Sniper Elite III: Afrika - recenzja

​Wydawało się, że konkurencja między Sniper: Ghost Warrior a Sniper Elite wyjdzie obu seriom na dobre, a póki co nie wychodzi na dobre... żadnej.

Z pojedynku pomiędzy Sniper: Ghost Warrior (autorstwa polskiego City Interactive) oraz Sniper Elite (w wykonaniu brytyjskiego Rebellion) zwycięsko wychodziła do tej pory raczej ta druga seria, ale jej trzecia odsłona dowodzi, że i Brytyjczycy obrali nie do końca dobry kierunek. Sniper Elite III: Afrika nie zaskakuje absolutnie niczym i nie wprowadza żadnych nowinek, o które aż się prosiło. To po prostu "dwójka", tylko że z innymi, afrykańskimi krajobrazami.

Karabinem i lornetką w III Rzeszę

Rebellion do prac nad Sniper Elite III: Afrika zatrudniło wyjątkowo przeciętnych scenarzystów. Gra toczy się w okresie drugiej wojny światowej. Alianci podejrzewają, że naziści pracują nad tajną bronią, która ma przechylić szalę zwycięstwa na ich korzyść. Gracz wciela się ponownie w snajpera Karla Fairburne'a, który zostaje wysłany do Afryki, aby ukrócić plany hitlerowców.

Reklama

Nic wymyślnego, a dalej nie jest ani trochę lepiej. Fabuła - prowadzona za pomocą rysowanych wstawek oraz cutscenek na silniku gry - jest do bólu sztampowa i przewidywalna. A postacie, które w niej występują, cierpią na kompletny brak wyrazistości.

Zdecydowanie bardziej interesujący może wydać się udostępniony już dodatek - "Polowanie na Szarego Wilka" - w którym na celownik bierzemy samego Hitlera! Żeby nie było zbyt łatwo - autorzy postanowili nieco utrudnić nam wykonanie tego zadania poprzez wykorzystanie w scenariuszu sobowtóra fuhrera.

Powtórka z rozrywki

Wracając jednak do podstawowej wersji, to jeśli graliście w poprzednią część serii, wiecie doskonale, czego spodziewać się po Sniper Elite III: Afrika. Gra stanowi bardzo staranną kopię "dwójki". Wyjaśnimy tylko tym, którzy jeszcze ze Sniper Elite nie mieli do czynienia, że jest to dość realistyczny symulator snajpera, w którym o sukcesie nie mają co marzyć gracze wzorujący się na Rambo. W bezpośrednich starciach nie mamy tutaj szans i w kolejnych misjach musimy skupić się na bezszelestnym przekradaniu się z miejsca w miejsce, cichym zabijaniu wrogów oraz - przede wszystkim - strzelaniu z karabinu snajperskiego.

To ostatnie wymaga koncentracji, cierpliwości, znajomości zasad balistyki oraz ich wykorzystania. Autorzy niczego w tej kwestii nie popsuli i zasady odpowiedzialne za strzelanie oraz noszenie kul są wciąż realistyczny i stanowią największy atut gry. Jeśli macie dosyć otwartego strzelania i chcecie spróbować czegoś bardziej wysublimowanego, Sniper Elite III: Afrika powinien was zainteresować.

Przyjemność ze strzelania zwiększają znane z poprzedniej części, efektowne ujęcia rentgenowskie, ukazujące nam efekty naszych strzałów w najdrobniejszych szczegółach. Każde trafienie możemy zobaczyć z bliska, na prześwietleniu, obserwując odstrzeliwane fragmenty kości czy przebijane narządy wewnętrzne. Niezwykle brutalne scenki, niektóre wręcz budzące niesmak, ale nie da się im odmówić widowiskowości. Mając na uwadze, że strzelamy do wirtualnych żołnierzy, można czerpać z ich oglądania sporo radości. Ale tylko do czasu. Rentgenowskie ujęcia - które oglądamy tu na każdym kroku - szybko przestają cieszyć, a zaczynają męczyć.

Dobra kampania dźwignią gry

Szkoda jednak, że Rebellion nie zdołało stworzyć interesującej i różnorodnej kampanii, którą przechodziłoby się z takim samym zaciekawieniem, jak chociażby tę z Wolfenstein: The New Order czy z pierwszego lepszego Call of Duty. Autorów można pochwalić za to, że dali nam całkiem sporo swobody (do celu można kroczyć nieco różnymi ścieżkami), ale cóż z tego, skoro zadania są do bólu powtarzalne i nie zaskakują żadnymi nieznanymi dotychczas rozwiązaniami? Gra wymaga więc nie tylko cierpliwości, ale również dużej dozy tolerancji. Jakością misji przypomina - niestety - rodzimego Snipera.

Na podobnym poziomie plasuje się sztuczna inteligencja naszych wrogów. Ci czasem zaskakują głupotą, a czasem... oszukują. Otóż bywa, że nie zostajemy zauważeni, stojąc parę metrów od grupki strażników, ale bywa też, że zostajemy dostrzeżeni, pomimo że jesteśmy ubrani na zielono i kucamy w gęstych krzakach. Według mnie, sztuczna inteligencja powinna być najważniejszym elementem do poprawy przez Rebellion przy okazji "trójki", ale najwyraźniej Brytyjczycy uznali, że "dobrze jest tak jak jest". A niestety dobrze nie jest.

Technicznie bez zmian

Pod względem wizualnym Sniper Elite III: Afrika to także kopia "dwójki". Oczywiście zmieniło się diametralnie tło wydarzeń, co należy uznać za zmianę na plus, ale technicznie Rebellion nie poszło ani o krok do przodu. Jednak trzeba przyznać, że pomimo tego gra prezentuje się dość ładnie i w dalszym ciągu aktualnie. O większe zmiany Brytyjczycy powinni pokusić się w kolejnej odsłonie serii (o ile takowa powstanie).

Sniper Elite III: Afrika nie jest grą złą. To dająca sporo radości zabawa w snajpera, ale o niewykorzystanym potencjale, a do tego przesadnie odtwórcza w stosunku do poprzedniczki. Gdyby autorzy przygotowali więcej zmian (zbieranie punktów doświadczenia? rozwój bohatera? zarządzanie arsenałem?), ciekawszą fabułę i bardziej różnorodną kampanię, moglibyśmy otrzymać grę snajperską marzeń. A tak...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sniper Elite III: Afrika
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama