Studio BlackMill Games postanowiło spróbować zająć swoje miejsce na rynku sieciowych, wojennych strzelanek. To, co wyróżnia ich najnowszą produkcję, to realizm. A co poza tym ma do zaoferowania?
Tannenberg rozwija się powoli niczym sytuacja na froncie podczas pierwszej wojny światowej. Gra już od listopada 2017 roku była dostępna w ramach wczesnego dostępu, ale na jej pełną wersję musieliśmy czekać aż dwa lata. I to tylko na PC. A BlackMill Games miało ambicję zdobycia sympatii także graczy konsolowych, toteż po przeszło roku doczekaliśmy się także wydania na PlayStation 4 i Xboksy One. Czy było warto?
Być może kojarzycie Verdun. Była to pierwsza gra BlackMill Games wydana w ramach cyklu 1914-1918 WW1 Game Series. Tannenberg jest drugą. Celem twórców było pokazanie pierwszej wojny światowej w możliwie jak najbardziej realistyczny, a zarazem wciągający sposób. To strzelanka skoncentrowana w stu procentach na trybie wieloosobowym. Nie ma w niej żadnej kampanii dla pojedynczego gracza, więc osoby oczekujące fabuły osadzonej w realiach pierwszej wojny światowej powinny zainteresować się Battlefieldem 1.
W Tannenberg - w przeciwieństwie do Verdun - mamy możliwość wzięcia udziału w walkach toczących się we wschodniej części Europy. To spora gratka dla mieszkańców tego regionu. Autorzy odtworzyli takie lokacje, jak chociażby Ukraina, Rumunia, Bałtyk czy Przemyśl. I zrobili to bardzo dobrze - wszystkie miejsca cechuje spora liczba szczegółów, a krajobrazy trudno pomylić z zachodnią częścią Europy czy którąkolwiek inną częścią świata. Wspomnijmy w ramach ciekawostki, że inspiracją do stworzenia gry była bitwa pod Tannenbergiem, która miała miejsce w 1914 roku.
Realizm nie kończy się na odwzorowaniu plansz. Gra pozwala nam wcielić się w żołnierza walczącego po jednej z kilku stron konfliktu i postrzelać z wiernie odtworzonego uzbrojenia. Przeniesiono do niej w sumie ponad 60 rodzajów broni. Każda z nich nie tylko wygląda inaczej, ale daje nieco odmienne wrażenia ze strzelania oraz możliwości na polu walki. BlackMill Games odwzorowało wiernie także umundurowanie wszystkich oddziałów. Osoby zainteresowane historią i militariami powinny odczuwać podwójną satysfakcję.
Tannenberg oferuje trzy tryby zabawy - i tym samym przechodzimy do pierwszej z jej wad. To zdecydowanie zbyt mało. W zasadzie większe wrażenie potrafiły zrobić na mnie tylko Manewry, w których bierze udział 40 graczy podzielonych na dwie drużyny. W ramach tych drużyn zostają oni jeszcze dodatkowo przydzieleni do czteroosobowych oddziałów. Kluczem do sukcesu w tej formule jest współpraca. Jeśli nie będziemy potrafili uzupełniać się wraz ze swoimi kompanami, na pewno przegramy. Zabawa jest dzięki temu bardziej taktyczna i bardziej emocjonująca. Pozostałe dwie opcje zabawy to standardowe strzelanie - albo drużynowe (Wyniszczenie), albo indywidualne (Deathmatch na Karabiny). Nic szczególnego.
Nie tylko trybów jest w Tannenberg zbyt mało. Plansz także powinno być zdecydowanie więcej niż... sześć. Cóż z tego, że wszystkie z nich mają swój indywidualny charakter i są bogate w szczegóły, skoro po kilku godzinach spędzonych z grą mamy ją już wyraźnie dosyć? Po tak długim czasie oczekiwania na wersję konsolową BlackMill Games powinno zaoferować znacznie więcej.
A co z samą rozgrywką? Rzeczywiście jest bardziej realistyczna niż choćby w Battlefieldzie 1. Nie ma mowy o bezmyślnym bieganiu z karabinem i strzelaniu do wszystkiego, co się rusza (szczególnie w Manewrach, ale nie tylko). To prawie zawsze kończy się tragicznie. Dlatego też osoby, którym zależy na bardziej swobodnej zabawie, bez tak dużego nacisku na realizm, powinny zwrócić się raczej w stronę Battlefielda czy Call of Duty.
Tym bardziej, jeśli zależy im na wysokiej jakości wykonania. Tannenberg grą atrakcyjną wizualnie z pewnością nie jest. Generalnie, gdzie nie popatrzeć, tam w oczy bije przeciętność. Ale grafika to nie wszystko. Autorzy nie przyłożyli się także zbytnio do optymalizacji. Pomimo takiej sobie oprawy musicie przygotować się na spadki animacji, które w niektórych momentach mogą doprowadzić was do pasji. Tu i ówdzie można natrafić też na doczytujące się na naszych oczach tekstury czy dziwne działanie modelu fizycznego.
Podsumowując, Tannenberg to gra skierowana do specyficznej grupy graczy. W szczególności do tych zainteresowanych militariami, historią i mających ochotę postrzelać w nieco bardziej realistycznej formule niż w tej zaoferowanej w Battlefieldzie czy Call of Duty. Jednak także oni będą musieli przymknąć oko na wady, takie jak niewielka liczba trybów, niewielka liczba map, przeciętna grafika czy problemy techniczne.