The Dwarves - recenzja

Dwarves /materiały prasowe

Krasnoludy są wszędzie - w Wiedźminie, we Władcy Pierścieni, w Warhammerze, w Świecie Dysku... Teraz doczekały się własnej gry.

To aż dziwne, że tak mało miejsca poświęcono im do tej pory w grach wideo. Te stworzenia - niskie, krępe, zawsze chętne do hucznej zabawy i skore do walki - zdobyły naprawdę liczne grono fanów. Jednak niedawno światło dzienne ujrzała światło dzienne The Dwarves. To pełnoprawne RPG, w którym krasnoludy grają pierwsze skrzypce, przygotowane przez studio KING Art Games (znane przede wszystkim z serii The Book of Unwritten Tales).

The Dwarves została zainspirowana pięciotomową serią Markusa Heitza o tym samym tytule. KING Art Games podjęło współpracę z nim, czego efektem powinna być interesująca fabuła. Niestety, nie mieliśmy przyjemności zapoznać się z książkowym oryginale i nie możemy się do niego odnieść, ale historia, którą poznaliśmy w The Dwarves, okazała się całkiem wciągająca (oczywiście pod warunkiem, że lubicie fantasy i krasnoludy, ale zakładamy, że w innym przypadku nie czytalibyście w ogóle tej recenzji).

Reklama

Choć, trzeba przyznać, nie zaskakuje ona oryginalnością. To kolejna opowieść o drodze pokonywanej od zera do bohatera. W The Dwarves wcielamy się w Tungdila, krasnoluda-sierotę, wychowanego przez potężnego maga, który pewnego dnia wysyła go w świat z zadaniem. Okazuje się ono znacznie trudniejsze i poważniejsze niż początkowo się wydawało. Tym samym rozpoczynamy ponad dziesięciogodzinną przygodę, podczas której przychodzi nam zwiedzić całkiem spory kawał fantastycznego świata.

KING Art Games mocno inspirowało się papierowym pierwowzorem, o czym świadczą chociażby książkowe sceny, prezentowane podczas podróży po mapie świata. Szkoda jednak, że twórcy nie pozwolili nam zejść choć na krok z określonej przez scenarzystę ścieżki. Historia jest liniowa i choć czasami musimy podjąć jakąś decyzję (dotyczy to praktycznie tylko zadań pobocznych), to nie ma ona większego wpływu na ciąg dalszy rozgrywki. No, nie licząc błędów, które mogą poskutkować... końcem gry.

W The Dwarves nie uświadczycie takiej swobody gry (nawet w kwestii eksploracji) czy tak rozbudowanych dialogów, jak w czołowych RPG-ach (jak Wiedźmin czy Dragon Age). To, że macie wpływ na rozgrywkę, odczujecie dopiero podczas walki. Potyczki mają taktyczny charakter - toczą się w czasie rzeczywistym, ale w każdej chwili możemy włączyć pauzę i wydać na spokojnie polecenia kontrolowanym przez nas bohaterom. Przyjemnie patrzeć, jak krasnoludy rozrzucają przeciwników na lewo i prawo swoimi potężnymi uderzeniami.

Jednak model starć ma też swoje minusy. Po pierwsze - krasnoludom zdarza się wykonywać polecenia z opóźnieniem. Po drugie - sztuczna inteligencja bywa głupia jak krasnoludzki but. Po trzecie - z czasem potyczki zaczynają nużyć. To z kolei wynika m.in. z tego, że prawie cały czas walczymy z użyciem broni białej (wiemy, że to naturalne w przypadku krasnoludów, ale mimo wszystko przydałoby się więcej rodzajów broni), a nasi podopieczni mają limit umiejętności, z których mogą korzystać (moglibyśmy co kilka poziomów doświadczenia otrzymywać dodatkowy slot).

Grafika w The Dwarves plasuje się na średnim poziomie, ale projekty lokacji i zastosowana kolorystyka potrafią ucieszyć oko. Gorzej prezentują się postacie oraz sposób ich animacji. Złego słowa nie możemy natomiast napisać o muzyce, która znakomicie pasuje do świata gry i umiejętnie podkreśla klimat krasnoludzkiej przygody.

Mieliśmy nadzieję, że krasnoludy doczekają się znacznie lepszej gry niż The Dwarves. Tymczasem studio KING Art Games wydało na świat zwykłego przeciętniaka, który nie ma szans w starciu z wiodącymi RPG-ami. Jednak zagorzali fani klimatów fantasy - a w szczególności krasnoludzkich historii - mogą rozważyć jej zakup.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy