Z recenzją Star Wars: Battlefront II wstrzymaliśmy się kilka dni z pełną premedytacją. Wiedzieliśmy, że sytuacja jest... dynamiczna.
Już dawno żadna gra nie wywołała takiej burzy, jak druga odsłona Star Wars: Battlefront. Pierwowzór otrzymał mieszane recenzje głównie ze względu na skąpą zawartość, która była następnie rozszerzana za dodatkowymi, niemałymi opłatami (w formie DLC do kupienia w wersji cyfrowej). Na Electronic Arts posypały się gromy: "kupiłem wybrakowaną grę za ponad 200 złotych i muszę zapłacić drugie tyle za dodatki?!".
Można się było spodziewać, że "Elektronicy" zmienią swoją strategię i w Star Wars: Battlefront II zawartości będzie znacznie więcej. I jest. 18 lokacji zamiast 4, 14 herosów zamiast 6, 39 pojazdów zamiast 11... Te liczby robią wrażenie. Mało tego, wydawca obiecał, że wszystkie dodatki, które ukażą się z czasem (pierwszy już w grudniu, przy okazji premiery filmu "Star Wars: Ostatni Jedi"), zostaną zaoferowane za darmo. Spełnienie marzeń?
No, nie do końca. Okazało się bowiem, że Electronic Arts, nie mogąc zarobić na płatnych DLC, musi zmonetyzować swoją grę w inny sposób. I tak oto w Star Wars: Battlefront II pojawił się obszerny system ulepszeń, opartych głównie o gwiezdne karty, które zdobywamy najczęściej, kupując tzw. lootboksy. A za lootboksy płacimy kredytami, zdobywanymi poprzez rozgrywkę lub... mikrotransakcje. Znów na "Elektroników" posypały się gromy: "kupiłem grę za ponad 200 złotych i jeszcze muszę wydawać setki złotych, żeby odblokować jej zawartość?!".
Zapłacić trzeba było także za dostęp do kultowych postaci, jak Darth Vader czy Luke Skywalker. Piszemy jednak "było", ponieważ tuż przed premierą gry Electronic Arts podjęło decyzję o całkowitym, tymczasowym wyłączeniu mikrotransakcji. Pewnie wrócą one w przyszłości, ale prawdopodobnie nie będą miały żadnego wpływu na szanse graczy w potyczkach (kupowane rzeczy będą bardziej kosmetyczne). Aktualnie wszystko, co jest do kupienia w Star Wars: Battlefront 2, można zdobyć wyłącznie poprzez grę. No i w końcu możemy się skupić na ocenie samego Star Wars: Battlefront II, a nie obranego przez Electronic Arts modelu biznesowego.
Star Wars: Battlefront II - w przeciwieństwie do "jedynki" - oferuje kampanię fabularną dla pojedynczego gracza. Poznajemy w niej historię Iden Versio, dowódczyni tajnego, imperialnego oddziału Inferno (tak tajnego, że prawie nikt z Imperium nie wiedział o jego istnieniu). Historia rozpoczyna się tuż przed zniszczeniem przez Sojusz Rebeliantów drugiej Gwiazdy Śmierci i śmiercią Imperatora Palpatine'a. Gracz może wreszcie popatrzeć na galaktyczny konflikt z perspektywy kogoś z Imperium. To nie lada gratka dla każdego fana "Gwiezdnych wojen".
Gratką będą także kolejne misje, w których... no, nie zdradzimy wam, co czeka na was w dalszej części kampanii, bo popsulibyśmy wam zabawę, ale jeśli kochacie "Gwiezdne wojny", będziecie zachwyceni. Może sama rozgrywka nie zachwyca (widać, że mamy do czynienia z dostawką do multiplayerowej strzelanki), podobnie jak fabuła (nie oczekujcie wielkich niespodzianek ani twistów), ale pomimo tego w singlu można się świetnie bawić. Pochwalić należy także realizację przerywników filmowych (których jest tu całkiem sporo) oraz grę aktorską (główni bohaterowie w cutscenkach wyglądają prawie jak żywi).
A w multiplayerze? Do wyboru mamy te same tryby rozgrywki, co poprzednim razem: Galaktyczny Szturm (duże bitwy dla 40 graczy), Natarcie Myśliwców (starcia z udziałem myśliwców), Natarcie (dwie ośmioosobowe drużyny wykonują zadania), Potyczka (20-osobowy deathmatch) oraz Bohaterowie i Złoczyńcy (czterech bohaterów na czterech złoczyńców). Nie wiadomo natomiast, dlaczego zabrakło znanego z "jedynki" odpowiednika capture the flag. Więcej nowości jest na liście map. Wśród nowych lokacji są m.in. Kashyyyk, Takodana, Naboo, Kamino czy Baza Starkiller.
Rdzeń rozgrywki pozostał niezmieniony. Star Wars: Battlefront II to w dalszym ciągu casualowa strzelanka, która nie wymaga bardzo dużej wiedzy o taktyce. Jeśli jednak chcecie sobie w niej naprawdę dobrze radzić, musicie wyćwiczyć nie lada refleks i wyczucie. A także poznać lepiej gwiezdne karty i dopasować je do swojego stylu gry. "Dwójka" daje pod tym względem naprawdę dużo możliwości.
Zmian jest niewiele, ale niektóre są mocno odczuwalne. Przede wszystkim dostępu do bohaterów czy pojazdów nie zdobywamy poprzez zbieranie żetonów na mapie, a poprzez zdobywanie punktów (za eliminowanie przeciwników czy wykonywanie zadań). Każda postać czy każdy pojazd ma swoją cenę. Ponadto "Elektronicy" skończyli z łączeniem się graczy w dwójki. Od teraz przy każdym respawnie jesteśmy dobierani losowo z innymi graczami w maksymalnie czteroosobowe drużyny. To według nas największa strata. W "jedynce" spędziliśmy dziesiątki godzin, grając w multiplayerze w stałych parach, ze znajomymi. Od teraz łączenie się z kolegami praktycznie nie ma sensu. Poza tym, że biegamy wówczas po tych samych planszach, nic to nie daje.
Już Star Wars: Battlefront wyglądał świetnie, a "dwójka" pod tym względem wypada jeszcze lepiej. "Elektronicy" wykonali ogrom pracy, projektując plansze. Każda lokacja - czy mała, czy duża - jest tak dopracowana i bogata w szczegóły, że co chwilę chcieliśmy się zatrzymać i pooglądać widoki. Oko cieszą także efekty specjalne - wystrzały, wybuchy, płonące szczątki... Modele postaci nie są tak efektowne (szczególnie, jeśli mowa o animacjach), ale nie ma to aż takiego znaczenia, bo i tak rzadko mamy okazję się im przyjrzeć.
Co do udźwiękowienia, jest tak, jak można się było spodziewać - doskonale. To "Gwiezdne wojny" pełną gębą. Czy walczymy na planetach, czy w przestrzeni kosmicznej, czujemy się, jakbyśmy przenieśli się do któregoś z filmów. Zarówno muzyka i dźwięki (broni, myśliwców, postaci) brzmią perfekcyjnie. Ponurym żartem jest jedynie polski dubbing, który polski oddział Electronic Arts dodał jakby na siłę. Większość polskich głosów brzmi fatalnie i nie pozwala wczuć się w akcję. Na szczęście język można zmienić w ustawieniach (grę testowaliśmy na PlayStation 4).
Star Wars: Battlefront 2 zdobył dość niskie oceny w recenzjach, ale bez wątpienia wynikały one w dużej mierze z kontrowersyjnego systemu mikropłatności, który na tę chwilę jest wyłączony. Dlatego też możemy śmiało wystawić grze "ósemkę". Jeśli mikropłatności powrócą w dokuczliwej postaci, odejmijcie od tej oceny oczko. Ponadto, jeżeli jesteście fanami "Gwiezdnych wojen", dodajcie punkt.