Pro Evolution Soccer 2017 - recenzja

Jak nowa edycja konkurenta FIFY sprawdza się w akcji? /materiały prasowe

​Pro Evolution Soccer 2017 ma szansę na podjęcie równorzędnej walki z FIFĄ 17, ale...

... nie będzie w stanie przekonać do siebie tych graczy, którzy w symulacjach piłkarskich szukają przede wszystkim spektakularnej oprawy oraz możliwości zabawy swoimi ulubionymi drużynami, w tym tymi pochodzącymi z Lotto Ekstraklasy.

Konami nigdy nie było w stanie pozyskać wszystkich istotnych licencji (na kluby czy reprezentacje) i z tym już się pogodziliśmy, ale w tym roku granica została w naszej opinii przekroczona. Co z tego, że w grze pojawiła się na przykład Borussia Dortmund, a Arkadiusz Milik wygląda w niej jak w rzeczywistości, skoro nie mamy szansy poprowadzenia takich klubów, jak Real Madryt czy Bayern Monachium (o polskich klubach nie wspominając), a w polskiej reprezentacji występują tacy piłkarze, jak Geraldines, Keeble, Bower czy Kendall? Nie wnikamy w powody takiego stanu rzeczy, ale to wstyd serwować graczom coś takiego. Już prędzej zrozumielibyśmy brak rodzimej kadry niż to, co zastaliśmy w nowym PES-ie.

Reklama

Konami nie podjęło zrewolucjonizowało też silnika graficznego, w wyniku czego Pro Evolution Soccer 2017 nie ma pod względem oprawy większych szans na równą rywalizację z FIFĄ 17 (w której też - notabene - do rewolucji nie doszło). W porządku, modele piłkarzy potrafią tutaj zachwycić. Cristiano Ronaldo, Gareth Bale czy Pierre-Emerick Aubameyang wyglądają w PES-ie 2017 jak żywi. Jednak możemy to docenić tylko na zbliżeniach i podczas powtórek. Z oddalenia zawodnicy (wszyscy) prezentują się mocno średnio. Przeciętnie wyglądają także trybuny, murawa, otoczenie boiska (ławki trenerskie)... Pro Evolution Soccer 2017 nie kupi graczy, którzy liczą przede wszystkim (albo w dużej mierze) na doznania estetyczne.

Jednak to wszystko, co złego możemy napisać o Pro Evolution Soccer 2017. Tak, poza wspomnianymi wadami - związanymi z licencją oraz grafiką - produkcja Konami ma już do zaoferowania samo dobro. Mowa tutaj oczywiście o rozgrywce, pod względem której nowy PES spokojnie może konkurować z tegoroczną FIFĄ i w tej rywalizacji niejednokrotnie wyjść zwycięsko. Mecze są tutaj szybkie, dynamiczne, różnorodne. Sposób, w jaki zachowuje się piłka, jest mocno nieprzewidywalny, ale - z drugiej strony - nawet teoretycznie niemożliwe do wykonania rzeczy czasem się tutaj udają. Sztuczna inteligencja prezentuje się znakomicie - i mowa tutaj zarówno o grze w obronie, jak i w ataku.

Możliwości w ofensywie są naprawdę szerokie - i w podawaniu piłki, i w strzelaniu na bramkę, i w dryblingu. Rywal na wyższych poziomach trudności potrafi naprawdę wysoko zawiesić poprzeczkę, stosując wysoki pressing, rozgrywając płynne ataki pozycyjne i wyprowadzając szybkie kontrataki (oczywiście w zależności od sytuacji na boisku). Na koniec - bramkarze. W PES-ie 2017 trudno mieć do ich zachowań jakiekolwiek zastrzeżenia. Czasem się mylą, ale nie popełniają głupich błędów, a czasem zachwycają efektownymi paradami. Widać, że Konami popracowało nad tym elementem. Zresztą podobnie jak nad wszystkimi pozostałymi.

Nie włożono natomiast zbyt wiele pracy i kreatywności wśród dostępnych w Pro Evolution Soccer 2017 trybów rozgrywki. W grze udostępniono wszystkie te, które znaliśmy już z poprzedniej odsłoni. Możemy więc rozgrywać pojedyncze mecze, ligi, puchary, a także toczyć boje w Lidze Mistrzów, Lidze Europy oraz AFC Champions League. Nie zabrakło też opcji Master League (czyli kariery, w której wprowadzono najwięcej nowinek, m.in. w systemie transferowym), Become a Legend (w którym możemy zrobić karierę pojedynczym piłkarzem) oraz MyClub (a więc odpowiedzi Konami na znaną z FIFY Ultimate Team). Jest i - tradycyjnie - multiplayer. Choć większych nowości brak, to mimo to wydaje nam się, że oferowane przez PES-a formy zabawy wystarczą każdemu na dziesiątki, jeśli nie setki godzin.

Nowością w PES-ie 2017 są natomiast automatyczne aktualizacje, dzięki którym składy dostępnych w grze drużyn powinny pozostawać cały czas tożsame z rzeczywistymi. Warto dodać, że Konami wprowadziło w nowej odsłonie swojej serii także opcję wgrywania fanowskich modów nie tylko na pecetach, ale także na PlayStation 4. Można się więc spodziewać, że za jakiś czas także na konsoli Sony będzie można pograć większą liczbą drużyn o prawdziwych nazwach z piłkarzami o prawdziwych nazwiskach (kto wie, może doczekamy się nawet polskiej ekstraklasy?).

Pro Evolution Soccer 2017 to gra, która ma naprawdę wiele do zaoferowania, ale jej urok jest się w stanie dostrzec dopiero po co najmniej kilku godzinach. Z początku będzie was odrzucać brak licencji oraz przeciętna grafika, ale jeśli tylko pominiecie te kwestie i skupicie się na rozgrywce, to najprawdopodobniej w końcu poczujecie, że Konami wykonało ogrom naprawdę przedniej roboty. PES 2017 to bez wątpienia godna konkurencja dla FIFY 17.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pro Evolution Soccer 2017
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama