The Invincible - recenzja. Na taką adaptację Lema czekałem

Od lat marzyłem o adaptacji prozy Stanisława Lema przez twórców gier wideo. Warto było czekać...

The Invincible to gra krakowskiego studia Starward Industries, mocno inspirowana kultową powieścią science fiction Stanisława Lema, pt. "Niezwyciężony". Autorzy ewidentnie chcieli złożyć hołd legendzie, ale nie idąc przy tym po linii najmniejszego oporu, więc wzięli dużo z oryginału, ale tu i ówdzie sporo od siebie dołożyli. Zacznijmy od fabuły. The Invincible jest wierną, choć rozwiniętą adaptacją powieści Lema.

W grze wcielamy się w Yasną, biolożkę, która budzi się na planecie Regis III, nie mając w pierwszej chwili pojęcia, jak się na niej znalazła. To podstawowa różnica między adaptacją a pierwowzorem. Lem opowiadał o załodze statku kosmicznego Niezwyciężony, a Starward Industries skupia się na pojedynczej postacie, a dodatkowo należącej do mniejszego zespołu. Podobny jest natomiast cel - Yasna również musi odkryć, co stało się z jej kompanami, oraz rozwikłać tajemnicę Regis III. W grze nie brakuje niespodzianek i zwrotów akcji. Autorzy niemal przez cały czas utrzymywali mnie w napięciu, a także - podobnie jak Lem - skłonili do filozoficzno-naukowych przemyśleń.

Reklama

The Invincible skupia się na wolnej, opartej na narracji rozgrywce, z mocno ograniczoną ilością mechanik. Czas spędzamy głównie na wędrówkach po powierzchni Regis III, badaniu lokacji, zgłębianiu wiedzy, rozmowach przez kompunikatory oraz - co jakiś czas - podejmowaniu decyzji.  Świadomość, że mamy wpływ na rozwój historii, w połączeniu z kameralnym ujęciem, spokojnym tempem rozgrywki oraz oryginalnym klimatem pozwala na błyskawiczną immersję, która z każdą kolejną godziną dodatkowo wzrasta.

Samo przemierzanie obcej, tajemniczej i z całą pewnością nieprzyjaznej planety to nie lada atrakcja dla każdego miłośnika gatunku. Regis III to planeta pokryta ogromnymi pustyniami, skalistymi formacjami i nękana nieprzewidywalnymi zjawiskami atmosferycznymi. Projektanci umiejętnie wykorzystali paletę kolorów i oświetlenie, aby stworzyć unikalny i wart zapamiętania świat. Choć planeta jest opustoszała, każda konkretna lokacja, którą odwiedzamy, jest bogata w szczegóły.

Oczywiście taki styl rozgrywki - ograniczony i ospały - nie każdemu przypadnie do gustu. The Invincible to bardziej interaktywna opowieść, niż typowa gra wideo. Z drugiej strony, nazwanie jej "symulatorem chodzenia" byłoby też na wyrost. To coś pomiędzy. Jednak z pewnością więcej w niej do poznawania, przeżywania i przemyśleń, niż do ogrywania. Czy jednak nie czegoś takiego spodziewaliśmy się po adaptacji "Niewzyciężonego"? Według mnie to strzał w dziesiątkę. Szkoda tylko, że gra kończy się po około siedmiu godzinach. Chciałbym spędzić z nią jeszcze o co najmniej kilka więcej.

Wizualnie The Invincible robi bardzo dobre wrażenie, m.in. pięknymi i tajemniczymi krajobrazami Regis III, wzbogaconymi o spektakularne oświetlenie czy efekty cząsteczkowe. Choć twórcy nie dysponowali dużym budżetem, oprawa graficzna prawie w ogóle o tym nie świadczy. Prędzej techniczne problemy, takie jak błędy w wykrywaniu kolizji czy szarpnięcia animacji.

Bezbłędnie zrealizowano natomiast udźwiękowienie, które na każdym kroku (czasem - paradoksalnie - przez mocne ograniczenie swojej obecności) podkreśla atmosferę tajemniczości i niebezpieczeństwa Regis III. Na całokształt składają się odgłosy, takie jak szum wiatru czy rozmaite niezidentyfikowane dźwięki; muzyka, która przeważnie brzmi bardzo nastrojowo, ale gdy trzeba, staje się intensywna; oraz przekonująca gra aktorów wcielających się w postacie.

The Invincible to niewątpliwie godna uwagi gra przygodowa oraz udana interpretacja klasyki literatury science fiction, która pozostaje jej wierna, gdzie trzeba, i dodaje coś od siebie tam, gdzie może i powinna. Absolutny must-have dla miłośników gatunku, prozy Stanisława Lema oraz spokojniejszej, skłaniającej do przemyśleń rozgrywki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Invincible
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama