Star Wars: Battlefront - solidna dawka mocy w najlepszym wydaniu

Na początek jedna istotna informacja - Star Wars: Battlefront to NIE Battlefield w uniwersum "Gwiezdnych wojen".

Takie błędne mniemanie było niezwykle popularne wśród graczy oczekujących na najnowszą produkcję studia EA DICE. Skłamalibyśmy, gdybyśmy napisali, że w Star Wars: Battlefront nie czuć ducha Battlefielda, ale to gra wyraźnie inna - pod pewnymi względami lepsza, pod innymi gorsza. Po kilkunastu godzinach spędzonych na potyczkach online możemy wskazać, jakie są silne, a jakie słabe strony sieciowego shootera osadzonego w uniwersum George'a Lucasa.

Reklama

Dla wielu graczy największą zaletą Star Wars: Battlefront będzie to, że... jego akcja toczy się właśnie w świecie "Gwiezdnych wojen". Klimat typowy dla filmów Lucasa (konkretnie - dla części od czwartej do szóstej) czuć tutaj na każdym kroku. Podczas zabawy odwiedzamy lokacje znane z wielkiego i szklanego ekranu, wcielamy się w kultowych bohaterów, kierujemy popularnymi pojazdami (zarówno latającymi, jak i kroczącymi), a z głośników cały czas dobiegają odgłosy oraz muzyka znane z trylogii. Każdy fan "Gwiezdnych wojen" poczuje tutaj mocniejsze bicie serca, a być może nawet wzruszy się, gdy stanie twarzą w twarz z Darthem Vaderem czy Lukiem Skywalkerem, podczas gdy w tle przygrywać będzie marsz imperialny. Przeżycia - świetne!

Jednak nie dajmy się zwieść oprawie. W końcu Star Wars: Battlefront należy ocenić uczciwie jako grę, a nie jako zabawkę dla fanów "Gwiezdnych wojen". Przejdźmy zatem do konkretów. Nowa produkcja EA DICE oferuje rozgrywkę w dziewięciu zróżnicowanych trybach. Część z nich znamy praktycznie z wszystkich sieciowych strzelanek. Potyczka to typowy team deathmatch, Ładunek to nic innego, jak "gwiezdnowojenna wariacja" na temat capture the flag, zaś w Supremacji bawimy się w przejmowanie określonych punktów na mapie (w sumie we 40 osób). W Strefie Zrzutu walczymy o kontrolę nad spadającymi w różnych miejscach kapsułami, a w Pogoni za droidami nasza uwaga skupia się na rywalizacji o cztery roboty.

W Star Wars: Battlefront są też jednak opcje zabawy, których nie znajdziecie w żadnej innej grze. To Atak AT-AT, w którym rebelianci bronią się przed imperium atakującym przy użyciu tych wielkich kroczących maszyn, starając się je zniszczyć. To Łowy na bohatera, gdzie jeden z graczy wciela się w jedną z kultowych postaci (dostępni są: Darth Vader, Imperator Palpatine i Boba Fett po stronie imperium albo Luke Skywalker, Han Solo i Leia Organa po stronie rebelii), a ten, kto go zabije, przejmuje pałeczkę i staje się celem całej reszty. To Bohaterowie i Złoczyńcy, w którym naprzeciw siebie stają dwie drużyny składające się z bohaterów. I to w końcu Eskadra, w której możemy toczyć podniebne bitwy za sterami Tie Fighterów czy X-Wingów.

Podczas rozgrywki w większości trybów emocji jest co nie miara. EA DICE wykorzystało swoje doświadczenie do stworzenia naprawdę dobrze zbilansowanej i angażującej mechaniki. Bitwy, w których bierzemy udział, są nieraz równie efektowne, co te, które oglądaliśmy w filmach (szczególnie jest tak w trybach Supremacja i Atak AT-AT). Może i rdzeń rozgrywki przypomina to, co znamy z Battlefielda, ale autorzy dołożyli kilka nowych rozwiązań. O niektórych, takich jak możliwość wcielenia się w postacie i pokierowania pojazdami z "Gwiezdnych wojen", już wspomnieliśmy.

Jak to się w ogóle odbywa? Na każdej mapie znajdują się hologramy, które możemy zbierać. Pod takim hologramem może się kryć właśnie możliwość przeniesienia się w skórę któregoś z bohaterów lub za stery określonego pojazdu. Po podniesieniu go wciskamy na chwilę dwa przyciski na padzie i voila! Pod hologramami kryją się także różnego rodzaju gadżety, takie jak działka przeciwpiechotne do rozstawienia czy potężne granaty do jednorazowego użytku. Cały ten system działa świetnie.

W każdej potyczce, w której bierzemy udział, zbieramy punkty, które pozwalają nam awansować na kolejne poziomy. W ten sposób odblokowujemy dostęp do coraz to nowych rodzajów broni oraz kart i jednocześnie zdobywamy kredyty, za które możemy je kupować. A propos kart - to następne ciekawe rozwiązanie. Kryją się pod nimi zarówno gadżety (takie jak plecak odrzutowy czy różnego rodzaju granaty), jak i pewne okresowe power-upy (jak ulepszona celność).

