Total War: Warhammer - recenzja

Creative Assembly dokonało trudnej sztuki - wykorzystało potencjał uniwersum Warhammera, jednocześnie zachowując charakter serii Total War.

Total War: Warhammer to jedna z najbardziej oczekiwanych strategii ostatnich lat. Miłośnicy planowania, podejmowania trudnych decyzji i toczenia taktycznych bitew spodziewali się po najnowszej produkcji studia Creative Assembly wszystkiego, co najlepsze, i... dostali to. Po kilku wieczorach spędzonych z nowym przebojem brytyjskiego zespołu możemy śmiało napisać, że spełnia on co najmniej większość pokładanych w nim nadziei.

Jeśli graliście w poprzednie odsłony tej serii, bez problemu odnajdziecie się w Total War: Warhammer. Podobnie jak do tej pory, rozgrywka została tutaj podzielona na część strategiczną oraz taktyczną. Ta pierwsza toczy się na mapie świata, na której oglądamy podległe nam terytoria, osady oraz miasta, podobnie jak te należące do wroga. To tutaj podejmujemy decyzje dotyczące rozwoju naszej frakcji, szkolenia wojsk czy stosunków z innymi rasami. Na planszy widzimy też oczywiście wojska, których starcia przedstawione są już w trójwymiarowej grafice, z bliskiej perspektywy. Tutaj przychodzi pora na taktyczne popisy, które niejednokrotnie zapewnią nam zwycięstwo.

Reklama

To wszystko znamy z serii Total War. Natomiast tym, co w głównej mierze wyróżnia Total War: Warhammer na tyle poprzedniczek, są rasy pochodzące z kultowego uniwersum. W grze możemy przejąć kontrolę nad siłami imperialnymi, które oferują najbardziej klasyczną formułę zabawy, a także nad innymi rasami, które zapewniają znacznie bardziej oryginalną rozgrywkę. Na przykład wampiry muszą rozsiewać na poszczególnych terytoriach spaczenie, orkowie i gobliny po dłuższym czasie bez walki zaczynają się nudzić i bić między sobą, a krasnoludy wyrównują rachunki z tymi, którzy raczyli ich obrazić. W ten sposób autorzy odczuwalnie urozmaicili kampanie.

Poszczególne rasy różnią się między sobą także wojskami - i chodzi tutaj zarówno o różnice w wyglądzie (a propos - projektanci spisali się na medal, znakomicie przedstawiając każdą dostępną jednostkę), jak i w aspekcie funkcjonalnym. W Total War: Warhammer całkiem inaczej toczy się bitwy, grając siłami imperialnymi, zielonoskórymi czy krasnoludami. Każdą frakcją gra się tutaj inaczej, każdej trzeba się nauczyć, każdej mocne i słabe strony poznać. Starcia z udziałem wojsk wszystkich ras ogląda się z rozdziawionymi ustami. Jednostek na polu walki pojawiają się setki, jeśli nie tysiące, wszystkie z nich wyglądają i poruszają się znakomicie, a to wszystko ubarwia jeszcze magia, bez której Warhammer nie byłby Warhammerem.

W grze nie mogło zabraknąć także bohaterów, którzy pełnią rolę znanych z poprzednich części serii generałów. Z czasem zdobywają oni doświadczenie, zdobywają nowe umiejętności (odblokowujemy je, korzystając z drzewka talentów), korzystają z coraz lepszych elementów pancerza, broni i artefaktów, a podczas starć mogą rzucać zaklęcia, zarówno ofensywne, jak i defensywne. Herosi mogą także korzystać z różnego rodzaju wierzchowców - czy to naziemnych, czy to latających.

Choć w Total War: Warhammer wojna jest na pierwszym planie (dwukrotne użycie słowa "war" w tytule zobowiązuje!), ale to nie znaczy, że ze wszystkimi musimy walczyć. Creative Assembly przygotowało także system dyplomacji, który jednak wzbudza mieszane uczucia. Chodzi na przykład o to, że w grze dochodzi do dziwnych sojuszy, które dla miłośników tego uniwersum są nie do pomyślenia. Frakcje kierowane przez sztuczną inteligencję czasem zachowują się też niezbyt realistycznie - i to nie tylko na poziomie strategicznym, ale także podczas starć (to już od dłuższego czasu bolączka serii Total War). A skoro już o wadach mowa, to wspomnijmy też o dziwnym ograniczeniu, niepozwalającym nam na przejmowanie kontroli nad niektórymi terytoriami, należącymi do określonych ras.

Total War: Warhammer to gra skierowana przede wszystkim do dwóch grup - do fanów serii Total War oraz do miłośników uniwersum Warhammera. A jeśli należycie do obydwu, to... jesteśmy zaskoczeni, że jeszcze nie pobiegliście do sklepu po swój egzemplarz, tylko dalej czytacie tę recenzję. Creative Assembly podołało naprawdę niełatwemu zadaniu i stworzyło (po raz kolejny) strategię na najwyższym światowym poziomie, jednocześnie spełniając marzenia setek tysięcy wielbicieli Warhammera. Jest w tej krwistej róży kilka kolców, ale nie mają one większego znaczenia...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Total War: Warhammer
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy