The Bridge Project

Przez myśl by mi nie przeszło, że przyjdą takie czasy, gdy - zamiast grać w najnowsze przeboje od Electronic Arts, Ubisoftu czy Activision - będę... budował mosty. A takie czasy właśnie nadeszły.

Styczeń - co roku, ale tegoroczny chyba w szczególności - był dla graczy miesiącem posuchy wywołującej niecodzienne zachowania. Bo kto jeszcze miesiąc czy dwa temu pomyślałby, że "z braku laku" zacznie interesować się symulatorami budowania mostów? Ja na pewno nie, ale sytuacja niejako mnie do tego zmusiła. Znalazłem się pod ścianą, bez żadnych potencjalnych hitów w szufladzie "do zrecenzowania". Znalazła się w niej za to Bridge Project, niezależna produkcja, będąca niepisaną następczynią Bridge Builder sprzed paru lat, której - zważając na okoliczności - nie wypadało nie dać szansy.

Reklama

Nasze zadanie w Bridge Project jest proste. Czeka na nas szereg plansz, na których musimy wybudować most, po którym będzie w stanie przejechać pociąg, czołg czy kilka samochodów, a czasem także taki, pod którym będzie mógł przepłynąć statek. Proste, ale gwarantuję wam, że nie łatwe. Za każdym razem dysponujemy określonymi z góry materiałami, które musimy połączyć w taki sposób, by zapewnić konstrukcji stabilność. Wychodzimy od kilku wyznaczonych punktów zaczepu, a to, co później zrobimy, to już tylko i wyłącznie efekt naszej pomysłowości oraz intuicji. Owszem, pierwsze poziomy nie nastręczają zbyt wielu trudności, ale to tylko rozgrzewka przed prawdziwymi wyzwaniami.

Bridge Project wymusza na nas ciągłe stosowanie metody prób i błędów. Nikt nie pomyślał (albo pomyślał, ale uznał, że to zbędne) o wprowadzeniu do gry samouczka, w którym nauczylibyśmy się podstaw budowy mostów czy co nieco o dostępnych materiałach (drewno, żelazo czy stal) bądź elementach (belki, tłoki, cięgna podnośniki etc.). Wszystkiego trzeba się domyślać, a przede wszystkim sprawdzać w praktyce. Po kilku/kilkunastu/kilkudziesięciu niepowodzeniach w końcu przekonujemy się, jak działa to i owo. Ale zanim do tego dojdzie, zaklniecie nieraz pod nosem. Tym bardziej, że mosty należą do nader wrażliwych konstrukcji. Wystarczy jeden drobny błąd, a pod ciężarem pociągu czy paru samochodów widowiskowo runą.

Po zakończeniu naszej konstrukcji przystępujemy do sprawdzaniu. Po moście przejeżdża wspomniany pociąg, czołg, autobus czy cokolwiek innego. Niekiedy jego wytrzymałość sprawdzają także na przykład trzęsienia ziemi. Jeśli wszystko się powiedzie i pojazdy dostaną się na drugą stronę, możemy sobie pogratulować. Jeżeli nie, przystępujemy do poprawiania projektu. Raz, drugi, trzeci... Każda plansza to co najmniej kilka podejść. Ale w końcu, gdy uda nam się opracować konstrukcję idealną, możemy się nią pochwalić znajomym. Ponadto możemy własnoręcznie przygotować wyzwania dla konstruktorów mostów. Autorzy zawarli w grze stosowny edytor.

Bridge Project - w przeciwieństwie do Bridge Builder - został przedstawiony w całkowicie trójwymiarowej oprawie, co nie tylko poprawia wrażenia wzrokowe, ale również pozwala na obracanie widoku i oglądanie budowanych mostów z różnych ujęć. Z technicznego punktu widzenia gra jest przestarzała, ale estetycznie zaprojektowania. Autorzy przygotowali w sumie cztery różne środowiska: miejskie, wiejskie, kanion oraz różnorodne. W każdym z nich oglądamy inne widoki - raz są to wieżowce, innym razem młyn, jeszcze innym góry. Zawsze przyjemniej patrzy się na takie zróżnicowane plansze niż na jednorodne tło.

Nie mogę polecić Bridge Project nikomu, dla kogo liczą się przede wszystkim Call of Duty, FIFA i Assassin's Creed. To propozycja przede wszystkim dla inżynierów z zamiłowania, którzy marzą o intelektualnym wyzwaniu. Wszyscy pozostali mogą mieć pewne opory przed przekonaniem się do tej gry. Brak samouczka czy rozbudowanej instrukcji będzie je tylko wzmagać. Poniższa ocena jest sugestią dla przeciętnego zjadacza chleba. Jeśli jednak masz duszę inżyniera, dodaj do niej śmiało dwa punkty.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Symulatory
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama