The Sims 4: Symulator życia idealny?
Nie jesteśmy zwolennikami zastępowania prawdziwego życia wirtualnymi substytutami, ale też nie ukrywamy, że przy The Sims spędziliśmy dziesiątki, a może i setki godzin.
Każda z części tej kultowej serii wypełniła nam spory kawałek życia - nie tylko służbowego (swoją drogą, dziękować, że mamy taką pracę, jaką mamy), ale i prywatnego, bo i z własnej, nieprzymuszonej woli w The Sims graliśmy.
I nawet, gdyby nie zmusił nas do tego obowiązek, sięgnęlibyśmy także po The Sims 4. Chociaż po to, żeby zobaczyć, co "Elektronicy" wymyślili nowego w swoim "symulatorze życia". Poza ulepszoną (choć nieznacznie) oprawą znalazły się w czwartej części The Sims zupełnie nowe elementy. Choć znalazły się też, niestety, błędy oraz niedoróbki. Electronic Arts obiecywało (bo cóż innego mogło robić), że The Sims 4 będą najlepszą odsłoną cyklu. Czy rzeczywiście zasłużyły one na takie miano?
Moje wirtualne ja
Zabawę w The Sims 4 rozpoczynamy oczywiście od wyboru bądź od stworzenia swojej własnej rodziny (możemy też zdecydować się na pojedynczego osobnika). Naturalnie zdecydowaliśmy się na tę drugą opcję, aby przekonać się, jak zmienił się edytor. Otóż tym razem nie mamy już do czynienia z żadnymi suwakami, a simy kreujemy, klikając i przeciągając gotowe elementy wyglądu (ciuchy, fryzury, nosy, usta etc.) z przybornika zlokalizowanego przy brzegu ekranu. Jest to prostsze, szybsze i przyjemniejsze rozwiązanie, ale - z drugiej strony - ogranicza nieco dostępne dotychczas możliwości.
Na etapie kreacji wybieramy także życiową ambicję sima (dojście do obrzydliwego bogactwa czy romansowanie z jak największą liczbą osób), która determinuje także jedną z czterech jego cech charakteru. Pozostałe trzy cechy wybieramy sami. Wszystkie łącznie wpływają na nawyki oraz zachowania sima w określonych sytuacjach. Na przykład pedant będzie sam z siebie dbał o porządek dookoła, a romantyk z większą łatwością będzie nawiązywał relacje z płcią przeciwną.
Simy też czują
Jednak to, o czym napisaliśmy powyżej, znamy już z poprzedniej części. Teraz czas na nowości. Po pierwsze - stany emocjonalne. W The Sims 4 określone zdarzenia bądź czynności mają wpływ na nastrój każdego osobnika, a ten z kolei ma przełożenie na zachowania w kolejnych sytuacjach. Simowi brakuje inspiracji przy pisaniu książki? Wystarczy pooglądać dzieła sztuki. Dostał kosza od blond piękności? Teraz będzie mu trudniej zawrzeć nową znajomość.
Będzie o to trudniej także, gdy sim zapomni umyć się przed wyjściem "na miasto" i będzie czuł się nieswojo. A gdy w końcu uda mu się poznać drugą połówkę, będzie szczęśliwy, a wtedy łatwiej będzie mu odnosić sukcesy na co dzień. I tak dalej, i tak dalej. Jak widzicie, są tu stany emocjonalne zarówno pozytywne, jak i negatywne. Jest ich wszystkich dużo i ich wprowadzenie zdecydowanie ożywiło zarządzanie simami oraz relacje międzyludz... międzysimowe. Szkoda tylko, że tak szybko odkrywamy, że wystarczy wykonać czynność X, aby wejść w stan Y. Związki przyczynowo-skutkowe znajdują się na samym wierzchu i po pewnym czasie stają się oczywiste.
+10 pkt do zręczności
Cieszy, i to bardzo, kolejna zmiana. Wyobraźcie sobie, że autorzy wprowadzili w końcu... multitasking simów. Nareszcie możemy kazać naszemu simowi jednocześnie jeść i rozmawiać z drugą połówką czy wysłać go do ubikacji wraz z tabletem czy telefonem. O tę funkcję prosiło się w The Sims od zawsze i w końcu została wprowadzona. Maxis przebudowało także systemy budowania i urządzania domów, które teraz zostały połączone w jeden oraz znacznie uproszczone. Pomieszczenia stawia się kilkoma ruchami myszy, można je także kopiować, a także - to opcja dla leniwych - korzystać z gotowych projektów, stworzonych przez innych graczy. To się nam podoba.
Świat okrojony
Nie podoba się za to udostępniona w podstawowej wersji gry zawartość, a dokładnie jej liczebność. Autorzy wycięli z gry całą masę rzeczy - począwszy od gazet, poprzez samochody czy baseny, a na otwartym świecie skończywszy. W The Sims 4 w dalszym ciągu możemy wychodzić z domu, ale liczba lokacji została mocno ograniczona. Poza sąsiadami możemy odwiedzać park, muzeum, siłownię, klub.
W stosunku do trzeciej części "czwórka" została naprawdę okrojona. Wszystkiego jest tu mniej. A dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama. Electronic Arts szykuje zapewne cały szereg dodatków, co zawsze było normą, ale nie spodziewaliśmy się, że po naprawdę obszernej "trójce" gra zostanie okrojona w takim stopniu. Czyżbyśmy tym razem musieli płacić nawet za możliwość wybudowania basenu? Poczekamy, zobaczymy, ale tak czy inaczej zbierajcie już simoleony... tfu, złotówki.
Problemy z optymalizacją
Podczas zabawy działały na nas irytująco także częste ekrany wczytywania. Każdorazowe przejście z lokacji do lokacji, nawet na parcelę położoną obok naszej, wiąże się w The Sims 4 z wyświetleniem "loadingu". To powoduje, że po pewnym czasie wychodzenia z domu się zwyczajnie odechciewa. No, ale i tak póki co nie ma za bardzo gdzie wychodzić. Póki co, czyli póki nie pojawią się dodatki.
Widać też, że twórcy spieszyli się, aby zdążyć na premierę. The Sims 4 są niedopracowane, wyświetlają różnego rodzaju błędy, zdarza im się nawet wyrzucić gracza do pulpitu. Nie zachwyca także jakość oprawy graficznej, która oczywiście musiała zostać przygotowana tak, aby grę dało się uruchomić nawet na starszych pecetach, ale mimo wszystko uważamy, że jak na dzisiejsze czasy, The Sims 4 wyglądają najwyżej nieźle. Choć w dalszym ciągu może się podobać wierna poprzedniczkom stylistyka. Simsy w dalszym ciągu wyglądają jak Simsy.
Podsumowanie
Jak najprościej opisać The Sims 4? Wyobraźcie sobie trochę ładniejsze The Sims 3, wzbogacone o stany emocjonalne simów, możliwość wykonywania kilku czynności jednocześnie oraz ulepszony system budowania i urządzania, a jednocześnie z mocno okrojoną zawartością oraz błędami, które prędzej czy później (pewnie prędzej) zostaną przez twórców poprawione. Oto - wypisz, wymaluj - "czwórka". Jak dla nas, to zdecydowanie za mało, aby nazwać ją najlepszą częścią serii. Ba, to według nas najgorsza część serii. Jednak w dalszym ciągu bardzo dobra.