Warhammer: Chaosbane - recenzja

Warhammer: Chaosbane /materiały prasowe

​Warhammer: Chaosbane można by określić mianem "Diablo w uniwersum Warhammera" i nikt nie miałby prawa się z tego powodu obrazić. Jednak - niestety - sporo mu przy tym do Diablo brakuje...

W teorii to wydaje się takie proste. Wystarczy wziąć wszystkie mechanizmy znane z Diablo (z ostatniej odsłony albo którejś wcześniejszej, dowolnie) i przenieść je na dowolny inny grunt, aby powstał hack & slash, od którego trudno się będzie oderwać. Być może nawet tak przebiegał proces myślowy twórców Warhammer: Chaosbane - studio Eko Software - którzy z przeboju Blizzarda zaczerpnęli prawie wszystko. Ale zrobili to na tyle nieumiejętnie, że efekt końcowy jest co najwyżej przeciętny.

Pierwszą przeciętną rzeczą w Warhammer: Chaosbane jest fabuła. Podczas pierwszych chwil spędzonych z grą naszym oczom ukazują się kolejne cutscenki, dzięki którym dowiadujemy się, co jest grane. Niedawny atak Chaosu na tereny należące do Imperium został udaremniony przez siły Magnusa, ale demony nie dały za wygraną. Za sprawą czarnej magii udało im się schwytać Imperatora. Pora, by czwórka śmiałków wyruszyła w świat, aby powstrzymać zastępy Chaosu i wyzwolić Magnusa. Ot, zwykły pretekst do siekania i łupania tysięcy stworów z piekła rodem, który z czasem nie zostaje należycie rozwinięty. Szkoda, bo osadzenie akcji w uniwersum Warhammera dawało mnóstwo możliwości.

Reklama

Warhammer: Chaosbane pozwala nam pograć dowolną z czterech wspomnianych postaci. Są to: imperialny żołnierz, krasnolud, elfi mag oraz leśny elf zwiadowca. Każdy z bohaterów posiada odmienne umiejętności i drzewko rozwoju, dzięki czemu każdym z nich gra się wyraźnie inaczej. Szczególne różnice odczujemy, jeśli zmienimy postać walczącą w zwarciu na którąś z tych, które preferują ataki dystansowe, albo odwrotnie. Według mnie najwięcej możliwości i satysfakcji dostarcza zabawa elfim magiem, ale sugeruję oczywiście sprawdzić każdą z klas.

Co się tyczy samej rozgrywki, Warhammer: Chaosbane to typowy hack & slash, w którym przemierzamy kolejne lokacje i wybijamy dziesiątki, setki... tysiące mniej lub bardziej groźnych przeciwników (poziom trudności rośnie, rzecz jasna, z czasem). Należy pochwalić twórców za ich różnorodność. Na naszej drodze stają niewielkie stworki, większe bestie, demoniczne zwierzęta, kreatury plujące kwasem, monstra latające... Jest tego naprawdę dużo. Szkoda jedynie, że autorzy nie pomyśleli o większej liczbie specjalnych, bardziej wymagających oponentów, w tym bossów. Nie spodobał mi się też do końca feeling związany z uderzaniem przeciwników. Choć samo rozbijanie kolejnych demonicznych zastępów sprawia sporo frajdy, to jednak animacje towarzyszące trafieniom są nijakie.

Walka wypełnia praktycznie cały czas spędzony z Warhammer: Chaosbane. Jeśli liczysz na ciekawe zadania, to niestety, ale się przeliczysz. Questy, które wykonujemy, niczym nie zaskakują - to klasyka gatunku aż do bólu. Przeważnie polegają na tym, by pójść w jakieś miejsce, zabić jakiegoś potwora albo znaleźć jakiś przedmiot.

A skoro mowa o przedmiotach, to czas wspomnieć o kolejnym elemencie, który w Warhammer: Chaosbane wypada przeciętnie. Chodzi o loot, który prawie nigdy nie wywołuje większych emocji. Rzeczy, które zdobywamy, pokonując przeciwników i wykonując zadania, rzadko mają coś ciekawego do zaoferowania. Lepsze przedmioty czekają na nas po zakończeniu kampanii, podczas tzw. endgame'u, ale ten poza tym nie ma praktycznie nic do zaoferowania.

Warhammer: Chaosbane wygląda... tak, zgadłeś - przeciętnie. Lokacje prezentują się ładnie, ale często brakuje im szczegółowości, a już na pewno brakuje im różnorodności. Modele postaci także wykonano bez dbałości o detale. Nie licz także na to, że będziesz mógł podkręcić stronę wizualną w opcjach, gdyż... tutaj w ogóle nie ma ustawień graficznych. Jedno natomiast trzeba grze oddać - chodzi płynnie nawet na starym laptopie.

Warhammer: Chaosbane to po prostu przyjemny hack & slash, który powinien zadowolić przede wszystkim miłośników kooperacji. Jeśli szukasz gry, w którą mógłbyś pograć z kolegą, możesz śmiało dodać do końcowej oceny jedno oczko. Grając we dwójkę, prawdopodobnie przymkniecie oko na elementy, które w produkcji Eko Software wypadają przeciętnie. A jest ich całkiem sporo.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy