Prince of Persia: The Lost Crown - recenzja. Nie spodziewałem się aż tak dobrej metroidvanii
Kiedy Ubisoft ogłosił powrót Księcia Persji, moja reakcja była... ambiwalentna.
Z jednej strony zawsze świetnie usłyszeć wiadomość o kolejnej części tak kultowej serii, jak Prince of Persia, ale z drugiej - od początku było wiadomo, że nie będzie to typowa kontynuacja, nawiązująca do ostatnich, wysokobudżetowych odsłon. Ostatecznie okazało się, że Prince of Persia: The Lost Crown - bo tak zatytułowano wznowienie - to metroidvania, której producent dysponował raczej skromnym budżetem. Nie stanęło mu to jednak na przeszkodzie przed stworzeniem jednej z najbardziej wciągających gier ostatnich miesięcy, a może i lat.
W Prince of Persia: The Lost Crown, nie wcielamy się w tytułowego Księcia, lecz w Sargona - jednego z legendarnych Nieśmiertelnych, którego misją jest obrona królestwa Persji i ocalenie porwanego Księcia Ghassana. Ta nieoczekiwana zmiana protagonisty otwiera nowe możliwości narracyjne i pozwala nam odkrywać ukryte zakątki tego bogatego świata z zupełnie nowej perspektywy. Przygoda rozgrywa się na tajemniczej Górze Qaf, skrywającej całe mnóstwo zakamarków, łamigłówek oraz zręcznościowych wyzwań, sprawdzających gibkość naszych palców.
Rozgrywka w Prince of Persia: The Lost Crown to prawdziwy majstersztyk. Świat stworzony przez Ubisoft Montpellier oferuje nieprawdopodobnie wciągającą i satysfakcjonującą eksplorację. Autorzy wyważyli zabawę tak, abyśmy odczuli wyzwanie, ale jednocześnie nie irytowali się ciągłymi respawnami czy koniecznością przenoszenia się o wiele lokacji wstecz w razie porażki. Oczywiście, zależnie od poziomu doświadczenia, możecie wybrać inny z pięciu poziomów trudności - na najniższym poradzą sobie nawet nowicjusze, a najwyższy przyprawi o zawroty głowy nawet najbardziej doświadczonych graczy.
System walki zmusza nas do opanowania wielu różnych ruchów oraz sztuczek, a następnie do coraz szybszego ich wykonywania, ale w pewnym stopniu także do główkowania. Mechanika opiera się na parowaniu i na szybkich atakach, które z czasem ewoluują w coraz bardziej złożone kombinacje. Starcia są więc i dynamiczne, i różnorodne - nie potrafiłem się nimi znudzić. Na kolejnych etapach zdobywamy coraz to nowe przedmioty oraz umiejętności, które przydają nam się zarówno w walce, jak i w eksploracji. Pozwalają także w pewnym zakresie personalizować naszą postać.
Sekwencje platformowe nie zawiodą miłośników serii Prince of Persia. To nie tylko zwykłe przeskakiwanie z miejsca na miejsce. Na każdym kroku musimy wykazać się precyzją oraz umiejętnością szybkiego planowania kolejnych ruchów. Pokonywanie najtrudniejszych platformowych sekcji daje potężny zastrzyk satysfakcji. Na kolorowy zawrót głowy musicie nastawić się także w przypadku, gdy planujecie odkryć sekrety poukrywane tu i tam przez twórców. Grając w Prince of Persia: The Lost Crown, można poczuć, co to stara szkoła w najlepszym, nowoczesnym wydaniu.
Grafika przypomina nam o tym, że to Prince of Persia: The Lost Crown powstał przy ograniczonym budżecie. Nie można jednak stwierdzić, że wizualnie gra zawodzi. Jej akcja toczy się tak szybko, że w odbiorze nie przeszkadza ani przedpotopowa mimika, ani takie sobie tekstury, ani skromna ilość szczegółów. Szybko zacząłem skupiać się raczej na baśniowej kolorystyce, krajobrazach z nutką magii oraz na płynnych animacjach. Prince of Persia: The Lost Crown działa w stałych 60 FPS-ach na wszystkich platformach, a na Xboksach Series X oraz PlayStation 5 nawet w 120 FPS-ach i do tego w 4K.
Prince of Persia: The Lost Crown to zaskakujący oraz imponujący powrót serii, łączący klasyczne elementy serii z metroidvanią oraz paroma świeżymi pomysłami. Nowy bohater daje się szybko polubić, a świat gry zaskakuje wielkością i mnogością sekretów do odkrywania. Walka, łamigłówki oraz sekwencje platformowe to nieprzebrane źródło satysfakcji. Ale jeśli obawiacie się wysokiego poziomu trudności, to spokojnie, możecie go obniżyć. Tym samym uważam, że to tytuł, który może porwać na kilka długich wieczorów... praktycznie każdego.