Play With Me - recenzja

Play with Me /materiały prasowe

Play With Me to propozycja skierowana do miłośników escape roomów oraz filmów z serii "Piła".

Escape roomy kojarzą się dziś przede wszystkim z popularną rozrywką, polegającą na zamknięciu grupy śmiałków w pomieszczeniu (lub pomieszczeniach), z którego muszą się wydostać, przeszukując je i rozwiązując łamigłówki. Raczej niewielu pamięta, że ta forma zabawy wywodzi się ze świata gier wideo. Pierwsza produkcja tego typu zadebiutowała w 1988 roku, w formie tekstowej. Przez kolejne lata formuła ta była rozwijana, aż w końcu... słuch o niej zaginął (odżył dopiero w wydaniu "real life"). Jednak niedawno studio AIREM postanowiło nam o niej przypomnieć, wydając na świat (przy współpracy z IQ Publishing) grę Play With Me.

Reklama

To nic innego, jak zabawa w escape room w wydaniu elektronicznym, inspirowane popularną serią filmów pt. "Piła" (czyli z dreszczykiem). Głównym bohaterem gry jest Robert Hawk, dziennikarz śledczy, który ostatnimi czasy badał sprawę pewnego mordercy o pseudonimie "Iluzja" (i był nawet bliski jej rozwiązania). Przygodę rozpoczynamy w ciemnym pomieszczeniu, z którego musimy się - a jakże - wydostać. Gdy ta sztuka nam się uda, przekonamy się, że jest to jednak dopiero początek koszmaru, który zgotował dla Hawka (a także dla jego małżonki, Sary) nikt inny, jak sam "Iluzja".

Początek gry jest łatwy i nikomu nie sprawi trudności. Jednak, jak się spodziewacie, poziom trudności z każdym kolejnym pomieszczeniem ustawicznie rośnie. Z czasem poznajemy także fabułę, odbierając kolejne telefony od naszego porywacza, wysłuchując rozmów Roberta z jego żoną czy jego przyjacielem Patrickiem (z którym pracował nad sprawą "Iluzji"), a także czytając listy pozostawione przez osoby więzione niegdyś w tej samej lokacji. Szybko przekonujemy się, że każdy, kto został tutaj schwytany, miał coś na sumieniu. Jaki grzech popełnił Robert?

Play With Me w całkiem zgrabny sposób łączy kilka elementów. W produkcji studia AIREM czeka nas rozwiązywanie zagadek, wpisywanie kodów czy szyfrów, poszukiwanie przedmiotów, drobne wstawki zręcznościowe, zgłębianie wątku fabularnego, a do tego klimat typowy dla horrorów, budowany zarówno poprzez obraz, jak i dźwięk. Nie jest to może najstraszniejsza gra, w jaką graliśmy, ale co najmniej kilka razy sprawiła, że podskoczyliśmy w fotelu. Autorzy fajnie pokazali stan psychiczny głównego bohatera, który popada w coraz większe przerażenie, napotykając na kolejne niebezpieczeństwa.

Nie chcemy zdradzać wam zbyt wiele, bo twórcy wykorzystali w Play With Me całkiem sporo ciekawych pomysłów, które powinny być dla was (nie)przyjemnymi niespodziankami. Napiszemy jeszcze tylko, że ukończenie całej przygody będziecie potrzebowali dwóch-trzech godzin (zależnie od tego, jak duże doświadczenie macie w grach przygodowych i logicznych).

Jedyne, co doskwierało nam podczas zabawy w Play With Me, to różnego rodzaju błędy, mniejszego i większego kalibru. Niektóre z nich można by jeszcze wybaczyć, ale znalazło się wśród nich także kilka poważniejszych, takich jak wychodzenie gry do pulpitu. Natomiast poza tym byliśmy naprawdę mile zaskoczeni zarówno pomysłem, jak i wykonaniem. Pozycja obowiązkowa dla osób, które lubią horrory i gimnastykę szarych komórek.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama