Scars Above - recenzja. Bardzo dużo akcji w klimatach science fiction
Scars Above łączy w sobie elementy z tylu gier i filmów, że trudno stwierdzić, która inspiracja jest dla niej tą dominującą.
Na pierwszy rzut oka kojarzy się z Returnal, później okazuje się mieć sporo wspólnego z Dark Souls, nietrudno doszukać się podobieństw do Resident Evil, zaś klimatem nawiązuje to do "Obcego", to do innych dzieł popkultury science fiction. Wydawać by się mogło, że taką mozaikę trudno połączyć tak, by wszystkie jej elementy ze sobą współgrały. Studio Mad Head Games dokonało tej sztuki, ale nad niektórymi aspektami wypadałoby jeszcze popracować.
W Scars Above wcielamy się w doktor Kate Ward, panią naukowiec wysłaną z misją badawczą na nieznany obiekt, który znienacka pojawił się na ziemskiej orbicie. Wkrótce po wyruszeniu w stronę osobliwości dochodzi do tajemniczego wypadku, w wyniku którego główna bohaterka budzi się w obcym miejscu, z dala od innych członków zespołu. Pora odkryć, co się stało i gdzie są towarzysze. O ile... w ogóle jeszcze gdzieś są.
Scars Above przedstawia tajemniczą, interesującą historię science fiction. Scenariusz bazuje na doskonale znanych schematach, ale pomimo tego trudno narzekać na nudę, a i dla paru niespodzianek znalazło się miejsce. Pochwalić muszę także klimat, budowany umiejętnie za pomocą tajemniczych projektów lokacji oraz dobrze dopasowanego udźwiękowienia. To połączenie science fiction z elementami horroru wypadało naprawdę nieźle.
Pod względem gameplayu mamy do czynienia z mieszanką trzech wspomnianych na wstepie gier (przede wszystkim, bo inne inspiracje także można bez problemu wychwycić). Z Returnal kojarzą się wymagające strzelaniny z licznymi stworami, rozgrywające się w kosmicznej scenerii. Z Resident Evil zaczerpnięto korytarzowy charakter lokacji, które jednakowoż z czasem odkrywają przed nami kolejne odnogi (backtrackingu jest całkiem sporo). A z "soulsów" zaczerpnięto nie tylko wysoki poziom trudności (ten przywodzi na myśl także Returnal), ale na przykład także punkty, w których zapisujemy stan gry, a jednocześnie uzupełniamy zdrowie i amunicję oraz respawnujemy czyhających w pobliżu przeciwników.
Walka - obok eksploracji i odkrywania tajemnic - stanowi rdzeń rozgrywki w Scars Above. Na początku dysponujemy jedynie prostą giwerą i elektryczną przecinarką, ale z czasem rozwijamy broń, odblokowując w ten sposób nowe metody samoobrony. Wchodzimy także w posiadanie gadżetów, takich jak kapsuła spowalniająca przeciwników, a ponadto możemy wykorzystywać elementy otoczenia - jedne wybuchają, inne można stopić...
Generalnie to wszystko wypada co najmniej dobrze, ale przyjemność z zabawy psuje niedopracowany balans poziomu trudności. Scars Above na początku potrafi przytłoczyć, aby z czasem - w miarę rozwoju postaci (tak, główna bohaterka ma drzewko umiejętności) oraz wyposażenia - przeradzać się w coraz mniejsze wyzwanie. Jeśli już, to powinno to działać w odwrotną stronę. Czyli najpierw łatwo, a później coraz trudniej.
Szkoda, że autorzy nie wykorzystali potencjału proceduralnie generowanych plansz, bo dzięki temu Scars Above byłoby grą na dłużej, a nie na dwa-trzy wieczory. Przydałoby się też więcej i bardziej zróżnicowanych przeciwników. Ci zaczynają się powtarzać zbyt szybko i powtarzają się zbyt często.
Scars Above nie ma nawet szans w pojedynku ani z Returnal, ani z Dark Souls, ani z większością odsłon Resident Evil, ale to w dalszym ciągu naprawdę niezła gra akcji w klimacie science fiction. Parę rzeczy można było w niej zrobić lepiej, ale pomimo tego dwa-trzy przyjemnie spędzone wieczory macie niemal gwarantowane.