The World Ends With You: Final Remix - recenzja

The World Ends with You /materiały prasowe

​Użytkownicy Switcha powinni być już przyzwyczajeni do portów. Jeżeli nie wraca coś z klasyki Nintendo, pojawia się jakiś stary tytuł indie albo gra od trzech lat dostępna na telefonach. Chociaż w przypadku The World Ends with You sytuacja z pozoru wygląda podobnie, zapowiadała się premiera tytułu, który na Switchu powinien sprawdzić się idealnie.

The World Ends with You to jeden z tych RPG, który bardzo powoli się starzeje. Dlatego od swojej premiery w 2008 roku na Nintendo DS, cztery lata później został świetnie przyjęty na platformie iOS, a teraz zawitał na Nintendo Switch. Obecność gry wyłącznie na urządzeniach mobilnych nie jest tutaj przypadkiem, jednak do tego przejdziemy w odpowiednim momencie. Dostaliśmy kolejny tytuł, który nie miał interesować fanów DS-a, tylko poszerzyć listę życzeń nowych fanów Nintendo.

W The World Ends with You wcielamy się w rolę Neku, młodego chłopaka samotnie spędzającego większość wolnego czasu. Słuchawki na uszach mają pozwolić odciąć mu się od reszty społeczeństwa i spokojnie żyć swoim tempem. Któregoś dnia postanowi przeszkodzić mu w tym los, wrzucając go do tajemniczej gry, gdzie stawką jest jego życie. Kierowana przez nieznaną im postać zabawa zmusza Neku do współpracy z Shiki, bardzo róznej od niego dziewczyny. Wspólnie muszą spełniać kolejne cele podrzucane im przez telefon komórkowy. Misja jest prosta: trzeba przetrwać siedem dni.

Reklama

Świat otwiera się przed Neku otworem, kiedy gra przedstawia nam swoją główną mechanikę: pins. Przypinki, szpilki, okrągłe kółeczka z różnymi grafikami. Każda z nich posiadająca inną moc, pozwalająca nam skanować otoczenie, odkrywać "hałas", czyhających za rogiem przeciwników, oraz walczyć z nim. Fabuła jest prosta, w dużej mierze skupia się na "odkrywaniu siły przyjaźni" i kilku innych banałach, ale ostatecznie intryguje na tyle, żeby nie przeskakiwać przez kolejne okienka dialogowe, tylko spokojnie je czytać, szukając rozwiązania całej zagadki.

Chociaż grafiki w grze są całkiem ładne, okna dialogów dobrze oddają reakcje postaci na różne sytaucje i scenariusz nie jest głupi, to mechanika oraz pojedynki były tym, co w 2008 roku uchodziło za oryginalne. Niech za jakość pomysłu twórców świadczy fakt, że dziesięć lat później można o toczonych w The World Ends with You pojedynkach dokładnie to samo. Gra wychodziła wtedy na Nintendo DS i w pełni wykorzystywała element konsoli, o którym większość graczy już raczej zapomniała, rysik.

Podstawowym sposobem kontrolowanie postaci oraz ataków w The World Ends with You jest bowiem ekran dotykowy. Za pomocą różnych gestów i ruchów palcem po ekranie możemy nie tylko kontrolować Neku podczas dynamicznej walki, ale również zadawać obrażenia lub prosić o pomoc Shiki. O naszych możliwościach podczas walki decydują wyekwipowane piny. Jedne z nich zadają obrażenia elektryczne, inne podpalają rywali, a jeszcze kolejne pozwalają nam uleczyć Neku.

Ataki różnią się od siebie siłą, ale również gestami, jakie musimy wykonać na ekranie dotykowym, żeby zadać obrażenia. Nie jest to na szczęście nic skomplikowanego. Czasami trzeba po prostu klikać rywala, zanim nasz atak zejdzie na cooldown, innym razem trzymać palec na przeciwniku.

System walki faktycznie jest świetny i wprowadza sporo świeżości, nawet dekadę po oryginalnej premierze, jednak w przypadku Switcha są pewne aspekty, które potrafią irytować. Dotykowemu sterowaniu brakuje precyzji rysika. Czasami machniemy palcem, chcąc zaatakować jednego z rywali, albo całą ich grupkę, a zamiast tego przesuniemy Neku prosto pomiędzy trójkę przeciwników. Normalny poziom trudności na szczęście pozwala na błędy, ale takie sytuacje mogą denerwować.

Drugi rodzaj sterowania, przystosowany pod granie na telewizorze, zakłada wykonywanie gestów kursorem na ekranie, za pomocą kontrolera ruchów w Joy-Conie. Na dłuższą metę jest to rozwiązanie dosyć męczące i miejscami nawet mniej precyzyjne niż ekran dotykowy. Z tego samego powodu pozornie idealny do The World Ends with You tryb kooperacji sprawdza się dosyć średnio. Gracze dostają po jednym Joy-Conie i muszą radzić sobie z dziwnym, miejscami niezręcznym sterowaniem.

The World Ends with Yoy: Final Remix, bo tak brzmi pełna nazwa gry na Nintendo Switch, miał też gwarantować dodatkową zawartość dla tych, którzy mają już za sobą pierwsze przejście. W praktyce jest to jednak kilka godzin dodatkowej gry, co nie wydaje się być warte ponownego kupowania na nowej platformie.

Niezależnie jednak od miejscami męczącego sterowania, The World Ends with You to kawał świetnego RPG, które doskonale sprawdzi się dla fanów przenośnej wersji Switcha, którzy nie mieli jeszcze przyjemności sprawdzić tego tytułu. Ekran dotykowy może czasami irytować, ale ostatecznie można nauczyć się obchodzić z problemami na tyle, żeby szybko radzić sobie z przeciwnikami i cieszyć się odkrywaniem fabuły. The World Ends with You potrafi przyjemnie zaskoczyć, rozbawić i zaintrygować, a chyba właśnie tego szukamy w dobrych RPG-ach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy