The Hong Kong Massacre - recenzja

​Pamiętacie Hotline Miami? Tę prostą, wciągającą i brutalną grę, która dobrych kilka lat temu podbiła nasze (czytaj: graczy) serca? Jeśli tak, to już wiecie, co was czeka w The Hong Kong Massacre.

Odkąd Hotline Miami ujrzało światło dzienne, żadna gra nie była w stanie powtórzyć jego sukcesu. No, może nie licząc... Hotline Miami 2. Co najmniej kilku deweloperów próbowało, ale z różnym skutkiem. Jednym z naśladowców okazało się studio VRESKI, które przyłożyło się do pracy o wiele bardziej niż pozostali. Swój projekt - mowa o The Hong Kong Massacre - rozpoczęli w 2014 roku i rozwijali go przez pięć lat, aż do teraz. Skoro taki okres wystarczy, by stworzyć hitowego erpega (jak na przykład Pillars of Eternity), to tym bardziej powinien wystarczyć na opracowanie godnego naśladowcy Hotline Miami. Przekonajmy się, czy rzeczywiście tak się stało!

Reklama

Choć The Hong Kong Massacre także opowiada typową gangsterską historię, to jednak rzuca nas w zupełnie inny klimat. Przedstawiony tutaj Hong Kong z lat dziewięćdziesiątych to całkiem inne miejsce niż wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, które poznaliśmy w Hotline Miami. Generalnie atmosferę i sposób przedstawienia akcji można porównać do twórczości Johna Woo (fani "Dzieci Triady" powinni być zachwyceni). Choć rozgrywka toczy się po zmroku, to m.in. za sprawą różnokolorowych neonów i efektów specjalnych (strzały, wybuchy, dymy etc.) na ekranie rzadko panuje ciemność.

W The Hong Kong Massacre czeka na nas pięć rozdziałów po siedem lokacji w każdym. Podobnie jak w Hotline Miami, rozgrywka jest bardzo wymagająca od samego początku, a poziom trudności z czasem tylko rośnie. Wystarczy wspomnieć, że aby zginąć, wystarczy oberwać tylko raz. A gdy zginiemy, musimy powtarzać dany etap od początku. Przygotujcie się więc na dziesiątki powtórzeń (szczególnie na późniejszych planszach). Na szczęście za każdym razem zostajemy przeniesieni do początku etapu w mgnieniu oka, bez jakiegokolwiek ekranu ładowania. Pomimo trudności niełatwo się zniechęcić do dalszej zabawy. Przeciwnie, po każdym zgonie wkurzamy się (w pozytywny sposób) jeszcze bardziej i staramy się zrobić wszystko, by wreszcie dokopać tym wszystkim gościom, którzy do nas strzelają. A gdy w końcu się udaje, satysfakcja jest ogromna.

Opanowanie sztuki celnego strzelania do wrogów to dopiero połowa sukcesu - druga połowa to nauka, jak sprawnie unikać lecącego w nas ołowiu. A możemy to robić na dwa sposoby - albo wykonując uniki, albo spowalniając czas (ta specjalna umiejętność jest niezwykle przydatna, ale zarazem mocno limitowana). Początkowo połączenie tych dwóch rzeczy (czyli strzelania i unikania bycia zastrzelonym) sprawia ogromne trudności, ale później - gdy przestajemy myśleć, co robimy, tylko po prostu to robimy - zaczynamy być w stanie wyczyniać cuda, których jeszcze godzinę wcześniej byśmy się nie spodziewali.

The Hong Kong Massacre wygląda inaczej niż Hotline Miami. Gra nawiązuje estetyką i sposobem wykonania do swojego pierwowzoru, ale tylko do pewnego stopnia. Przede wszystkim - zrezygnowano z rysunkowej, dwuwymiarowej oprawy na rzecz całkiem nieźle wykonanego, trochę bardziej realistycznego 3D. Mowa także o modelach postaci, które wzbogacono o całkiem szeroki wachlarz animacji. Szczególnie widać to po głównym bohaterze, który biega, zakrada się, skacze czy turla się, jakby był prawdziwy. Podobać się mogą także lokacje, które są nie tylko różnorodne i klimatyczne, ale także wykonane z dbałością o szczegóły. Atmosferę krwawej jatki w azjatyckim stylu umiejętnie podkreślono za pomocą ścieżki dźwiękowej. Nie jest może aż tak efektowna, jak ta z Hotline Miami (wybaczcie tę mnogość porównań, ale w przypadku tej gry aż się o nie prosi), ale z całą pewnością trzyma poziom i wywiązuje się ze swojej roli.

Nie trzeba rozpisywać się, do kogo została skierowana The Hong Kong Massacre, sprawa jest bowiem bardzo prosta. Jeśli graliście w Hotline Miami i nie mogliście się doczekać kolejnej odsłony, nie musicie już na nią czekać - sięgnijcie zamiast tego po produkcję studia VRESKI. Powinniście się nią zainteresować także w sytuacji, gdy lubicie dynamiczne i wciągające strzelanki o wysokim poziomie trudności. Gwarantujemy, że przy The Hong Kong Massacre co i rusz będziecie musieli przecierać spocone czoło.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama