WarioWare: Get it Together - recenzja

​WarioWare: Get It Together to nie gra. To zbiór minigier. Zabawnych, pomysłowych, idealnych dla dwojga.

Gwoli wyjaśnienia, Wario to seria spin-offów cyklu Mario, który zapoczątkowała gra Wario Land: Super Mario Land 3 z 1994 roku. Choć sama postać pojawiła się już w Super Mario Land 2 z 1992. Skomplikowane? To nieistotne. Najważniejsze jest to, że po długiej przerwie Nintendo powróciło do swojej pobocznej marki, wydając WarioWare: Get It Together na Switcha. To naprawdę udany powrót.

Przygodę z WarioWare: Get It Together rozpocząłem od trybu fabularnego. Historia znajduje się w nim jednak na drugim, jeśli nie na trzecim planie. Wario próbuje właśnie ukończyć swoją grę wideo, ale w pewnym momencie uderza zbyt mocno w trzymaną w dłoniach konsolę, po czym ta... wciąga go do środka wraz z całą grupą towarzyszy.

Reklama

Chwilę później zaczyna się właściwa zabawa, w której możemy wziąć udział sami albo w towarzystwie drugiej osoby. Na kolejnych etapach czekają naa nas wyzwania w postaci zbiorów zróżnicowanych minigier. Z czasem odblokowujemy kolejne postacie (w sumie grywalnych bohaterów jest dwudziestka), obdarzone odmiennymi umiejętnościami. Wario lata na plecaku odrzutowym, 18V strzela laserowymi dyskami, Young Cricket wysoko skacze, 5V potrafi się teleportować, a 9-Volt jeździ na deskorolce i rzuca jojo.

Gra emocjonuje, bo za każdym razem, gdy trafiamy na nową minigrę, mamy zaledwie kilka sekund, aby zorientować się, o co w niej chodzi. Czasem musimy skakać, kiedy indziej uderzać, jeszcze kiedy indziej strzelać... Ale to w takim ogólnym ujęciu. A diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli o nie chodzi, to pomysłowość twórców nie zna granic. Jest w nich też mnóstwo nawiązań do poprzednich produkcji Nintendo, co docenią w szczególności starsi gracze, pamiętający jeszcze czasy NES-a.

Minigier w WarioWare: Get it Together jest w sumie ponad dwieście i przy każdym podejściu do trybu fabularnego mierzymy się z innym zestawem. Chcąc odkryć wszystkie, musimy przejść go więcej niż raz. Jego ukończenie to kwestia kilku godzin. Całkiem sporo, biorąc pod uwagę regrywalność. Całość jest niezwykle zabawna i podczas zabawy niejednokrotnie uśmiechamy się pod nosem (czy też pod wąsem). A gdy gramy we dwie osoby, trudno powstrzymać śmiech i pozostać całkowicie skupionym na tym, co dzieje się na ekranie.

Poza trybem fabularnym w WarioWare: Get it Together znalazło się sporo atrakcji. Wszystkie odblokowane minigry są w każdej chwili dostępne w Play-o-pedii, ponadto możemy wziąć udział w cotygodniowych wyzwaniach w ramach Wario Cup, a także pobawić się ze znajomymi w specjalnych grach towarzyskich (Variety Pack). Z czasem zdobywamy monety, które następnie wydajemy w sklepie na nowe przedmioty do wręczenia naszym postaciom. Te z kolei rozwijają się i pozwalają odblokować kolejne grafiki koncepcyjne oraz zestawy kolorystyczne.

Pomimo, że niektórzy uznają estetykę WarioWare: Get it Together za naturalną i nie będą w stanie wyobrazić sobie innej, muszę ponarzekać na szatę wizualną. Jestem przyzwyczajony do dwuwymiarowych produkcji i od niektórych wręcz nie mogę oderwać oczu, ale najnowsza produkcja Nintendo wyglądem przypomniała mi - zarówno stylem, jak i sposobem animowania - darmowe flashowe gierki, dostępne z poziomu przeglądarki internetowej. Nie jest to bynajmniej pochwała.

Jednak grafika to nie to, co w WarioWare: Get it Together najważniejsze. Przede wszystkim liczy się w niej ogrom dobrej zabawy, dostępny na wyciągnięcie ręki - zarówno dla jednej osoby, jak i dla dwojga (czy to na jednej konsoli, czy na dwóch, po połączeniu przez sieć). Ponad 200 zabawnych minigier, 20 zróżnicowanych postaci i dodatkowe gry towarzyskie - to wystarczy na wiele godzin radosnego wywijania na Joy-conach. Szkoda tylko, że twórcy nie zaprojektowali trybu sieciowego z prawdziwego zdarzenia. Rozbudowany moduł online mógłby znacząco wydłużyć żywotność WarioWare: Get it Together.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy