Serial Cleaner - recenzja

Serial Cleaner /materiały prasowe

W przeszłości między innymi byliśmy już członkami mafii, zarządzaliśmy międzynarodowym biznesem, budowaliśmy miasta, ale jeszcze nigdy...

... nie sprzątaliśmy po gangsterach! Już w tylu grach poruszano tematy gangstersko-mafijne, ale jeszcze nigdy nie pokazano działalności grup przestępczych od takiej strony, jak w Serial Cleaner. Po każdym zabójstwie na zlecenie czy po mafijnych porachunkach pozostają ślady. I to liczne - odciski, ciała, plamy krwi... Ktoś się tym przecież musi zająć, żeby panowie z gangu nie poszli siedzieć. Właśnie w kogoś takiego wcielamy się w produkcji rodzimego studia iFun4All. To Bob C. Leaner, który zajmuje się zacieraniem niewygodnych śladów w Stanach Zjednoczonych lat siedemdziesiątych.

Reklama

W Serial Cleaner poznajemy jego zabawną historię, napisaną z przymrużeniem oka, ale niespecjalnie interesującą (widać, że twórcy postawili przede wszystkim na rozgrywkę). Autorzy zaszyli w niej liczne nawiązania do dzieł popkultury z ubiegłego wieku, takich jak "Obcy", "Mechaniczna pomarańcza", "Wejście smoka", "Monty Python i Święty Graal" czy "Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja" (przygotowano bonusowe etapy wzorowane na tych kultowych filmach). Nie ukrywają, że pracując nad estetyką gry, mocno inspirowali się serialem "Fargo" oraz filmem "Pulp Fiction". To wszystko widać i czuć na każdym kroku. Efekt - smakowity!

Pomówmy o samej rozgrywce w Serial Cleaner. Ta - pomimo wspomnianej tematyki - nie jest ani odkrywcza, ani też specjalnie rozbudowana. Każda misja rozpoczyna się w domu Boba. Wtem główny bohater otrzymuje zlecenie i musi jechać we wskazane miejsce, aby posprzątać po kolegach. Na miejscu musimy wyczyścić plamy krwi, ukryć zwłoki i schować wszelkie dowody zbrodni, jednocześnie nie dając się zauważyć patrolującym teren policjantom. Akcja jest ukazana w dwuwymiarowej grafice, z lotu ptaka. Podsumowując, Serial Cleaner to skradanka, w której skupiamy się na cichym załatwianiu spraw, a o strzelaninach i bijatykach możemy zapomnieć. My tu tylko sprzątamy.

Zasady rozgrywki są bardzo proste, ale to tylko i wyłącznie zaleta Serial Cleanera. Poza tym prostota nie równa się w tym przypadku niskiemu poziomowi trudności. Wręcz przeciwnie, produkcja iFun4All potrafi nastręczyć nie lada problemów. Pierwsze etapy są dość łatwe, ale później robi się coraz trudniej, a plansze stają się coraz większe. Warto wspomnieć, że za każdym razem, gdy zaczynamy dany poziom, nasze cele zostają rozmieszczone w innych miejscach, więc nie mamy jak nauczyć się ich na pamięć. Sterowanie jest bardzo intuicyjne, postać głównego bohatera porusza się płynnie i intuicyjnie, a poważniejsze błędy praktycznie tutaj nie występują. Serial Cleaner to produkt skończony i dopracowany.

Spodobała nam się grafika w Serial Cleanerze. To retro w najlepszym wydaniu, pasujące jak ulał do estetyki lat siedemdziesiątych. Jak najbardziej na miejscu jest też podejście twórców do (poważnego, jak by nie było) tematu - lekkie, przyjemne, humorystyczne. Zastrzeżenia mamy tylko do oprawy dźwiękowej. Owszem, inspirowana wspomnianym okresem muzyka jest przyjemna dla ucha, ale spodziewaliśmy się po niej czegoś więcej. Czegoś, co chwyci nas mocniej za nostalgiczną część duszy. Niczego takiego niestety nie poczuliśmy.

Losy Serial Cleanera śledziliśmy z zaciekawieniem, ale i z lekką obawą, że polska produkcja nie przebije się na Zachodzie. Na szczęście była ona niepotrzebna. Gra zdobyła bardzo duże zainteresowanie wśród zagranicznych mediów i graczy. Mało tego, zdobywa wśród nich całkiem pochlebne recenzje. I my się do nich dołączamy, wystawiając Serial Cleanerowi mocną siódemkę. To naprawdę przyjemna skradanka, która wystarczy wam na kilka wieczorów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Serial Cleaner
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy