Planar Conquest - recenzja
Planar Conquest to gra dla wąskiego grona strategów - skomplikowana, wciągająca... i całkiem wciągająca.
O polskich grach w ostatnich latach mówiło się sporo, ale o Planar Conquest - produkcji rodzimego zespołu Wastelands Interactive - było raczej cicho. Nie ma się co dziwić, skoro zabrakło budżetu reklamowego. Jednak wystarczyło zasobów, aby stworzyć naprawdę udaną strategię 4X, która kontynuuje to, co polski deweloper zaczął w ubiegłym roku, w Worlds of Magic. To i owo zmieniono, to i owo ulepszono - i w efekcie otrzymaliśmy bardzo dobrą propozycję dla tych, którzy lubią całymi wieczorami obmyślać strategie i taktyki.
Planar Conquest przenosi nas do krainy (a właściwie do krain) fantasy i opowiada historię o tym, jak to potężni czarodzieje ze świata Caldrean chcieli stanąć na równi z bogami, wykorzystując do tego przepływającą przez ich uniwersum moc. Jednak sztuka ta im się zupełnie nie udała - zamiast wynieść się na boski piedestał, zniszczyli swoje otoczenie, otwierając przy tym przejścia do innych światów. W ten oto sposób rozpoczyna się ekspansja, w której bierzemy udział w Planar Conquest.
Choć gra Wastelands Interactive zaczyna się dość intrygująco (na tyle, aby zainteresować gracza dalszymi losami uciekinierów z Caldrean), to... na tym w praktyce się kończy. Autorzy nie wykorzystali potencjału scenariusza i nie poprowadzili go dalej. W Planar Conquest nie ma nawet jakiejkolwiek kampanii (przy okazji - nie ma też trybu multiplayer, a szkoda), która ukazałaby chociaż w szczątkowej formie, co było dalej. Pozostaje nam tylko grać i nie zadawać pytań. Albo samemu dopowiadać sobie różne rzeczy i wyobrażać.
Wspomnieliśmy na wstępie, że Planar Conquest to gra dla weteranów. Przekonujemy się o tym tuż po jej włączeniu, kiedy to widzimy tę skomplikowaną machinę po raz pierwszy i... nie możemy włączyć żadnego samouczka. Absolutnie nie wymagamy, aby wyjaśniano nam w takich grach, jak ta, wszystko od A do Z, bo wszelkie niuanse chętnie odkryjemy z czasem sami, ale żeby nie wytłumaczyć nawet podstaw, których znajomość pozwoliłaby nam sprawnie rozpocząć zabawę? Chociaż tyle, że Wastelands Interactive opublikowało na YouTube'ie trochę materiału wideo, w którym objaśnia niektóre aspekty gry.
Napisaliśmy już wcześniej, że Planar Conquest nie oferuje ani kampanii fabularnej, ani trybu multiplayer. Co zatem oferuje? Do wyboru mamy dwie formuły - standardową rozgrywkę oraz arenę walk. Pierwsza z nich to kompletna klasyka. Wcielamy się w potężnego czarodzieja, którego celem jest podbój (wygenerowanego) świata, do którego trafił. Aby tego dokonać, musimy robić wszystko to, co robi się w strategiach 4X - eksplorować, budować i rozwijać miasta, szkolić wojska, dokonywać odkryć, zdobywać nowe umiejętności (w tym przypadku - czary), toczyć bitwy oraz prowadzić działania dyplomatyczne.
Pierwsze godziny spędzone z Planar Conquest wymagają dużo cierpliwości. Zasady gry są skomplikowane, a wsparcie dla gracza - prawie żadne (nie licząc udostępnionej przez twórców, 80-stronicowej instrukcji, do której warto zajrzeć w każdej chwili, gdy poczujemy się bezsilni). Na szczęście gdy zaczniemy już rozumieć, o co tutaj chodzi, zaczniemy jednocześnie czerpać dość dużo przyjemności i satysfakcji z podbijania fantastycznego świata. Stosując metodę prób i błędów (i spędzając trochę czasu z instrukcją), coraz lepiej sobie radzimy i w zamian otrzymujemy coraz więcej radości z gry.
Akcja Planar Conquest toczy się na mapie strategicznej, a gdy dochodzi do starcia z wrogiem, przenosimy się na planszę taktyczną, podzieloną na kwadratowe pola oraz na tury. W każdej turze możemy wykonać ruch każdą z jednostek (w dowolnej kolejności) oraz rzucić zaklęcie. W potyczkach bardzo istotna jest taktyka, a do jej opracowania z kolei konieczna jest dobra znajomość zarówno naszych, jak i wrogich wojsk. Jeśli nie nauczymy się, jakie są silne, a jakie słabe strony poszczególnych jednostek, będziemy mieli pod górkę.
A co z drugim spośród zawartych w Planar Conquest trybów, czyli areną walk? Ot, możemy na niej spróbować swoich sił ze sztuczną inteligencją, sprawdzając poszczególne jednostki oraz zaklęcia. Zanim zaczniemy, możemy wybrać teren potyczki oraz dowolne wojska dla siebie i dla przeciwnika. To najszybszy (i dość przyjemny) sposób na poznanie poszczególnych frakcji.
Planar Conquest prezentuje się nieco lepiej niż poprzedniczka (Worlds of Magic). Plansze oraz jednostki wyglądają ładniej, a interfejs jest trochę bardziej czytelny. Jednak nie obyło się bez błędów technicznych - czasem jakiś tekst jest nieczytelny, czasem wyświetlą się napisy po angielsku, zamiast po polsku... Na szczęście większość z nich nie jest dokuczliwa.
Wastelands Interactive wzięło na warsztat jeden z najtrudniejszych gatunków gier, ale poradziło sobie z tym wyzwaniem całkiem dobrze. Planar Conquest to naprawdę ciekawa propozycja dla strategów, którzy chcą umilić sobie oczekiwanie na Master of Orion, Endless Space 2 czy Civilization VI. No i kolejna udana polska produkcja!