Reigns: Her Majesty - recenzja

​Reigns: Her Majesty to kontynuacja udanego pomysłu, przedstawionego rok temu w grze zatytułowanej Reigns.

W skrócie można ją opisać jako symulator władzy, opierający się o mechanizm znany z aplikacji... Tinder. Wszystkie decyzje podejmujemy, przesuwając wyświetlane na środku ekranu karty (przedstawiające kolejnych rozmówców) w lewo bądź w prawo. Ten niezwykle prosty pomysł (wzbogacony tym razem o przedmioty) wystarczy, aby przykuć gracza do ekranu na wiele godzin. Tak też było w naszym przypadku!

Jeśli bycie królową to według was najprzyjemniejsza rzecz na świecie, Reigns: Her Majesty szybko wyprowadzi was z błędu. Naszym głównym celem jako przywódczyni jest utrzymanie równowagi, co szybko okazuje się zadaniem karkołomnym czy też wręcz niemożliwym do wykonania. Decyzje, które podejmujemy, mają wpływ na cztery grupy: lud, kler, wojsko oraz bankierów. Jeśli któraś z nich przestanie darzyć nas sympatią lub zyska zbyt duże wpływy, oznacza to dla nas niemałe problemy. Życie królowej byłoby dużo prostsze, gdyby wiedziała, jakie skutki przyniosą poszczególne decyzje. Tymczasem ich efekty często są trudne do przewidzenia.

Reklama

Królowa, w którą się wcielamy, może zginąć, ale wcale nie oznacza to końca zabawy. Po odejściu z tego świata przejmujemy kontrolę nad następczynią głównej bohaterki i zaczynamy zabawę od nowa, choć nie do końca, bo decyzje podjęte w poprzednim wcieleniu mają wpływ na ciąg dalszy. Pojawiają się nowe przygody oraz nowe karty. Powracają jednak także postacie, które w przeszłości skazaliśmy na ścięcie lub wygnanie.

Reigns: Her Majesty nazwaliśmy symulatorem, ale określenie to należy potraktować z przymrużeniem oka. Tak samo, jak twórcy potraktowali scenariusz, przygody oraz realia, w których toczy się akcja gry (średniowiecze). Najlepiej podchodzić do tej produkcji z dystansem, nie starając się za wszelką cenę wygrać, tylko po prostu dobrze się bawiąc. Odkrywając nowe przygody, podejmując różne dziwne decyzje...

Grafika w Reigns: Her Majesty raczej nie zachwyca, ale ani nie liczyliśmy, że tak będzie, ani też nie potrzebowaliśmy tego, aby świetnie się bawić. To jedna z tych gier, w których oprawa ma zupełnie marginalne znaczenie.

Jeśli szukacie oryginalnej i zabawnej gry, która wciągnie was na wiele godzin, a przy tym kosztuje "grosze" (kupicie ją za nieco ponad 10 złotych), na pewno powinniście się zainteresować Reigns: Her Majesty. Nie spodziewaliśmy się, że ten prosty "symulator królowej" tak nas zaintryguje i nie pozwoli oderwać się od komputera przez całe wieczory. Jedyny problem - gra jest dostępna wyłącznie w języku angielskim. Jeśli nie znacie go w stopniu dobrym, nie zrozumiecie wszystkich tekstów prezentowanych na ekranie, co utrudni czerpanie przyjemności z zabawy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy