Tropico 6 - recenzja

Tropico 6 /materiały prasowe

​Seria Tropico miewała swoje wzloty i upadki, ale od zawsze lubiliśmy spędzać z nią czas. Zawsze do zabawy zachęcała nas m.in. sielankowa, wakacyjna atmosfera towarzysząca rozgrywce.

Ale czy Tropico 6 oferuje coś więcej? Czy autorom udało się stworzyć mechanikę, która naprawdę wciąga i która zatrzymałaby nas na dłużej nawet, gdybyśmy byli akurat w ciepłych krajach i nie potrzebowali wirtualnego substytutu wakacji? Nie będziemy was czarować i zwlekać z odpowiedzią na to pytanie. Tropico 6 to całkiem udany "symulator dyktatora", który powinien przypaść do gustu wszystkim tym, którzy czerpali przyjemność przy ostatnich odsłonach i po ich ukończeniu chcieli zobaczyć więcej tego samego. Jeżeli jednak oczekiwaliście rewolucji o rozmiarach tej kubańskiej, nie macie się co łudzić - do niczego takiego tutaj nie doszło.

Reklama

Z grubsza rozgrywkę w Tropico 6 można opisać w kilku zdaniach. Wcielamy się w rolę dyktatora republiki bananowej i naszym zadaniem jest przeprowadzenie jej przez drogę usłaną różnego rodzaju wyzwaniami, problemami do rozwiązania czy buntami do zdławienia. Musimy dbać o plantacje kawy czy bananów, zarządzać produkcją dóbr (takich jak alkohol czy cygara), budować kopalnie czy zachęcać turystów do złożenia wizyty w naszych stronach. Nie brakuje także starć z buntownikami i nieprzyjaciółmi, a także polityki, która może nam przysporzyć zarówno przyjaciół, jak i wrogów. Jeśli graliście w którąś z poprzednich odsłon Tropico (szczególnie w którąś z ostatnich), poczujecie się tutaj jak w domu.

Głównym trybem rozgrywki w Tropico 6 jest - podobnie jak do tej pory - kampania fabularna, na którą składa się szereg zróżnicowanych misji. Pierwsze z nich są na tyle łatwe, że można je uznać za swoiste wprowadzenie. Później poziom trudności stale rośnie i od pewnego momentu musimy się nieźle napocić, aby zrealizować określone cele - polityczne czy ekonomiczne. Autorzy zrobili sporo - w zakresie scenariusza czy zadań do wykonania - abyśmy z czasem nie tracili zainteresowania grą. Ostateczny efekt należy ocenić na piątkę, choć z minusem, bo niektóre misje są ewidentnie gorsze od pozostałych. Pochwalić należy natomiast nowość w postaci wątku pirackiego. Otóż w Tropico 6 możemy stworzyć własną Zatokę Piratów, dzięki której możliwe staje się łupienie szlaków handlowych (które przynosi dodatkowe wpływy do budżetu i surowce czy pozwala ukraść zabytki, takie jak... Stonehenge czy Wieża Eiffla, ale jednocześnie negatywnie wpływa na nasze relacje dyplomatyczne).

Jedną z głównych zalet Tropico 6 jest niezmiennie atmosfera panująca w grze. Autorzy przedstawili wszystkie wydarzenia - nawet te najbardziej tragiczne - w sposób humorystyczny i pozwalający się odprężyć. Każdy z występujących narodów zostaje tutaj obśmiany w równym stopniu, a wszystkie światowe mocarstwa to "ci źli". Na czele każdej ze stron występują charakterystyczne, zabawnie przedstawione osobistości. Podczas rozgrywki w "szóstkę" w dalszym ciągu można się poczuć jak na wakacjach. Widoki - oczywiście jeszcze ładniejsze niż w poprzedniej odsłonie - zachęcają do tego, aby się na chwilę zatrzymać i zawiesić na nich oko, a z głośników cały czas dobiegają do nas przyjemne, karaibskie rytmy. Jeśli z jakiegoś powodu nie wybieracie się w tym roku na wczasy, nic straconego - kupcie Tropico 6 i cieszcie się ciągłym słońcem, pięknymi plażami, palmami...

Tropico 6 zapewnia rozgrywkę na wiele godzin. Gdy już skończycie kampanię (która powinna wam wystarczyć na kilka długich wieczorów), czeka na was opcja sandboksowa, w którym będziecie w sposób swobodny rozwijać waszą wyspę. Choć nie jest to aż tak przyjemne, jak wykonywanie zadań w trybie fabularnym, warto dać mu szansę. Gra pozwala także na wspólną zabawę dla maksymalnie czterech osób w multiplayerze. Jeśli uda wam się umówić ze znajomymi na sesję, prawdopodobnie świetnie spędzicie czas.

Tropico 6 nie zaskoczyło nas chyba niczym - ani pozytywnie, ani negatywnie. W grze nie doszło do żadnych dużych zmian, a te, które wprowadzono, należy ocenić pozytywnie, choć nie mają one większego wpływu na wrażenia z rozgrywki. Tak więc kupujcie "szóstkę" tylko, jeśli przeszliście "piątkę" i nie mieliście jej dość (albo zdążyliście zatęsknić). Albo jeszcze nigdy nie mieliście nic wspólnego z tą serią, a chcielibyście spróbować. Albo szukacie taniej alternatywy dla wakacji w ciepłych krajach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy