Stasis - recenzja

Oj, dawno nie mieliśmy do czynienia z przygodówką point & click w klimacie horroru science-fiction. Czas nadrobić zaległości!

Gatunek przygodówek kojarzy się przede wszystkim z mniej lub bardziej przyziemnymi, ale jednak pozytywnymi tematami. Tymczasem studio Brotherhood zdecydowało się stworzyć point & click, które klimatem najbardziej przypomina serię Dead Space oraz filmy o Obcym. W Stasis przenosimy się do odległej przyszłości, w której podróże międzygwiezdne oraz przechodzenie w stan hibernacji są czymś zupełnie normalnym i niemal codziennym.

Głównym bohaterem gry jest niejaki John Maracheck (Jan Mareczek?), który wyrusza w międzyplanetarną podróż wraz z rodziną, aby pewnego dnia (nocy?) wybudzić się na pokładzie opustoszałego statku kosmicznego. W pobliżu nie ma jego rodziny, nie wiadomo też, gdzie dokładnie się znajduje (ani on, ani rodzina).

Reklama

Fabuła w Stasis rozpoczyna się tajemniczo i w taki też sposób prowadzona jest dalej. Odkrywamy ją stopniowo, eksplorując klaustrofobiczne wnętrza statku kosmicznego i odnajdując różnego rodzaju zapiski. Atmosfera jest mroczna i nie przestaje taka być ani na moment. Gra nie jest może klasycznym horrorem, który skupia się na straszeniu. Owszem, atmosfera jest ciężka (grając, nieustannie odczuwamy lekki niepokój) i zdarzają się też momenty, kiedy trudno nie podskoczyć w fotelu, ale na pierwszym miejscu znajdują się tutaj elementy typowe dla najlepszych przygodówek. W Stasis - poza wspomnianą wciągającą fabułą - mamy eksplorację intrygujących lokacji, zbieranie przedmiotów oraz rozwiązywanie zagadek.

Te ostatnie mogą nastręczyć sporych trudności nawet doświadczonym graczom. Czasem wymagają od nas znalezienie określonego przedmiotu i wykorzystania go w wyznaczonym miejscu, a kiedy indziej musimy wykazać się logicznym myśleniem oraz co najmniej niezłą pamięcią. Jeśli myśleliście o przejściu Stasis jednym tchem, to uprzedzamy od razu, że najprawdopodobniej wam się to nie uda. Ta gra wymaga czasu, skupienia i cierpliwości. Ale czy nie takie właśnie były najlepsze przygodówki w latach dziewięćdziesiątych, które do dziś wspominamy z łezką w oku? No właśnie...

Stasis pod wieloma względami jest więc przygodówką jak z dawnych, dobrych lat, ale na pewno jest ona mniej typowa, jeśli idzie o sposób ukazania. Mówimy bowiem o perspektywie izometrycznej, która co prawda była stosowana w podgatunku point & click (na przykład w Sanatorium), ale bardzo rzadko. Tylko potwierdza to fakt, że po wpisaniu w wyszukiwarce Google hasła "isometric point & click" otrzymujemy wyniki wskazujące prawie wyłącznie na Stasis. Jednak ta forma prezentacji sprawdza się bardzo dobrze.

Jeszcze ważniejsze jest natomiast to, że Stasis to po prostu bardzo ładnie "narysowana" gra. Wszystkie lokacje oraz obiekty zostały zaprezentowane w dwóch wymiarach i wcale nie mamy tego twórcom za złe. Wszystkie projekty budują mroczny, ponury i szary klimat horroru science-fiction. Co prawda niektóre elementy (na przykład animacje) przypominają, że mówimy o produkcji niskobudżetowej, ale ogólny odbiór jest jak najbardziej pozytywny.

Nie możemy się natomiast przyczepić do udźwiękowienia, które tylko podkreśla panującą tu atmosferę grozy i niepokoju. Spodobał nam się dobór i wykorzystanie odgłosów pochodzących z otoczenia - szmerów, szumów, stuków, krzyków... a także muzyka, za którą odpowiada sam Mark Morgan, czyli autor utworów, które mogliśmy usłyszeć przede wszystkim w pierwszych dwóch częściach Fallouta. Pamiętajcie, aby grać w Stasis tylko na słuchawkach!

Stasis to bardzo miła niespodzianka, która przydarzyła się - całe szczęście! - jeszcze przed premierami wszystkich jesiennych przebojów. Dzięki temu mogliśmy spędzić z nią kilka naprawdę klimatycznych i angażujących godzin. Zdecydowanie było warto. Jeśli tylko lubicie przygodówki, science-fiction i horrory, jest to dla was gra idealna. Chociaż wystarczy być miłośnikiem przygodówek z dobrymi scenariuszami, aby docenić produkcję Brotherhood.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama