This War of Mine - recenzja

Po tym, jak przetestowaliśmy wczesną wersję This War of Mine, nie mogliśmy się doczekać tej pomysłowej gry od warszawskiego 11 bit studios. Kolejny hit po Anomaly?

Tworząc serię Anomaly, Polacy z 11 bit studios pokazali, że mają głowy pełne pomysłów i że potrafią wdrażać je w życie. Po świetnej zabawie przy tej wariacji na temat popularnego ostatnimi czasy podgatunku tower defense przyszła pora na kolejną, ciekawą propozycję. Tym razem - w This War of Mine - przenosimy się do miasta ogarniętego wojną i skupiamy się na... walce o przeżycie. Autorzy nie mówią wprost, gdzie toczy się akcja gry, ale można przypuszczać (patrząc chociażby na imiona bohaterów, takie jak Pavle, Katia czy Marko; czy na nazwę miasta - Pogoren), że jest to miejsce inspirowane dawną Jugosławią. Mniejsza jednak o okoliczności. Skupmy się na samej rozgrywce, która wygląda niezwykle smakowicie.

Reklama

Jej konstrukcja jest stosunkowo prosta. Pod naszą opiekę trafia losowa garstka osób, które poza imieniem oraz zdjęciem posiadają także charakterystyczne umiejętności (jedna postać dobrze handluje, druga odznacza się ponadprzeciętną siłą, a trzecia szybko biega). Trafiamy do wyniszczonego budynku, w którym zaczynamy się stopniowo osiedlać. Najpierw zbieramy przydatne rzeczy, porozrzucane po różnych pomieszczeniach (żywność, deski, części, leki, bandaże...), a później przechodzimy do konstruowania mebli (jak łóżka czy krzesła), zatykania dziur w ścianach (przez które mogą przedostawać się napastnicy) czy złożenia radioodbiornika i kuchenki. Jednak zapasy szybko się kończą, więc w nocy wysyłamy jednego z członków ekipy na poszukiwania zapasów.

Początkowo możemy udać się tylko w kilka miejsc - do tego raczej niewielkich, takich jak opuszczony dom, supermarket czy garaż - ale z czasem uzyskujemy dostęp do kolejnych, większych lokacji, wśród których znajdują się m.in. kościół wraz z piwnicami, plac miejski czy kilkupiętrowy, niedokończony blok. Czym większe miejsce, tym więcej znajdujemy na jego terenie wartościowych rzeczy (nie tylko pożywienia, leków i części, ale też broni czy pancerza do naprawy), ale też większe zainteresowanie ze strony innych mieszkańców miasta (także uzbrojonych) oraz wojska, które plądruje co bardziej interesujące lokacje z karabinami w dłoniach. Na szczęście możemy stawić im czoło - zaatakować siekierą bądź nożem, sprytnie przed nimi przemknąć czy zastrzelić z pistoletu albo karabinu (broń znajdujemy dopiero po jakimś czasie). Później możemy spokojniej eksplorować dane miejsce, ale ryzykujemy śmiercią albo poważnymi ranami, które także doprowadzą do zgonu, jeśli ich nie opatrzymy.

Podczas każdego takiego wypadu możemy zabrać ograniczoną liczbę przedmiotów (każda postać ma inny, ale mocno ograniczony udźwig), więc musimy za każdym razem zastanawiać się, co jest nam bardziej potrzebne - czy deski albo części, czy może jednak pożywienie bądź leki. Nawet nie myślcie, że w którymkolwiek momencie będziecie mieli wystarczająco dużo wszystkiego. Przez większość czasu nie będziecie mieli wystarczająco dużo... niczego. W This War of Mine ciągle czegoś brakuje, a wszystko jest potrzebne. Jeśli nie mamy jedzenia, ludzie zaczną głodować, co po kilku dniach zakończy się śmiercią. Jeśli brakuje nam części, nie możemy skonstruować żadnej potrzebnej rzeczy albo rozbudować posiadanych warsztatów. Jeśli skończą nam się leki, a ktoś zachoruje, może szybko przejść na tamten (pewnie lepszy) świat.

Z czasem robi poziom trudności rośnie. Kolejne lokacje są pilniej strzeżone, coraz trudniej o pożywienie, a do tego nadchodzi zima. Z każdym dniem robi się coraz chłodniej i w pewnym momencie musimy zacząć ogrzewać naszą posiadłość. Jeśli tego nie zrobimy, ludzie zamarzną. A ogrzewanie wymaga zasobów, które stają się coraz trudniejsze do zdobycia. Gra w This War of Mine to prawdziwe wyzwanie. Tym bardziej, że autorzy nie dali nam możliwości zapisania stanu gry, więc jeśli popełnimy błąd (np. niepotrzebnie zaatakujemy żołnierza i jedna z postaci w tym starciu zginie), pozostanie nam tylko płacz i zgrzytanie zębami. A o błąd tutaj bardzo łatwo...

Zabawa w This War of Mine jest częściowo generowana losowo. Zawsze trafiamy do tej samej posiadłości i lokacje, do których się udajemy, wyglądają zawsze tak samo i są udostępniane w takiej samej kolejności, ale już kolejność i częstotliwość ich odwiedzania zależy od nas, skład ekipy może być za każdym razem inny, a do naszych drzwi pukają różne osoby i w różnych dniach. Czasem jest to ktoś, kto prosi o możliwość przyłączenia się do nas, czasem ktoś potrzebujący pomocy, a czasem handlarz, z którym możemy się powymieniać na co potrzebniejsze rzeczy. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby lokacje i rozgrywające się w nich wydarzenia także - chociaż częściowo - były układane za każdym razem inaczej. Większa losowość jeszcze bardziej zachęcałaby do ponownego rozpoczynania rozgrywki.

This War of Mine odznacza się bardzo sugestywnym, ciężkim, przygnębiającym kimatem. 11 bit studios do jego stworzenia nie potrzebowało zaawansowanej grafiki (choć ta tutaj jest bardzo estetyczna i przyjemnie się na nią patrzy, a do tego wyświetli ją nawet przestarzały pecet). Wystarczyło znakomicie dopasowane udźwiękowienie (zarówno muzyka, jak i odgłosy), czarno-biała stylistyka, przeżywane przez postacie dramatyczne historie, wprowadzenie relacji między nimi, trudne do wyobrażenia sobie sytuacje (jak śmierć wynikająca z głodu, gwałt żołnierza na bezbronnej kobiecie czy "sportowe" strzelanie do ludzi przez snajperów)... Autorzy wykonali kawał dobrej roboty. W This War of Mine czuć na każdym kroku, że wojna to piekło.

11 bit studios stworzyło kolejną świetną grę, opierając się przede wszystkim na ciekawym pomyśle. This War of Mine to w gruncie rzeczy bardzo prosta zabawa w survival, która jednak wciąga jak mało co. Od tej gry trudno się oderwać. Cały czas chce się tylko rozegrać jeszcze jeden dzień, jeszcze jedną noc... Zobaczyć, jak nam pójdzie, co się wydarzy, co znajdziemy podczas kolejnych łowów. I całą tę świetną zabawę oferuje się nam w cenie 60 złotych. Jak tu nie skorzystać z takiej okazji?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy