​The Last of Us Part I na PC, czyli słodko-gorzka opowieść - recenzja

The Last of Us Part I po długim oczekiwaniu zadebiutował na pecetach. Jak jedna z najlepiej ocenianych opowieści w historii gamingu prezentuje się na PC? Czy warto sięgnąć po ten tytuł?

The Last of Us to prawdziwy bestseller. Oryginalna gra debiutowała w 2013 roku jako ekskluzywny tytuł wydawany na PlayStation 3. Nieco później deweloperzy z Naughty Dog odświeżyli swoje dzieło i wypuścili w formie remastera na nowszej konsoli PlayStation 4. Obie gry zebrały niesamowicie wysokie oceny. Nad historią zaprezentowaną w TLOU rozpływali się krytycy i posiadacze popularnych konsol od Sony.

Nie mogło być inaczej. Po prawie dziewięciu latach The Last of Us Part I doczekało się pełnoeprawnego remake’u. Gra w zupełnie odnowionym formacie zagościła na konsoli najnowszej generacji PlayStation 5. Teraz po niesamowicie długim okresie oczekiwania gorący tytuł trafił także na półki sklepowe w wydaniu pecetowym i w tym materiale skupimy się właśnie na tym ostatnim produkcie.

Reklama

Fatalny start i problemy techniczne. Spora wpadka Naughty Dog

Niestety już na samym początku musimy wytoczyć najcięższą artylerię. The Last of Us w momencie premiery, a nawet kilka dni po swoim debiucie nie jest produktem w pełni grywalnym na pecetach. Upust swojej frustracji w sieci dało już wielu graczy, więc musimy dać i my. Na szczęście w porównaniu do innych przypadków - na naszym sprzęcie choć z licznymi turbulencjami, produkcję udało się uruchomić i ukończyć.

Tak czy inaczej, niemal od razu po zainstalowaniu i odpaleniu gry natrafiliśmy na pierwsze kłopoty. Ładowanie shaderów w menu głównym potrafi trwać naprawdę bardzo długo, więc najprościej po prostu zostawić grę na dobre pół godziny i powrócić do rozgrywki po czasie... no chyba, że... napotkamy crashe, które w tej produkcji mogą być prawdziwą bolączką.

Już po pierwszych 10 minutach rozgrywki (czyt. przechodzenia fabuły) gra samoistnie się wyłączyła. W tym przypadku pomocne okazało się najprostsze rozwiązanie - ponowne uruchomienie Steama oraz samej gry. To jednak nie koniec bolączek. Jeszcze przez godzinę występowały regularne spadki klatek na sekundę i co rusz na ekranie ujawniał się komunikat "Proszę czekać..." wczytujący kolejne cutscenki i dalsze sekwencje gry. Trudno w tym przypadku mówić o płynności gry i jakiejkolwiek sposobności do radowania się gameplayem.

Co więcej, uruchomiona gra potrafiła całkowicie obciążać podzespoły komputera. Nie zdziwcie się więc, jak ujrzycie maksymalne wykorzystanie pamięci operacyjnej RAM, użycie procesora na poziomie 100% czy korzystanie z maksymalnej dostępnej pamięci na waszej karcie graficznej.

Pokusimy się jednak o odważne nieco stwierdzenie, iż po godzinie problemów większość uciążliwych kwestii faktycznie ustąpiła i poza dwoma sporymi glitchami (unosząca się w powietrzu sylwetka jednej z postaci oraz brak możliwości przejścia do dalszego etapu gry bez ponownego uruchomienia aplikacji) gameplay zaczął nabierać na płynności.

Fotorealizm w The Last of Us rzuca na kolana

Przejdźmy jednak co znacznie przyjemniejszych kwestii. Kiedy gra nabrała rozmachu, a błędy w dużej mierze przeszły do lamusa, można już było w pełni zatopić się w nowej-starej odsłonie The Last of Us. I tak od razu w oczy rzuciła się fantastyczna wręcz oprawa wizualna zarówno w segmentach rozgrywkowych, jak i podczas odtwarzania cutscenek.