Na każdą bitwę możemy zabrać dwa gadżety i jeden power-up. Jedne i drugie aktywujemy w dowolnej chwili - i z gadżetu, i z power-upu możemy skorzystać tylko raz, a później musimy odczekać, aż dana karta znów będzie dostępna. Jednym z przydatnych power-upów jest ogniwo chłodzące, które pozwala nam szybko schłodzić broń, gdy ta się przegrzeje.

To kolejna różnica między Star Wars: Battlefront i Battlefieldem. Jeśli doprowadzimy do przegrzania się broni (w wyniku zbyt wytężonego z niej strzelania), to będziemy musieli odczekać chwilę, aż ostygnie, i przez ten czas będziemy bezbronni. Jedne giwery grzeją się szybciej, inne wolniej. Podobnie jak jedne spisują się lepiej na mniejsze dystanse, a inne na duże odległości. Jedne strzelają szybciej, ale zadają mniejsze obrażenia, a inne są śmiercionośne (jeden strzał - jeden trup), ale ich szybkostrzelność pozostawia wiele do życzenia. Innymi słowy - każdy znajdzie w arsenale egzemplarz, który będzie pasował do jego stylu gry.

Do tej pory napisaliśmy wyłącznie o tym, co w Star Wars: Battlefront dobre. Teraz czas na to, w czym gra wypada wyraźnie gorzej od swojego - bądź co bądź - protoplasty, czyli Battlefielda. Po pierwsze - EA DICE zrezygnowało z klas postaci. Szkoda, bo to wyraźny uszczerbek w mechanice rozgrywki. Z chęcią pogralibyśmy na przykład strzelcem wyborowym, który polowałby na wrogów z daleka, inżynierem, który potrafiłby robić różnicę dzięki różnego rodzaju gadżetom czy droidom, albo pilotem, który nie miałby sobie równych w pojedynkach podniebnych.

Kolejną, chyba jeszcze większą słabą stroną Star Wars: Battlefronta jest stosunkowo uboższa zawartość. Z początku człowiek cieszy się ogromnie z tego, że może powalczyć w hangarze na Tatooine, w którym stacjonuje Sokół Millenium, czy w rebelianckiej bazie Echo położonej zaśnieżonym na Hoth, a na horyzoncie ukazują mu się raz na czas Jawowie albo pocieszne Ewoki, ale później - i to dość szybko - zaczyna mu doskwierać znikoma liczba map. W sumie możemy walczyć tylko na czterech planetach: Tatooine, Hoth, Endor i Sullust. Kolejne będą wprowadzane, ale w formie odpłatnych DLC. Nie podoba nam się ta praktyka.

I jeszcze jedna wada. Star Wars: Battlefront - w przeciwieństwie do Battlefielda - nie posiada kampanii fabularnej, na którą tak bardzo liczyliśmy, gdy przeczytaliśmy pierwsze zapowiedzi gry. Co prawda EA DICE zawarło w niej tryb dla pojedynczego gracza oraz opcję kooperacji na podzielonym ekranie, jednak na tle multiplayera prezentują się one bardzo blado. Po pół godzinie walki ze sztuczną inteligencją odpuściliśmy, bo omal nie zasnęliśmy.

Natomiast na sam koniec jeszcze jedna zaleta. Chodzi o oprawę audiowizualną, która zrobiła na nas naprawdę dobre wrażenie. Grę testowaliśmy na PlayStation 4 i musimy przyznać, że choć widać, iż twórcy musieli pójść na pewne ustępstwa, aby móc utrzymać stałe 60 klatek na sekundę, to jednak liczba szczegółów - latających w powietrzu fragmentów tkanin, unoszącego się kurzu, łamiących się drzew, falujących na wietrze gałęzi - jest tutaj naprawdę ogromna. Oko cieszą setki przecinających powietrze wystrzałów z blasterów, dziesiątki wybuchów czy niebo pełne latających i ostrzeliwujących się okrętów gwiezdnych i myśliwców. Naprawdę, niewiele widzieliśmy bardziej widowiskowych starć niż te w Star Wars: Battlefront.

Podsumowując, Star Wars: Battlefront mógłby być grą lepszą i bogatszą, ale i tak wypada naprawdę świetnie. Przez te kilkanaście godzin, które spędziliśmy na wojnie między imperium a rebelią, bawiliśmy się po prostu świetnie i na pewno na tym nie poprzestaniemy. Nie możemy się też doczekać dodatków, za które niestety trzeba będzie zapłacić, ale które, mamy nadzieję, wydłużą czas zabawy o kolejne dziesiątki godzin. Ocena? Bardzo mocna ósemka. A jeśli jesteście fanami "Gwiezdnych wojen", to śmiało dodajcie jeszcze jedno oczko. Niech Moc będzie z wami!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Star Wars Battlefront
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy