The Callisto Protocol - recenzja - survival horror, który wystraszyć może najtwardszych

Jeśli miło wspominasz serię Dead Space, nie mogło cię spotkać nic lepszego.

Chodzi mi nie tylko o nadchodzącą wielkimi krokami premierą remake'u pierwszej części cyklu, ale także o wydany parę dni temu The Callisto Protocol. Za produkcję tej gry odpowiada ten sam zespół, który wydał na świat Dead Space'a (z Glemen Schofieldem na czele). Czuć to na każdym kroku i choć nie wszystko zasługuje w niej na pochwałę, miłośnicy survival horrorów powinni się nią czym prędzej zainteresować (jeśli jeszcze tego nie zrobili).

The Callisto Protocol przenosi nas o trzy wieki w przyszłość. Głównym bohaterem opowiedzianej historii jest Jacob Lee, więzień przeniesiony do zakładu karnego o zaostrzonym rygorze na Kallisto, jednym z księżyców Jowisza. Na miejscu sprawy przybierają nieoczekiwany obrót. Więźniowie z nieznanej przyczyny zaczynają zamieniać się w krwiożercze bestie, a Jacob - zamiast odbywać swoją karę - musi walczyć o życie i szukać drogi ucieczki.

Reklama

The Callisto Protocol to pełnokrwisty (w przenośni i dosłownie) survival horror. Co prawda, gra daje nam możliwość strzelania z broni palnej, ale przez większość czasu albo się skradamy, albo rozprawiamy się z mutantami (zwanymi tutaj biofagami) przy użyciu broni białej. Najciekawiej prezentuje się rękawica grawitacyjna Jacoba, dzięki której można unosić przeciwników i rzucać nimi we wszystkie strony.

Walka jest satysfakcjonująca, choć z czasem może doskwierać jej schematyczność. Twórcy postawili na surową prezentację, pozbawioną nawet tak podstawowych, wydawałoby się, elementów, jak pasek zdrowia. Początkowo możemy jedynie wyprowadzać ciosy - pojedyncze lub w seriach - ale później odblokowujemy dodatkowe, potężniejsze ruchy. Ważne jest także opanowanie obrony - bloków oraz uników. Nie zabrakło także efektownych finisherów. Sterowanie jest dość specyficzne, więc nie przestraszcie się (przynajmniej nie tego). W ciągu godziny, może dwóch, na pewno je opanujecie.

Ostrzegam, że The Callisto Protocol to gra naprawdę brutalna. Już nawet nie chodzi o to, że nie powinny się do niej zbliżać dzieci, bo to raczej oczywiste, ale czasami może się okazać zbyt mocna także dla starszych osób o słabych nerwach. To poziom przemocy, który można porównać na przykład do Mortal Kombat. Jucha leje się na lewo i prawo, a odpadające czy rozrywane kończyny to chleb powszedni. Przygotujcie się też na przykład na oglądanie wnętrza ludzkiego ciała. A także na niemałe wyzwanie. The Callisto Protocol nawet na średnim poziomie trudności potrafi dać nieźle w kość. Na wysokim zaś to już prawdziwy koszmar.

To, na co najbardziej liczyłem w The Callisto Protocol, był klimat. Na szczęście pod tym względem studio Striking Distance wykonało doskonałą pracę. Autorzy umiejętnie budują atmosferę, stopniowo dozując napięcie. Wykorzystują do tego wzorowo zarówno obraz, jak i udźwiękowienie. Podczas zabawy niemal cały czas czułem się zaszczuty, a moja głęboko skrywana klaustrofobia wyszła na wierzch. Nie wszystkim przypadną do gustu stosowane dosyć często jump scare'y, ale według mnie twórcy z nimi nie przesadzili.

Na przedpremierowych materiałach The Callisto Protocol prezentowało się świetnie i z podobnym poziomem wykonania zetkniecie się w końcowym produkcie. Pod warunkiem, że kupicie wersję na konsole nowej generacji (miejcie na uwadze, że twórcy nie przygotowali darmowego upgrade'u). Bawiąc się na PlayStation 5, byłem zachwycony modelami postaci, szczegółowością otoczenia czy grą świateł i cieni. Z wrażenia oglądania interaktywnego filmu wybijała mnie tylko dosyć drewniana mimika twarzy. No i spadki liczby klatek na sekundę.

Zawiodłem się chyba jedynie na fabule. The Callisto Protocol ma wszystko, czego oczekuje się od survival horroru... chyba że ktoś liczy na innowacyjność. Tej tutaj nie uświadczycie. To swoisty hołd oddany serii Dead Space, w którym pełno rozwiązań z pierwowzoru. To samo tyczy się opowieści. Pełno w niej ogranych i przewidywalnych motywów. Szkoda, bo nie brakuje w niej także naprawdę dobrych momentów.

Gdyby scenarzyści przyłożyli się trochę bardziej, mielibyśmy survival horror bliski ideału. No, ale jakoś bardzo daleko od ideału The Callisto Protocol też się nie znajduje. To bardzo dobra gra, która powinna zadowolić wszystkich miłośników gatunku. Szczególnie tych, którzy z łezką w oku (i z ciarkami na plecach) wspominają Dead Space'a.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Callisto Protocol
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy