Silent Hill 2 Remake – recenzja. Mistrzowski powrót do mglistego miasteczka
Silent Hill 2 to jedna moich ulubionych gier z dawnych lat. Naprawdę mocno trzymałem kciuki, aby tworzony przez Bloober Team remake tego kultowego horroru wyszedł dobrze. Cóż, dobrze nie wyszedł. Wyszedł... świetnie!
Wraz ze mną miliony fanów wirtualnego horroru czekały z niecierpliwością, aby ponownie zanurzyć się w mroczny, duszny klimat mglistego miasteczka. Remake wprowadza nowoczesne rozwiązania, ale zachowuje to, co czyniło oryginał niezapomnianym przeżyciem. Bloober Team we współpracy z Konami podjął się nie lada wyzwania, ale efekty pracy krakowskiego studia są naprawdę imponujące.
Gra ponownie opowiada mroczną i zawiłą historię Jamesa Sunderlanda, który otrzymuje list od zmarłej żony, Marii. Ukochana pisze, że czeka na niego w ich "specjalnym miejscu", w tytułowym miasteczku. Mężczyzna, choć dobrze wie, że Maria nie żyje, chwyta się brzytwy i wyrusza na poszukiwania. Od razu daje się wyczuć, że nie będzie to typowa podróż. Silent Hill to miasteczko, gdzie rzeczywistość miesza się z koszmarem, a każdy krok Jamesa zdaje się prowadzić go głębiej w świat, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje.
Obok fabuły najmocniejszym punktem Silent Hill 2 Remake jest to, na co chyba wszyscy liczyli najbardziej: atmosfera. Twórcy znakomicie uchwycili atmosferę oryginalnej gry, która nadal wywołuje ciarki na plecach. Miasto wciąż jest spowite gęstą mgłą, która nie tylko ogranicza widoczność, ale także wzbudza uczucie niepokoju i izolacji (oryginalnie był to sposób na ukrycie ograniczeń technicznych PlayStation 2, który przypadkowo przerodził się w znakomity zabieg, tworzący niepowtarzalny klimat). Przemierzanie opustoszałych, mglistych ulic i ciasnych, ciemnych pomieszczeń wywołuje nieustanne poczucie zagrożenia.
Pod względem fabularnym Silent Hill 2 Remake w dużej mierze pozostaje wierny oryginałowi, ale wprowadza kilka interesujących zmian. Dialogi są często wiernym odwzorowaniem tych z 2001 roku, jednak nie brakuje nowych scen i dodatkowych wątków, które pogłębiają zarówno postacie, jak i całą opowieść.
James Sunderland, główny bohater, to człowiek złamany psychicznie i emocjonalnie, który wyrusza na poszukiwania żony, choć doskonale wie, że ukochana nie żyje. Dzięki udoskonalonym animacjom twarzy i mimice emocje Jamesa są teraz jeszcze bardziej wyraziste - widać, jak mężczyzna cierpi i walczy ze swoimi wewnętrznymi demonami. Naprawdę bezpodstawne i bezsensowne były przedpremierowe dyskusje o rzekomych, niepotrzebnych zmianach w wyglądzie protagonisty.
Postacie drugoplanowe również zyskały przy okazji wznowienia. Bloober doskonale wczuł się w ich motywacje, aby przedstawić je jeszcze bardziej sugestywnie. Każda postać, którą James spotyka na swojej drodze, jest jakby odbiciem jego wewnętrznych zmagań, zaś nowe sceny i dialogi pomagają te zmagania oddać jeszcze lepiej. W tę historię bardzo łatwo się wczuć i bardzo trudno o niej zapomnieć.
System walki, który w pierwotnej wersji bywał krytykowany, został teraz znacząco ulepszony - starcia są bardziej dynamiczne i dają większą satysfakcję. W dużej mierze udało się to osiągnąć dzięki zmianie perspektywy na kamerę zza ramienia bohatera. Początkowo walczymy kawałkiem drewna, ale później sięgamy też po broń palną, chociaż amunicja do niej jest mocno ograniczona. Oczywiście nie mogło zabraknąć bliskich spotkań z Piramidogłowym, pielęgniarkami czy manekinami. A skoro o nich mowa, to wydaje mi się, że kreatury stworzone na nowo stały się jeszcze bardziej przerażające.
Pomimo wszystkich - skądinąd pozytywnych - zmian Silent Hill 2 nadal nie stawia na akcję. To wciąż survival horror pełną gębą. Walka jest ważna, ale to nie ona stanowi główny punkt programu. Twórcy rozumieją, że prawdziwy horror kryje się nie w tym, co widzimy, ale w tym, co pozostaje poza zasięgiem wzroku. A ów zasięg z czasem staje się coraz bardziej ograniczony. W końcu światło z naszej latarki staje się tak wątłe w starciu z wszechobecną ciemnością, że ledwie wiemy, dokąd zmierzamy.
Zdecydowanie poza walką ważniejsza jest eksploracja, poszukiwanie przedmiotów (przydatnych bądź koniecznych do popchnięcia fabuły dalej) czy skradanie się między przeciwnikami (każde starcie może skończyć się dla nas tragicznie, a jeśli będziemy angażować się we wszystkie, niechybnie poniesiemy śmierć). Jednym z filarów gameplayu są też - podobnie jak w oryginale - zagadki. W remake'u wypadają równie dobrze, co wcześniej. Część z nich odświeżono, ale rdzeń pozostawiono bez zmian. Co ciekawe, tym razem możemy wybrać (spośród trzech dostępnych) poziom trudności - zarówno w walkach, jak i w łamigłówkach. Lubisz wyzwania? Proszę bardzo. Chcesz pograć głównie dla fabuły i klimatu? Żaden problem. Każdy może "cieszyć się" tym koszmarem w swoim tempie.
Grafika w remake'u robi ogromne wrażenie. Unreal Engine 5 pozwolił odtworzyć miasto z niesamowitą dbałością o szczegóły. Co parę kroków zatrzymywałem się, aby przyjrzeć się porzuconym samochodom, przykurzonym meblom, podniszczonym ścianom, popękanym deskom czy zardzewiałym drzwiom. Wiele elementów świata gry wygląda niemal fotorealistycznie. Już pierwsza lokacja dowiodła, że Bloober to prawdziwi mistrzowie w projektowaniu... lasów, a dalej jest co najmniej tak dobrze, jeśli nie lepiej. Gęsta mgła, będąca wizytówką serii, buduje klimat, ale też potęguje uczucie napięcia. Twórcy zrobili też znakomity użytek z oświetlenia i cieniowania. Stosowane przez nich zabiegi mogą posłużyć za materiał szkoleniowy dla twórców survival horrorów.
Niestety, jeśli chcecie podziwiać kunszt graficzny Silent Hill 2 Remake w pełnej krasie, musicie zadowolić się 30 klatkami na sekundę, dodatkowo niezbyt stabilnymi (w niektórych lokacjach szarpnięcia animacji są dość wyraźne). Bloober przygotował też opcję zabawy w 60 FPS-ach, ale wówczas musicie liczyć się z zauważalnym spadkiem jakości. Szkoda, że nie udało się połączyć wysokiej jakości grafiki z chociaż 40 FPS-ami. Cóż, pozostaje czekać na PlayStation 5 Pro.
Muzyka skomponowana przez Akirę Yamaokę ponownie zachwyca - jego mroczne, ambientowe utwory doskonale podkreślają ciężką atmosferę grozy, która towarzyszy nam na każdym kroku, potęgując uczucie osamotnienia i zagrożenia. Świetną pracę wykonali też dźwiękowcy. Dobiegające do naszych uszu odgłosy są tak sugestywne, że grając w słuchawkach, trudno choćby przez chwilę zachować spokój. Ostatnio bałem się tak bardzo, grając w Visage. A wcześniej? Nie przypominam sobie.
Silent Hill 2 Remake to nie tylko odświeżony klasyk. To absolutnie fenomenalny hołd oddany temu, dzięki czemu oryginał stał się legendą wirtualnego koszmaru. Bloober Team zdał egzamin na piątkę - stworzył grę, która perfekcyjnie łączy stare z nowym. To survival horror, który w równym stopniu zainteresuje miłośników oryginału (dla których przygotowano szereg dodatkowych niespodzianek) oraz zupełnie nowych graczy, szukających mocnych wrażeń. Silent Hill 2 Remake to zdecydowanie jeden z najlepszych horrorów, jakie ukazały się w ostatnich latach. Brawo, Bloober.