Squid Game: Bez pardonu – recenzja. Serial zachwycił tłumy, a gra?
Squid Game: Bez pardonu przenosi brutalną rywalizację z ekranu na nasze ekrany. Ale czy chaos i humor wystarczą, by zatrzymać nas na dłużej?
Squid Game: Bez pardonu - w przeciwieństwie do brutalnego, serialowego pierwowzoru - podchodzi do tematu z lekkością, przypominając bardziej kreskówkowy turniej. Ale czy taka interpretacja działa? Na pierwszy rzut oka - jak najbardziej. Gra rozpoczyna się z 32 graczami, którzy mierzą się w trzech rundach, w których ostatecznie zostaje wyłoniony zwycięzca. jednego zwycięzcę. Kolorowa, kreskówkowa oprawa łagodzi wizję brutalności, która w serialu trzymała nas w napięciu. Jednak nie dajcie się zwieść - każda minigra to walka na śmierć i życie.
Twórcy czerpią garściami z serialu, ale dodają też sporo od siebie. Lalka - czerwone światło? Klasyka. Olbrzymia lalka odwraca się i czuwa, by nikt nie ruszył się, gdy patrzy - wystarczy jeden fałszywy krok, by ukryci snajperzy zdjęli nas z planszy. Ale twórcy podkręcają poziom trudności - raz gramy na lodowisku, kiedy indziej chowamy się w trawie.
Pozostałe gry są równie kreatywne. Bezpieczne wysepki wymagają utrzymania się na znikających platformach, podczas gdy Skok przez lawę stawia nas nad gorącą cieczą i zmusza do balansowania na kolumnach. Spóźnienie do szkoły to wyścig przez przeszkody, które wyglądają jak koszmarne podwórko szkolne - z elektrycznymi basenami i pędzącymi autobusami.
To, co wyróżnia Squid Game: Bez pardonu, to wprowadzenie broni i chaosu w grze. Baseballowy kij? Proszę bardzo. Śnieżki? Dlaczego nie. Wszystko to potęguje wrażenie anarchii, ale równocześnie daje nowe możliwości - czasem trafnie wymierzony cios może uratować nas przed przegraną, a czasem przypadkiem pchnie wprost do mety.
Każda postać zaczyna z równymi szansami, ale wraz z osiąganiem kolejnych poziomów zyskujemy nowe zdolności, takie jak tarcze ochronne czy przyspieszające buty. System kosmetycznej personalizacji sprawia z kolei, że plansze zapełniają się coraz bardziej różnorodnymi postaciami.
Wraz z postępem gra staje się trudniejsza. Minigry mają pięciogwiazdkowy system trudności - od prostych do absurdalnie wymagających. Aby przetrwać, trzeba nie tylko wiedzieć, co robić, ale też unikać błędów innych graczy, którzy równie dobrze mogą nas pociągnąć na dno.
Squid Game: Bez pardonu to bardziej Fall Guys na sterydach niż brutalna opowieść o przetrwaniu. Kolorowa oprawa, chaos i humor zastępują ciężar emocjonalny serialu. Dla jednych będzie to zaleta, dla innych - wada. Jeśli oczekiwaliście ponurej atmosfery i ciężkiego klimatu, możecie poczuć się zawiedzeni.
Ale jako niezobowiązująca gra online - działa świetnie. Mechaniki są proste, chaos daje mnóstwo frajdy, a różnorodność minigier zapewnia zabawę na wiele godzin. Dodanie systemu broni i zdolności rozwija formułę, a brak mikrotransakcji dających przewagę to miły ukłon w stronę graczy. Miłym ukłonem jest też pełna polska wersja językowa.
Squid Game: Bez pardonu nie próbuje być mrocznym, brutalnym survivalem. To raczej anarchistyczna wersja Fall Guys - z bronią w ręku i nieco większym nastawieniem na chaos. Jeśli szukasz dynamicznej, krótkiej rozrywki, to propozycja warta uwagi. Fani serialu mogą poczuć się zagubieni, ale ci, którzy szukają zabawy bez zobowiązań, odnajdą się tutaj szybko.
PS. Gra jest dostępna na smartfonach i tabletach dla wszystkich abonentów Netflixa.