Modele postaci czy mimikę twarzy opracowano z ogromną dbałością o szczegóły. Podobnie z resztą można też określić animacje strzelania czy rozprawiania się z przeciwnikami - wszystko to nasycone dynamiką i akcją. Momentami fotorealizm wydobywał się wręcz z ekranu, a komputerowe wydanie TLOU na wysokich i ultra ustawieniach przypominało bardziej film niż grę.

Pasma górskie, strumyki wodne czy postapokaliptyczna infrastruktura miejska w odświeżonej wersji zapierają dech w piersiach za sprawą szaty graficznej, którą udało się zaimplementować w tej produkcji. Oczywiście nie brakuje też upiornych, przyprawiających o ciarki na ciele scen, kiedy stajemy w szranki z zarażonymi w rozmaitej postaci...

Gameplay, funkcje, dodatki i smaczki...

Nie będziemy zbytnio pochylać się nad warstwą fabularną The Last of Us, bo ta już od ponad dekady rozgrzewa serca wielu graczy nie tylko przez świetnie rozpisany scenariusz, ale także kapitalnie zarysowanych bohaterów. Mówimy bowiem o jednej z najlepszych gier przygodowych w historii. W tym materiale skupimy się natomiast na gameplayu i funkcjach, które otrzymujemy w wersji dedykowanej pecetom.

Sama rozgrywka jest bardzo przyjemna i potrafi dostarczyć naprawdę dużo radości nawet tym, którzy historię z TLOU znają doskonale (z PlayStation lub z serialu HBO). Jeśli zaś chodzi o mechaniki, to jak na standardy obecnej branży, nie możemy mówić o rewolucji. Na pewno warto wspomnieć o sprawniejszych algorytmach sztucznej inteligencji czy funkcji ulepszania naszych broni, co wyciągnięto rodem z TLOU Part II.

Na uwagę zasługuje Tryb fotograficzny, dzięki któremu jesteśmy w stanie tak dostosować widok kamery i sposób kadrowania, by uchwycić wymarzone fotki z gry. Narzędzie jest naprawdę zaawansowane, a twórcy do dyspozycji oddali wiele funkcji m.in. konfiguracja głębi ostrości, zasięgu widzenia, jasności, kontrastu i wielu, wielu innych aspektów.

Podobnie jak remake gry na PlayStation 5, wersja pecetowa również otrzymała Modyfikatory rozgrywki, które pozwalają istotnie wpłynąć na nasz gameplay. Dostęp do tego narzędzia otrzymujemy dopiero wtedy, gdy w pełni ukończymy podstawową wersję gry. Możemy w tym miejscu zaimplementować sobie np. wybuchowe strzały, nieskończoną amunicje czy nieskończone wytwarzanie przedmiotów.

Cena z kosmosu?

The Last of Us Part I PC w momencie premiery w wersji podstawowej kosztuje 259 zł, co uznajemy za cenę zdecydowanie zawyżoną. Przypomnijmy jeszcze raz: mówimy w tym miejscu o doskonale znanej większości graczom fabule, odświeżonej grafice, poprawionej sztucznej inteligencji i lekkich modyfikacjach w mechanikach produkcji.

Do tego dochodzi niestety aspekt opisanych na początku LICZNYCH problemów technicznych, które towarzyszą większości pecetowym graczom chcącym zatopić się w postapokaliptycznym przygodowym tytule traktującym o losach Joela i Ellie.

Tak czy inaczej, jeśli już uda Wam się uporać z fatalną optymalizacją sprzętową gry i zażegnać wszystkie crashe, to The Last of Us Part I PC potrafi smakować co prawda jak odgrzewany, ale za to wyborny momentami kotlet...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Last of Us
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy