Punch Club - recenzja

Symulator życia zawodnika MMA.

Udanych produkcji traktujących o sportach walki jest na rynku mobilnym niewiele, a że jest na nie zapotrzebowanie udowodniły dwie części stworzonej przez Vivid Games serii Real Boxing, które odniosły całkiem duży sukces. Własną grę poświęconą rywalizacji w ringu postanowili stworzyć developerzy ze studia Lazy Bear Games – Punch Club. Tyle tylko, że w przeciwieństwie chociażby do Polaków położyli nacisk nie na same starcia z przeciwnikami, a… życie.

Bo musicie wiedzieć, że choć pojedynki odgrywają w tytule istotną rolę, nie są najważniejsze. Są one jedynie zwieńczeniem procesu, przez który gracze przechodzą w czasie zabawy, wisienką na torcie i owocem podejmowanych wcześniej działań.

Reklama

W grze wcielamy się w osobnika biorącego udział w czymś podobnym do walk MMA, który chce się wspiąć na szczyt, wspinając się po kolejnych szczeblach kariery. Naszym zadaniem jest jego rozwijanie – do dyspozycji mamy drzewka umiejętności, z których odblokowujemy kolejne zdolności i ataki. Są też rozmaite atrybuty, które musimy ulepszać, przy czym nie warto skupiać się tylko na jednej cesze czy skillu, jako że nasz zawodnik może okazać się nieefektywnym. Najlepiej stopniowo usprawniać kilka umiejętności, by sportowiec był jak najbardziej wszechstronny.

Jest tylko jeden problem: trening kosztuje. Okej, nie napisałem pewnie niczego odkrywczego, bo w wielu grach ulepszenie jakiejś statystyki czy zdobycie danej zdolności wiążę się uiszczeniem określonej opłaty – czy to w punktach doświadczenia, złocie czy dolarach. Tyle tylko, że w Punch Club nie możemy pójść na łatwiznę. Zasobności wirtualnego portfela nie zwiększymy w pięć minut. By mieć kasę na dalszy rozwój, musimy… pójść do pracy. Dowolnej. Wśród dostępnych zajęć jest na przykład dostarczanie pizzy.

Ale, ale! Jest pewien haczyk, a jakże. Jeśli za bardzo będziemy oddawać się pracy zarobkowej i odłożymy trening na bok, ciało bohatera po prostu zacznie wiotczeć, co przełoży się na spadek statystyk. Gdy jednak skupimy się za bardzo na rozwoju, wówczas szybko się staniemy się biedakami. Musimy więc wszystko odpowiednio zbalansować.

A to nie wszystko. Nasz wojownik musi bowiem spać. I jeść. I pić. Niby nic dziwnego, ale wykonywanie takich zdawałoby się prozaicznych, codziennych czynności jest w grach mimo wszystko rzadko spotykane. Ponadto trzeba uważać, bo jeśli będziemy za dużo pracować, kierowany przez nas wojownik będzie zbyt smutny i jego wydolność w czasie treningu znacznie spadnie.

Dlatego też trzeba zapewnić mu pewne rozrywki. Ba, można nawet spróbować poderwać dziewczynę kumpla i wdać się w romans. Innymi słowy – Punch Club to symulator wojownika MMA, w którym musimy zadbać o wiele elementów, w tym te tak podstawowe, jak potrzeby fizjologiczne. Niestety na dłuższą metę jest to nużące, bo w końcu zdajemy sobie sprawę, że zabawa sprowadza się do wykonywania zestawu tych samych czynności. W kółko i bez przerwy.Nie jest to do końca czymś złym, warto jednak dawkować sobie grę. Ot, pograć kilka minut w drodze do pracy czy szkoły, trochę potrenować, oddać się różnego rodzaju rozrywkom. I tyle. Wtedy możemy się całkiem nieźle bawić.

Oczywiście wszystkie podejmowane działania prowadzą naszego zawodnika w jedno miejsce – do ringu. Wraz ze sportowcem bierzemy udział w kolejnych pojedynkach z losowo dobieranymi rywalami. Rozwiązano je w interesujący sposób – nie bierzemy czynnego udziału w walce, ale przed jej rozpoczęciem wybieramy odpowiedni zestaw ruchów (ofensywnych i defensywnych), które nasz bohater wykona w czasie starcia. Należy przy tym wziąć pod uwagę ilość energii, która potrzebna jest do wyprowadzenia danych ciosów.

Wygrywanie w pojedynkach wiążę się więc z zastosowaniem stosownej techniki. Trzeba zastanowić się, jakie ruchy wybrać, aby pokonać przeciwnika. Jest to odświeżające – w pewnym sensie każda walka jest swego rodzaju zagadką, z którą należy sobie poradzić. Oczywiście znajdą się tacy, którzy woleliby – tak jak we wspomnianych już dwóch częściach Real Boxing – samemu wykonywać ataki, ale mi się podobało.

Punch Club zaskakuje świeżym pomysłem na rozgrywkę – w końcu nieczęsto dane jest nam zagrać w symulatora wojownika MMA. A tym jest właśnie najnowsza produkcja studia Lazy Bear Games. Nie jest pozbawiona wad (największą jest powtarzalność rozgrywki, przez którą po pewnym czasie wkrada się nuda), ale mimo wszystko to udany tytuł.

Z drugiej strony – radziłbym wam poczekać na jakąś obniżkę, bo za taką cenę można zdobyć wiele ciekawszych i lepszych tytułów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy