Commandos, Desperados, Robin Hood... Pamiętacie w ogóle jeszcze te tytuły? Shadow Tactics to ich duchowy następca.
Shadow Tactics: Blades of the Shogun to gra przeznaczona dla osób, które wolą główkować, planować, zakradać się i stosować wybiegi taktyczne niż wdawać w otwarte potyczki i popisować gibkością palców. Produkcja studia Mimimi czerpie pełnymi garściami z pomysłów i osiągnięć takich gier, jak wspomniane Commandos, Desperados czy Robin Hood. To strategia taktyczna, w której przenosimy się do feudalnej Japonii (brawo dla twórców za decyzję, aby osadzić akcję swojej gry właśnie w tym miejscu i w tym okresie!) i wykonujemy szereg misji dla szoguna.
Scenariusz w Shadow Tactics nie jest specjalnie istotny. Poza dość dobrze napisanymi dialogami gra nie ma pod tym względem zbyt wiele do zaoferowania, co potwierdzają tylko stosowane przez twórców klisze. Od fabuły znacznie ważniejsza jest sama rozgrywka.
W kolejnych zadaniach kierujemy piątką dość sztampowych i stereotypowych postaci. To samuraj, mądry starzec, najemnik, bystra dziewczyna, oszustka-uwodzicielka. Każdy z bohaterów został obdarzony zupełnie innymi umiejętnościami, które musimy nauczyć się wykorzystywać. Nie możemy zdecydować się na zabawę dwoma czy trzema ulubionymi postaciami. W każdym zadaniu musimy wykorzystać zdolności wszystkich postaci.
W Shadow Tactics większość czasu spędzamy na obserwowaniu otoczenia, w tym patrolujących teren przeciwników, planowaniu i wykonywaniu precyzyjnych akcji. Nieustannie musimy być niezwykle ostrożni - wystarczy, że któryś ze strażników dostrzeże jednego z naszych podkomendnych, aby został wszczęty alarm. A otwarte starcia z chmarą oponentów to nie jest to, w czym nasza ekipa czuje się najlepiej. Dlatego w większości sytuacji, gdy wróg nas zobaczy, lepiej po prostu wczytać ostatniego save'a. Na szczęście autorzy zdawali sobie sprawę z tego, jak wymagającą grę tworzą (ba, tutaj nawet najmniejszy błąd może się skończyć porażką!), i udostępnili nam skróty F5 (szybki zapis) oraz F8 (szybkie wczytanie), a do tego wzbogacili ją o wyskakujące u góry ekranu przypomnienie, gdy przez minutę nie zapiszemy naszych postępów.
Nie ma więc mowy o pójściu przez twórców z duchem czasu i stworzeniu gry casualowej, przystępnej dla jak największej grupy odbiorców. Shadow Tactics: Blades of the Shogun to produkcja z premedytacją stworzona z myślą o graczach, którzy oczekują prawdziwego wyzwania. O tych, którzy spędzili przy Commandosach dziesiątki godzin, popełniając przy tym setki, jeśli nie tysiące błędów... i doskonale się przy tym bawiąc. W grze brakuje nawet aktywnej pauzy, która pozwoliłaby nam na spokojnie przemyśleć kolejny ruch!
Shadow Tactics: Blades of the Shogun wyglądem przypomina Commandosów czy Desperados, ale - w przeciwieństwie do nich - twórcy stworzyli w pełni trójwymiarową grafikę i pozwolili nam swobodnie poruszać kamerą. To z jednej strony dobre posunięcie (całkiem naturalne w dzisiejszych czasach), ale z drugiej trzeba wspomnieć także o tym, że często szwankuje. Źle ustawiony widok często utrudnia nam wydawanie poleceń, co przy tak wymagającej rozgrywce bywa frustrujące.
Skoro o minusach mowa, trzeba też napisać o dającej ciała sztucznej inteligencji. Przeciwnicy (których w grze znalazły się w sumie trzy rodzaje) czasem dostrzegają nas w sytuacjach, w których nie powinni, a niekiedy nie widzą wtedy, gdy jesteśmy doskonale widoczni. Poza tym na szczęście przez większość czasu AI działa całkiem sprawnie.
Shadow Tactics: Blades of the Shogun to naprawdę udany hołd, złożony klasykom zapomnianego już podgatunku taktyczno-skradankowych strategii. Gra ma w sobie wszystko, co tak bardzo pociągało nas w Commandosach czy Desperados - przemyślane postacie o zróżnicowanych umiejętnościach, pomysłowo zaprojektowane plansze, wymagającą i dającą dużo satysfakcji rozgrywkę, świetną atmosferę, przyjemną dla oka i ucha oprawę... Jeśli tylko na myśl o Commandosach kręci wam się w oku łezka, nie macie co czekać - kupujcie produkcję Mimimi czym prędzej. Spodoba wam się ona także, jeśli po prostu lubicie wymagające produkcje, w których myślenie jest znacznie ważniejsze niż zręczność.