Stray - recenzja gry, czyli dlaczego warto być kotem
Jedna z najbardziej wyczekiwanych gier tego roku. Zachęcające zwiastuny i dosyć duże oczekiwania. Usiądźcie wygodnie. Opowiem Wam o nie(zwykłym) symulatorze chodzenia kotem.
Kiedy BlueTwelve Studio poinformowało o swoich planach, gracze podnieśli się ze swoich miejsc i hucznie wykrzyczeli jednym głosem: nareszcie będzie można wcielić się w kota. Bo czyż nie takie było utopijne dziecięce marzenie wielu z nas?
Stray to produkcja, w której wcielamy się w samotnego, odłączonego od bliskich i przyjaciół kota, który nie wie, że za chwilę znajdzie się w zupełnie nieznanej dla niego cywilizacji, w dzikim cyberpunkowym mieście wypełnionym po brzegi dziwnymi robotami.
Przed czworonożnym pupilem jawić się będzie wiele tajemnic do odkrycia, zagadek do rozwiązania i jak to w przypadku kota bywa - zwiedzenia tego, co do tej pory przez niego niezdobyte (tzn. nieoznaczone).
Twórcy nie zamierzają rozwlekać z akcją i nadmierną liczbą filmowych scenek. Naszego głównego bohatera poznajemy niemal od razu... i tak samo szybko zapoznajemy się z jego naturą. Poczynania rudego ulubieńca obserwować będziemy z perspektywy trzeciej osoby... i uwierzcie, że w przypadku tej produkcji ten aspekt to naprawdę olbrzymia wartość dodana!
Wspomnianą kocią naturą producentom gry udało się oddać dosyć wiernie. Mamy bowiem tutaj do czynienia z mnogą liczbą zachowań charakterystycznych dla kota: łaszenie i przymilanie się do nogi, wymachiwanie ogonkiem niczym szabelką, miauczenie, drapanie ścian i dywanów, podatność na głaskanie oraz oczywiście to, co stanowi sedno i sens całej mechaniki gry Stray, czyli skakanie.
Podczas naszej kociej wędrówki jesteśmy w stanie dostać się w wiele niezmierzonych i nieodkrytych zakamarków miasta. Sama mechanika wspinania się, skakania i eksploracji dopracowana i dopieszczona została przez twórców w zadowalającym stopniu tak, że ciężko się do czegoś zasadnie przyczepić. Poruszanie się kotem jest przyjemne oraz intuicyjne. Ten aspekt nie powinien stanowić problemów zarówno dla weteranów przygodówek, jak i początkujących.
Jeśli już wspomniałem o mieście, to nie sposób nie docenić jego walorów estetycznych. Neonowe barwy wydobywają się z każdej ciasnej uliczki, z każdego miejsca i z każdej niemal lokacji, którą eksplorujemy. Nasycenie barw potrafi płynnie zmieniać się w zależności od tego, w którą stronę zwrócimy naszą kamerę. Iście cyberpunkowy klimat to jedna z pierwszych rzeczy, która przykuła moją uwagę. I tutaj muszę przyznać, że świat zaprojektowany przez twórców imponuje starannością, rozległością i immersją, którą można bardzo szybko poczuć i się w niej zatopić na dobre. Dodatkowo w grze mamy do czynienia ze światem wielowymiarowym - nasz futrzak dzięki swojej zwinności jest w stanie dostać się nawet na najwyższe drapacze chmur.
Świetna oprawa graficzna dopełniona jest również klimatyczną, nieco majestatyczną ścieżką dźwiękową. Ta zmieniać się będzie wraz z pokonywaniem kolejnych etapów gry. Kiedy trzeba przyspieszyć akcje - poczujemy to od razu. Z kolei gdy na ekranie dzieje się mniej - twórcy delektują nas nieco lżejszymi tonami.
Pod grafiką i dźwiękiem kryje się całkiem spora warstwa fabularna. Mnie ona osobiście urzekła na tyle, że bez poczucia znużenia eksplorowałem tajemnicze zakątki lokacji stworzonych przez BlueTwelve Studio. Immersja zapewniona jest na odpowiednim poziomie, a poczucie satysfakcji z gry naturalnie powoduje klasyczny efekt "utraty poczucia czasu".
Stray zdecydowanie stawia na pierwszym miejscu aspekty związane z eksploracją i dedukcją. Nasz dociekliwy czworonóg z pomocą swojego przyjaciela, robota B-12, będzie musiał zbierać przedmioty (wykazując się przy tym spostrzegawczością), by je wykorzystać, wchodzić w interakcje z innymi niezależnymi postaciami i finalnie łączyć fakty.
Cutscenek nie mamy wiele, powiedziałbym nawet, że deweloperzy umieścili je tylko wtedy, gdy już naprawdę były niezbędne. Narracje prowadzona jest skrzętnie, zgrabnie bez zbędnych przerywników i zapychaczy, które czasami mogłyby wprowadzić najprościej rzecz ujmując - nudę.
Z czym będziemy mieli jeszcze do czynienia w Stray? Z całą pewnością są to zagadki - cała ich paleta. Te jednak nie są jakoś przesadnie wymagające. Rozwiązanie prostych łamigłówek powinno przyjść nam dosyć szybko, niezależnie od tego na jakim poziomie eksperckim jesteśmy jeśli chodzi o gry przygodowe. Wszak trzeba przyznać, że czasami trzeba ruszyć głową.
Gracz będzie musiał wykazać się również zręcznością, ale zdecydowanie aspekt ten nie stanowi priorytetu dla producentów gry. Zróżnicowana rozgrywka oparta na wielu mechanikach nie nuży, chociaż po kilku godzinach gry można odczuć, że pewne rzeczy są schematyczne i po prostu się powtarzają.
Podczas samej rozgrywki napotkałem podczas swojej kociej wędrówki dwa małe błędy, które w żaden sposób nie wpłynęły na jej odbiór, a tym bardziej na potencjalnie utrudnione ukończenie gry. Po prostu wystąpiły, ale są na tyle błahe, że z całą pewnością twórcy poprawią je w mgnieniu oka.
Wspomniałem wcześniej o barwnej, ciekawej i spójnej fabule, która wynurza się spod klimatycznego cyberpunkowego świata. Wobec niej można skonstruować jeden poważny zarzut - zdecydowanie jest za krótka. Przejście gry zajęło mi blisko 6 godzin, a gdyby mniej czasu poświęcić na pewne drobne elementy, to z całą pewnością gameplay można skrócić o dodatkowe 60 minut.
Tak czy inaczej, Stray to świetna propozycja dla wszystkich miłośników kotów oraz fanów przygodowych gier akcji z domieszką elementów zręcznościowych. Gra powinna wpasować się również w gusta zwolenników cyberpunkowej, niekiedy dosyć mrocznej, lecz klimatycznej konwencji. Nie sposób nie docenić rozmachu, pieczołowitości i dbałości o detale.
Stray to dla mnie doskonała i niezapomniana, choć krótka przygoda. Długo wyczekiwana premiera gry spełniła (przynajmniej moje) oczekiwania i poza kilkoma mankamentami ciężko zarzucić jej coś więcej. Bycie kotem to świetne przeżycie. Wam również polecam to poczuć.