War Mongrels - czyli polskie Commandos, o którym marzyli gracze?

​War Mongrels zaraz po oficjalnym ogłoszeniu zostało ochrzczone mianem "polskich Commandos". Gra miała przenosić do okresu drugiej wojny światowej, by prowadzić działania dywersyjne z udziałem Polaków, Żydów, a także byłych żołnierzy Wehramachtu. Autorzy chcieli ukazać z bliska dramat, który rozgrywał się podczas największego konfliktu w dziejach, z dużym naciskiem na psychologiczny aspekt i przeżycia partyzantów czy ofiar nazistów. Tytuł miał odwzorowywać tragiczną rzeczywistość do tego stopnia, że niektóre ze zwiastunów, według algorytmów Facebooka okazywały się zbyt kontrowersyjne i usuwano je z platformy bez ostrzeżenia. Niestety rodzimej strategii wiele brakuje do kultowej gry sprzed lat.

Jak najbardziej rozumiem pomysł na War Mongrels. Studio Destructive Creations (Hatred, Ancestors: Legacy) postanowiło zagrać na zbiorowym sentymencie graczy do Commandos i stworzyć swoją własną strategię, w której zdecydowanie częściej kombinuje się, skrada i zabija po cichu niż strzela. Skoro wypaliło w przypadku Shadow Tactics: Blades of the Shogun oraz Desperados 3 od Mimimi Games, to czemu miałby nie wypalić tym razem? Już wiemy, dlaczego. Zwyczajnie zabrakło umiejętności.

War Mongrels przenosi nas do okresu drugiej wojny światowej, a dokładnie do 1944 roku. Trafiamy na wschodni front, gdzie armia Trzeciej Rzeszy ustępuje już sowieckim wojskom. W pierwszej misji wcielamy się w dwójkę Niemców, którzy odmawiają wykonania rozkazu egzekucji cywilów i uciekają, by wkrótce dołączyć do polskich partyzantów. Później obejmujemy kontrolę także nad innymi postaciami (w sumie jest ich siedem), ale historia kręci się cały czas wokół Polskiego Państwa Podziemnego i prowadzonych przez niego operacji. W sumie czeka na nas dwanaście zróżnicowanych rozdziałów.

Reklama

Destructive Creations postawiło na poważne podejście do tematu. Twórcy nie obawiają się brutalnych scen ani trudnych wątków, takich jak ten związany z Powstaniem Warszawskim i koniecznością (lub nie) jego wszczynania. Najbardziej krwawy konflikt w dziejach ukazali w sposób atrakcyjny, projektując ładne i pełne szczegółów lokacje czy okraszając misje świetnie zrealizowanymi przerywnikami filmowymi. Wydawać by się mogło, że to naprawdę dobrze zrobiona gra. Jednak diabeł tkwi - a jakże - w szczegółach. Oraz w działaniu podstawowych mechanik.

War Mongrels zmusza nas do myślenia i wykonywania zadań w taki sposób, by jak najrzadziej zwracać na siebie uwagę. Jednak czasem zdarza się, że zostajemy zauważeni. Co się wówczas dzieje? Nie to, czego byście się spodziewali w takiej grze, jak ta. Żadnych posiłków, wzmożonej czujności... Aż można się zacząć zastanawiać, czy to nie błąd. Ale raczej nie. Gdyby był to błąd, twórcy powinni go dość szybko usunąć. Sztuczna inteligencja nazistów działa fatalnie. Gdy strażnik nas odkryje, wystarczy kilka sekund, aby porzucił poszukiwania i wrócił na swoje stanowisko.

Tak więc skradanie i uciekanie jest stosunkowo łatwe. Ale strzelanie bywa - o zgrozo! - jeszcze łatwiejsze. Jednym partyzantem da się bez większych problemów rozstrzelać całą rzeszę... no, oddział Trzeciej Rzeszy (przydaje się do tego tryb bojowy, w którym przełączamy się na sterowanie klawiaturą). Cywile zachowują się nie lepiej. Patrzą, jak strzelamy na lewo i prawo, i nic sobie z tego nie robią.

War Mongrels zawiera też szereg błędów, które zaraz po premierze potrafiły nieźle dać w kość. Niektórzy gracze skarżyli się nawet na psujące się zapisane stany gry, które zmuszały ich do rozpoczynania od nowa misji. Ja, bawiąc się jakiś czas później, nie miałem podobnych problemów, ale pomniejsze bugi i glitche zdarzają się do tej pory.

A czy War Mongrels ma też jakieś zalety? Oczywiście! Napisałem już chociażby o świetnie zaprojektowanych planszach. Są tak różnorodne i bogate w szczegóły, że z przyjemnością  co kilka chwil dokonywałem najazdu kamery. Spodobały mi się także postacie, które otrzymujemy - raz w takim, a raz w innym składzie - do dyspozycji. Każda z nich nie tylko wygląda całkiem inaczej, ale także posiada odmienne umiejętności. Musimy niekiedy naprawdę ostro kombinować, planując współpracę podkomendnych. Na szczęście w każdej chwili da się spowolnić grę i wydać polecenia, nie obawiając się, że coś pomieszamy. Aż do samego końca przy War Mongrels trzymała mnie także atmosfera, zbudowana zarówno za pomocą wspomnianych przerywników filmowych, jak i oprawy audiowizualnej. Widać, że twórcy dobrze czują klimat.

I wydaje mi się, że mogliby stworzyć naprawdę dobrą grę tego typu, gdyby włożyli w nią więcej umiejętności i doświadczenia (bo serce włożyli z całą pewnością). Fabuła, klimat, postacie, oprawa - to wszystko wypada w War Mongrels co najmniej dobrze. A leżą główne zagadnienia związane z mechaniką rozgrywki. Wystarczyłoby wzorować się trochę bardziej na Shadow Tactics: Blades of the Shogun i Desperados 3, a otrzymalibyśmy "polskich Commandos", o jakich wszyscy marzymy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy