Sacred 3 - recenzja
Niech nie zmyli was tytuł tej gry. Nowa produkcja studia studia Keen Games nie ma prawie nic wspólnego ze swoimi poprzedniczkami. Oszustwo!
Pamiętacie pierwsze Sacred? Ta ogromna, ciekawa, wciągająca na dziesiątki, jeśli nie setki godzin opowieść była jedną z najlepszych alternatyw dla Diablo. Pod pewnymi względami - takimi jak rozmiar i różnrodność świata - nawet go przewyższała. Od tej gry po prostu nie chciało się odchodzić, a po jej ukończeniu pozostawał tylko żal, że już po wszystkim. Jej kontynuacja również nas zachwyciła - nie tylko bardzo przyjemną, już trójwymiarową grafiką, ale również świetną rozgrywką oraz nie mniejszym niż w pierwowzorze uniwersum. Mieliśmy nadzieję, że trzecia część także porwie nas na wiele dni i wieczorów, ale... nic z tego. Ta gra nie powinna się w ogóle nazywać Sacred. Uwaga, zostaliśmy oszukani!
Sacred 3 to produkcja o wiele prostsza od poprzedniczek, fragmentami wręcz banalna. Zacznijmy od fabuły, która opowiada o wojnie pomiędzy złem i dobrem, a konkretnie między podłym cesarzem Arkanii (świat gry) a ruchem oporu, w którego szeregach występują bohaterowie, w których możemy się wcielić (a konkretnie w jednego z nich). Zaczyna się sztampowo, a dalej wcale nie jest lepiej. Nie liczcie na żadne niespodzianki czy zwroty akcji. Autorzy ewidentnie potraktowali scenariusz po macoszemu. Zresztą nie tylko scenariusz. Przejdźmy dalej.
Zapomnijcie o ogromnym, otwartym świecie gry, który był jedną z największych zalet pierwszych dwóch części. W Sacred 3 zamieniono go na szereg etapów rozgrywających się na zamkniętych planszach. Toż to grzech ciężki! Czasem możemy wprawdzie wybrać, którędy chcemy pójść do celu, ale wybory te dotyczą tylko niewielkich fragmentów. Ogólnie zabawa polega na parciu przed siebie i siekaniu kolejnych zastępów wrogów. Poza tym jeszcze zbieramy przedmioty, ale nie jest to zbyt satysfakcjonujące zajęcie. Grę pozbawiono natomiast eksploracji, ciekawych dialogów, intrygujących zadań pobocznych czy pełnowartościowego systemu rozwoju postaci (ten ogranicza się tutaj do odblokowywania kolejnych zdolności i wybierania przed każdym etapem dwóch, z których chcemy skorzystać). Jak widzicie, grzechów Keen Games popełniło całkiem sporo...
Na szczęście najważniejszy element rozgrywki - walka - wygląda całkiem nieźle. Została ona zrealizowana w konsolowy sposób (gra zresztą została przygotowana w wersjach nie tylko na PC, ale także na X360 i PS3). Jest szybka, dynamiczna i najlepiej korzystać przy niej z pada (klawiatura i mysz to niezbyt wygodna kombinacja) - wówczas sprawia najwięcej przyjemności. Szkoda, że na dłuższą metę pojedynki są monotonne i niezbyt urozmaicone. Nawet starcia z bossami nie ratują sytuacji, gdyż... one same też są powtarzalne.
W Sacred 3 zawarto opcję kooperacji. Jeśli spodoba wam się rozgrywka zaserwowana przez panów z Keen Games, będziecie mogli włączyć do niej nawet trzech kolegów (bądź koleżanki). A jeśli się nie spodoba, to może dzięki temu choć trochę ją polubicie? Nie da się ukryć, że już przy dwójce graczy zabawa nabiera więcej rumieńców niż przy zabawie w pojedynkę.
Sacred 3 wygląda i brzmi bardzo dobrze, choć nie nawiązuje oprawą do swoich korzeni. Jeśli mamy być szczerzy, to grafiką przypomina nam bardziej japońskie serie, takie jak Devil May Cry, niż europejskie fantasy rodem z pierwszej i drugiej części. Niemniej jednak wizualnie gra prezentuje się bardzo dobrze, a ścieżka dźwiękowa stanowi przyjemne tło dla szlachtowania zastępów potworów.
Podgatunek hack'n'slash kojarzy nam się nie tylko z walką, ale również z eksploracją otwartego świata, rozwojem postaci, zbieraniem coraz lepszych przedmiotów, wykonywaniem ciekawych questów... W Sacred 3 występuje w zasadzie tylko ta pierwsza oraz - w ograniczonym stopniu - rozwój postaci oraz zbieranie przedmiotów. Według nas powinno się o nim mówić tylko i wyłącznie: "prosta zręcznościówka". Jeśli taka formuła wam odpowiada, spróbujcie. Jeśli natomiast nastawiacie się na powtórkę z pierwszych dwóch części bądź rozgrywkę w stylu Diablo, to lepiej odpuśćcie.