się spodziewaliśmy, bo po jego włączeniu uświadczymy jedynie delikatnych wibracji - producent nie przewidział tu żadnych dodatkowych silniczków i korzysta tylko z tego, co oferuje bas. Nie zmienia to jednak faktu, że opcja ta zauważalnie zmienia brzmienie, które staje się zbyt basowe i dudniące, dlatego też nie jesteśmy jej fanami. Podobnie jest zresztą z dźwiękiem przestrzennym 7.1, który również możemy aktywować z poziomu kontrolera, bo choć scena faktycznie znacznie się wtedy powiększa, to niestety musimy za to zapłacić zniekształceniem dźwięku. Mówiąc krótko, jeśli lubicie tego typu systemy, to ten zapewne przypadnie Wam do gustu, bo został zaimplementowany poprawnie, w przeciwnym wypadku nie będzie z niego korzystać. Na koniec kilka słów na temat mikrofonu, który nie jest najmocniejszą stroną słuchawek, ale z drugiej strony pozwala na bezproblemową komunikację z innymi zawodnikami albo wideorozmowy, więc nie będziemy tu zbytnio narzekać.
Czy Immerse GH50 spełniły nasze oczekiwania? W sumie to tak, szczególnie że na rynku trochę brakuje sprzętu gamingowego o stonowanym designie, który wygląda po prostu stylowo. Tu nie możemy narzekać, a do tego słuchawki są naprawdę komfortowe, wyróżniają się składaną konstrukcją, oferują bogate opcje konfiguracji z poziomu oprogramowania, a do tego po prostu dobrze grają. Co prawda sprawdzą się głównie podczas grania, pogłębiając doznania płynące z rozgrywki i pozwalając wyłapać wszystkie potrzebne niuanse, ale takie jest przecież ich podstawowe zastosowanie. Polecamy!
Zapraszamy do sprawdzenia rozszerzonej wersji recenzji na wortalu ITHardware.pl, gdzie znajdziecie więcej wyników, a także bardziej zaawansowane podejście do tematu, którym rozwiejemy (mamy nadzieję) wszelkie potencjalne wątpliwości. Zapraszamy również do komentowania, nasi redaktorzy z chęcią podejmą dyskusję i pomogą w wypadku pytań.