Już dawno nie spotkałem się z grą, która tak podzieliłaby graczy. Jedni uważają Scarlet Nexus za propozycję zupełnie przeciętną, inni zaś twierdzą, że to perełka. Ja jestem gdzieś pośrodku, choć zdecydowanie bliżej mi do tej drugiej grupy.
Scarlet Nexus zaprasza gracza do brainpunkowego (miła odmiana od cyberpunku) świata, w którym ludzie starają się obudzić jak najwięcej możliwości drzemiących w mózgu. Miejscem akcji jest Ziemia, ale zupełnie inna od tej, którą znamy. Jej mieszkańcy porozumiewają się za pomocą myśli czy wyświetlają w swoich głowach hologramy. Generalnie króluje technika i technologia. Jednak pewnego dnia planetą nawiedza kataklizm. W wyniku tragedii dochodzi do ataku tajemniczych istot zwanych Innymi, które robią sobie pożywkę z tego, co znajduje się w ludzkich czaszkach. Do walki z najeźdźcą zostaje wyznaczona specjalna jednostka o nazwie OSF. My wcielamy się w jednego z jej członków. Albo członkinię.
Fabuła Scarlet Nexus rozpoczyna się z wysokiego c, a później dodatkowo nabiera tempa i komplikuje się tak, że trudno się od niej oderwać. Co więcej, to, którą z dwóch postaci wybierzemy na początku - czy Yuito Sumeragiego, czy Kasane Randall - ma bardzo duży wpływ na przebieg historii. Oś wydarzeń pozostaje bez zmian, ale już perspektywa i sytuacje, w których się znajdujemy, zmieniają się całkowicie. Jedynie kluczowe momenty pozostają wspólne. Scarlet Nexus to jedna z tych gier, które zdecydowanie warto przejść dwa razy. Co prawda, można ją spokojnie porzucić po ukończeniu pierwszej kampanii bez wrażenia, że coś nas ominęło, ale ja nie potrafiłem odmówić sobie przyjemności przeżycia drugiej przygody w tym świetnie wykreowanym świecie.
A fabuła to wcale nie najlepsze, co Scarlet Nexus ma do zaoferowania. W produkcji Bandai Namco Studios i Tose równie dobrze wypada rozgrywka. To trzecioosobowa gra akcji w japońskim stylu - efektowna, dająca dużo możliwości i satysfakcji. Początkowo wydaje się skomplikowana, ale wystarczy kilka potyczek, aby ją opanować w satysfakcjonującym stopniu. W walkach wykorzystujemy broń białą, ale nasza postać posiada także zdolność telekinezy, którą możemy wykorzystać do ciskania we wrogów najróżniejszymi przedmiotami. To w połączeniu z kombinacjami ataków wystarczy, by urządzać naszym wrogom prawdziwą sieczkę.
W grze nie zabrakło także elementów RPG. Z czasem rozwijamy naszą postać i zdobywamy nowe umiejętności, odblokowując je na dość rozbudowanym drzewku. Możemy w ten sposób zwiększyć zadawane obrażenia, wyuczyć się nowych mocy psionicznych czy odkryć zdolności aktywowane po naładowaniu specjalnych pasków (dodatkowe wzbogacenie mechaniki walki).
Mało tego, cały czas może nam towarzyszyć dwójka kompanów, którzy pomagają nam w walce. Nie są to bezimienne manekiny, ale postacie z krwi i kości, posiadające własne historie, które możemy zgłębić, wykonując poboczne zadania. Jeśli zdecydujemy się angażować w aktywności poboczne, ukończenie Scarlet Nexus może nam wystarczyć nawet na 40 godzin, podczas gdy przejście samego wątku głównego to kwestia około połowy tego czasu.
Podoba mi się także wizja artystyczna Scarlet Nexus. Projekty plansz oraz przeciwników, umiejętnie wykorzystany cel-shadingowy styl graficzny, bogactwo szczegółów, efekty specjalne towarzyszące walkom, a do tego dobrze dopasowane udźwiękowienie - to wszystko czyni produkcję Bandai Namco Studios i Tose bardzo przyjemną dla oka i ucha. Grę testowałem na Xboksie Series X, mogąc liczyć na dość stabilne 60 klatek na sekundę (podczas starć zdarzają się drobne spadki) oraz rozdzielczość niespadającą poniżej 1440p.
Czy Scarlet Nexus ma jakieś minusy? Owszem, ale nie są one według mnie tak duże, aby specjalnie zaszkodzić całokształtowi. Można ponarzekać na recykling lokacji, na przedłużone zbytnio fragmenty (do których powinien być przyzwyczajony raczej każdy miłośnik japońskich slasherów czy RPG-ów) czy za to, że dialogi i poruszanie się pomiędzy ekranami wymaga sporej ilości klikania, ale umówmy się, że to nic, co mogłoby zaszkodzić tak wciągającej historii i rozgrywce. Scarlet Nexus to w mojej opinii bardzo dobry slasher z elementami RPG (bo jRPG-iem trudno go nazwać).