SpellForce 3: Fallen God - recenzja

SpellForce 3: Fallen God /materiały prasowe

​Niezależnie od tego, czy graliście w poprzednie rozszerzenie SpellForce 3, czy nie, powinniście się zainteresować kolejnym, zatytułowanym Fallen God.

Oczywiście pod warunkiem, że lubicie strategie czasu rzeczywistego wzbogacone o elementy RPG. To połączenie sprawdziło się w "podstawce", w pierwszym dodatku (pod tytułem Soul Harvest) i sprawdza się też w drugim rozszerzeniu, które kilka dni temu trafiło na moje konto na Steamie. Z przyjemnością raz jeszcze odwiedziłem magiczny świat Eo i nie zawiodłem się - Fallen God wypada co najmniej tak dobrze, jak Soul Harvest.

SpellForce 3: Fallen God rzuca nas na kontynent o nazwie Urgath i wprowadza zupełnie nową rasę - trolle. Historia przybliża postać młodego wodza imieniem Akrog, który zostaje wygnany wraz z innymi przedstawicielami swojego ludu. Co więcej, musi uporać się z polującymi na nich kłusownikami. Na szczęście nie wszystko stracone. Akrog i jego podopieczni wciąż mają szansę na przetrwanie. Wystarczy, że uda im się... wskrzesić zmarłego boga. Warto zaznaczyć, że to, jak zakończy się ta opowieść, zależy od decyzji, które podejmiemy w poszczególnych momentach gry.

Reklama

Scenariusz przygotowany z myślą o drugim dodatku nie jest specjalnie odkrywczy, ale dalsze losy Akroga śledziłem z zaciekawieniem. Jego autorzy przygotowali kilka niespodzianek, a napisane przez nich dialogi są bez wątpienia mocną stroną gry. Co ważne, SpellForce 3: Fallen God to samodzielny dodatek, który nie wymaga ani posiadania "podstawki", ani znajomości opowiedzianej w niej historii. Nie musicie też wiedzieć nic o poprzednim rozszerzeniu, by zrozumieć wszystkie wydarzenia.

SpellForce 3: Fallen God nie rewolucjonizuje rozgrywki, ale nie oznacza to absolutnie, że oferuje sztampową kampanię. Wręcz przeciwnie, twórcy wspięli się na bardzo wysoki poziom kreatywności, projektując poszczególne misje. W niektórych skupiamy się bardziej na eksploracji, w innych musimy pozyskiwać surowce albo znaleźć jakiś przedmiot, a w jeszcze innych toczymy emocjonujące starcia. W dalszym ciągu mamy do czynienia z interesującym połączeniem strategii czasu rzeczywistego z grą fabularną, która nie pozwala się nudzić. Atrakcji wystarczy na całą kampanię, której przejście może zająć nawet około dwudziestu godzin.

To, że w rozszerzeniu nie dochodzi do żadnej rewolucji w rozgrywce (której zresztą chyba nikt się nie domagał), nie oznacza, że twórcy nie wprowadzili pewnych nowinek. Na przykład w grze nie tworzymy jednej postaci, a całą drużynę, a system rozwoju opiera się częściowo o dokonywanie wyborów podczas dialogów. To nic wielkiego, ale miło, że autorom dalej chce się bawić konwencją. Szkoda natomiast, że nie udało im się zoptymalizować czasów ładowania, który tak jak irytowały do tej pory, tak irytują nadal.

Można powiedzieć, że SpellForce 3: Fallen God to dodatek idealny. Jego autorzy pozostawili bez zmian wszystko to, co grało do tej pory, a jednocześnie znaleźli sporo czasu i chęci, by pobawić się konwencją, dialogami czy zadaniami stawianymi przed graczem. Na każdym kroku czuć, że to rozszerzenie absolutnie niewymuszone, tylko zrodzone z ambicji i przyjemności tworzenia. Jeśli graliście w "podstawkę", poprzedni dodatek i dalej nie mieliście dość, kupcie je koniecznie. A jeżeli nie mieliście jeszcze przyjemności zagrać w SpellForce 3, a lubicie zarówno RTS-y, jak i RPG-i, możecie śmiało spróbować, zaczynając właśnie od Fallen God.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy