World of Tanks: Xbox 360 Edition

O World of Tanks pisaliśmy już wielokrotnie. Beta-testy, newsy, recenzja wersji pecetowej... Teraz przyszedł czas, by zweryfikować jakość edycji na Xboksa 360.

Grając kilka miesięcy temu w betę, mieliśmy bardzo pozytywne odczucia. Wtedy to przekonaliśmy się, że World of Tanks na Xboksa 360 prawdopodobnie będzie tą samą, wciągającą strzelanką wieloosobową z udziałem czołgów, co wersja pecetowa. No i rzeczywiście nią jest, tylko że... trochę uboższą. Dlaczego? W czym jest gorsza od pierwowzoru? Odpowiedź za chwilę.

W World of Tanks: Xbox 360 Edition - jak pewnie doskonale wiecie - kierujemy czołgiem, biorąc udział w efektownych, emocjonujących pojedynkach przez sieć. Na wirtualnych polach bitwy ścierają się za każdym razem dwie 15-osobowe drużyny, kierujące czołgami amerykańskimi, niemieckimi oraz brytyjskimi. Akcja toczy się w alternatywnej wersji drugiej ćwiartki ubiegłego wieku, choć akurat ten fakt ma tu najmniejsze znaczenie. Liczy się przede wszystkim walka, zbieranie doświadczenia oraz pieniędzy (te kupuje się jednak przede wszystkim za prawdziwą walutę), kupowanie i ulepszanie czołgów, zdobywanie nowych perków, a także walka, walka i - jeszcze raz - walka. Tak samo emocjonująca i wciągająca, jak na pecetach.

Reklama

Jeśli przenosicie się do World of Tanks: Xbox 360 Edition po pecetowej wersji, odnajdziecie się tutaj bez problemu. Oczywiście w grze zaszły pewne zmiany. Na przykład odmieniono nieco widok hangarowy, zaś w samych bitwach wprowadzono różne oznaczenia pojawiające się na czołgach czy zmiennokolorowy celownik (jego barwa pokazuje nam, jaki powinien być efekt naszego strzału). To wszystko powinno uczynić grę bardziej przystępną dla nowicjusze, choć także starzy wyjadaczy powinni część z nich docenić.

Ponadto, co oczywiste, dostosowano sterowanie do xboksowych realiów. Autorzy zastosowali chyba jedyne słuszne, a przynajmniej najbardziej oczywiste rozwiązanie. Za pomocą lewego analoga sterujemy czołgiem, prawym rozglądamy się, zaś za pomocą przycisków - celujemy, strzelamy, a także możemy zablokować wieżę oraz komunikować się z kompanami. Aby ułatwić walkę przy użyciu pada, wprowadzono automatyczne celowanie, ale działa ono tylko z bliskiej odległości, a poza tym i tak, chcąc osiągnąć wyższy poziom, musimy nauczyć się trafiać w poszczególne, słabsze elementy wrogich maszyn. A to już wymaga wprawy i samodzielności. World of Tanks: Xbox 360 Edition to jedna z tych gier, które są łatwe do opanowania (co na pewno docenią nowicjusze), ale bardzo trudne do osiągnięcia mistrzostwa.

W xboksową wersję World of Tanks gra się bardzo dobrze - starcia są dynamiczne, emocjonujące, rozstrzygają się najwyżej w ciągu kwadransa. Jednakże można mieć do twórców pretensje o to, że na ten moment jest to edycja uboższa w porównaniu do pecetowej. Nie zobaczycie w nich części czołgów czy map dostępnych w wydaniu komputerowym. Z czasem różnice powinny zostać wyrównane, ale na ten moment mamy do czynienia z produktem zacofanym w stosunku do pierwowzoru. Ponadto wygląda gorzej niż tamten, choć już oprawę pecetowej edycji trudno było uznać za zachwycającą. Jest naprawdę średnio, a w porównaniu z next-genowymi produkcjami wręcz słabo. (Na pewno znacznie lepiej prezentują się czołgi, niż to, co dzieje się wokół nich).

Jest jeszcze jedna rzecz, która w wersji xboksowej wypada gorzej niż w pecetowej. Chodzi o płatności. Co prawda sama gra także działa w modelu free-to-play, opierając swój dochód na mikrotransakcjach, ale do zabawy potrzebny jest abonament Xbox Live Gold. Jeśli go macie, oczywiście nie będzie to dla was żadna przeszkoda. Ale jeśli nie, prawdopodobnie wasz wzrok skieruje się w stronę wersji pecetowej.

World of Tanks: Xbox 360 Edition to udana konwersja bardzo dobrej gry. Potrzebuje jeszcze dopieszczenia oraz dodania brakujących (w stosunku do pierwowzoru) treści, ale już teraz należy ją uznać za satysfakcjonujący produkt, który z czasem będzie stawał się jeszcze lepszy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy