World of Warships: Legends - pierwsze wrażenia

World of Warships Legends /materiały prasowe

World of Warships w końcu zadebiutowało w swojej konsolowej postaci. Póki co we wczesnym dostępie, dzięki któremu mogliśmy się przekonać, że to kolejna szalenie wciągająca propozycja od studia Wargaming.net.

Można by powiedzieć, że ten zespół innych nie tworzy. Spodziewałem się, że i World of Warships: Legends - czyli przystosowana do konsol wersja pecetowej World of Warships - wciągnie mnie na dobre... i tak też się stało. Oczywiście jedni wolą czołgi, a inni okręty, ale, starając się patrzeć na sprawę obiektywnie, zarówno World of Tanks i World of Warships to tytuły, od których trudno się oderwać. Jeśli więc wolisz bitwy na wodzie niż na lądzie, albo zwyczajnie potrzebujesz odskoczni od WoT-a, koniecznie zwróć uwagę na World of Warships: Legends.

Reklama

Podobnie jak w pecetowej wersji gry, tak i tutaj bierzemy udział w starciach dwóch drużyn, spośród których wygrywa ta, która jako pierwsza wykończy wszystkie wrogie jednostki albo zajmie wyznaczone, kluczowe pozycje na mapie. Na tę chwilę można siąść za sterami (i działami) kilkudziesięciu maszyn wywodzących się z flot czterech państw: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego oraz Japonii.

Oczywiście poszczególne okręty różnią się między sobą wyraźnie. Jedne są szybkie, zwinne, za to podatne na wrogi ostrzał, inne cechują się dużą siłą rażenia i większą wytrzymałością, za to są dość powolne, a jeszcze inne stanowią wariant pośredni. Ot, różnorodność, jaką znamy doskonale zarówno z World of Tanks, jak i World of Warships. Oczywiście nie zabrakło także całego systemu progresji (w jego ramach możemy zdobywać nowe okręty czy ulepszać naszą załogę), który od zawsze w produkcjach Wargaming.net kusił, by rozegrać jeszcze jedno starcie i zarobić jeszcze trochę punktów.

Choć może się wydawać, że World of Warships: Legends to symulator raczej zręcznościowy, to jednak podczas gry szybko się przekonasz, że bez taktycznego podejścia i sprytu nie ma tutaj czego szukać. Chcąc wygrywać, trzeba współpracować z kompanami, komunikować się z nimi, trzymać się w miarę blisko i nie ruszać na wroga szaleńczo i w osamotnieniu (prawie zawsze kończy się to tragicznie). Jednak z drugiej strony World of Warships: Legends pozwala na jeszcze szybszą, nieprzerywaną rozgrywkę niż poprzednie produkcje Wargaming.net. Gdy nasz okręt zostanie zestrzelony, możemy natychmiast przesiąść się do innej maszyny i rozpocząć kolejną potyczkę (o wyniku tej poprzedniej zostaniemy poinformowani).

Jednym z najważniejszych wyzwań, jakie stały przed twórcami World of Warships: Legends, było stworzenie wygodnego sterowania na padzie. Ze swojego zadania wywiązali się na tyle dobrze, że ani przez chwilę nie pomyślałem, że którykolwiek przycisk mógłby odpowiadać za coś innego. Jeżeli nie miałeś nigdy do czynienia z tego rodzaju grą i chcesz spróbować, ale obawiasz się, że nie poradzisz sobie ze sterowaniem, to absolutnie nie masz czego! Owszem, upłynie sporo wody w rzekach, zanim nauczysz się grać naprawdę dobrze, ale żeby zacząć czerpać przyjemność z toczenia kolejnych potyczek, wystarczy ci pół godziny, może godzina.

Jak na wczesną wersję, World of Warships: Legends działa naprawdę dobrze. Podczas zabawy zdarzyły mi się jedynie drobne problemy z ustawieniem kamery, ale to wszystko, co mogę stwierdzić na temat mankamentów. Wargaming.net od zawsze znane jest z dopieszczania swoich gier i tym razem tylko to potwierdza. World of Warships: Legends już w tej chwili mogłoby spokojnie zadebiutować jako pełnoprawny tytuł, ale jeszcze trochę poczekamy, zanim się to stanie. Do tego czasu gra może jeszcze ewoluować. Na pewno do czasu premiery pojawi się w niej sporo nowej zawartości, ale i w samym gameplayu może dojść do pewnych zmian. Jestem jednak pewien, że jeśli już, to tylko na lepsze!

AD

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: World of Warships: Legends
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy