Persona 5 Strikers - recenzja

Persona 5 Strikers /materiały prasowe

​Persona to bez wątpienia jedna z ciekawszych serii gier wideo. Choć trwa już od 1996 roku, jej twórcy wciąż potrafią zaskakiwać.

Obok kanonicznych odsłon cyklu co jakiś czas wydają na świat spin-offy. Wykorzystują je jako okazję do zaprezentowania graczom świeżych pomysłów. W przeszłości otrzymaliśmy już w ramach serii grę rytmiczną, dungeon crawlera z perspektywy pierwszoosobowej, a także bijatykę. Persona 5 Strikers także wnosi powiew świeżości...

... choć należy zaznaczyć, że nie jest to do końca spin-off. A przynajmniej nie fabularnie. Gra opowiada bowiem ciąg dalszy historii znanej z części piątej. Przygoda rozpoczyna się podczas wakacji, które Joker i spółka wykorzystują, by odwiedzić Tokio, a następnie udać się na wymarzoną wyprawę wozem kempingowym. Jednak - jak pewnie się domyślacie - nic nie idzie po ich myśli. Już wkrótce ekipa zostaje ponownie wciągnięta do metaverse, w którym będzie musiała stawić czoło mrocznym siłom i uratować mieszkańców stolicy Japonii. A wszystkiemu winna jest... smartfonowa aplikacja o nazwie EMMA. Żeby wyjaśnić jej tajemnicę, bohaterowie będą musieli odwiedzić kilka japońskich miast. Nie zdradzę jednak szczegółów, żeby nie popsuć wam zabawy.

Reklama

Persona 5 Strikers w sferze rozgrywki inspiruje się podgatunkiem musou. Jego reprezentantką jest chociażby seria Dynasty Warriors. W efekcie zabawa uległa wyraźnej zmianie względem poprzedniczek. Walka nie toczy się już w systemie turowym, a w czasie rzeczywistym. Nacisk został położony zdecydowanie bardziej na akcję niż na akcenty erpegowe. Starcia są niezwykle dynamiczne i emocjonujące. Mogłoby się wydawać, że opierają się na naprzemiennym naciskaniu dwóch przycisków, odpowiedzialnych za lekki oraz silny atak, ale nic bardziej mylnego.

W potyczkach wykonujemy także skoki i uniki, strzelamy z pistoletu, jak również wykorzystujemy elementy otoczenia. W naszej ekipie występuje aż czwórka bohaterów, pomiędzy którymi możemy się swobodnie przełączać. Mogą oni ze sobą współpracować, wykonując drużynowe kombinacje. Persona 5 Strikers oferuje system walki, który z początku wydaje się bardzo prosty, ale nie trzeba wiele czasu, by zorientować się, że jest znacznie bardziej urozmaicony. Po dłuższym czasie wciąż nie odczuwałem znużenia i miałem ochotę na kolejne starcia.

Porównując grę do piątej części serii, widać więcej różnic. Nie ma w niej na przykład budowania więzi między bohaterami (ekipa jest od samego początku zżyta ze sobą, co wynika oczywiście z dotychczasowych wydarzeń) czy wykonywania różnego rodzaju aktywności pobocznych. Nie zrezygnowano natomiast z innych kluczowych elementów Persony, takich jak eksploracja, odwiedzanie sklepów czy długie (i ciekawe) dialogi. Jest tutaj także sporo skradania i atakowania przeciwników znienacka. Nie można więc powiedzieć, że Persona 5 Strikers to tradycyjne musou. Jednak osobiście wolałbym, gdyby autorzy ograniczyli element skradankowy. Z pewnością dostarcza on dużo mniej emocji niż walka.

Gra, choć jest kontynuacją "piątki", opowiada zupełnie nową historię. Tak więc śmiało możecie ją kupić, nie obawiając się o to, że czegoś nie zrozumiecie. Co najwyżej będziecie mogli sięgnąć po poprzedniczkę, chcąc dowiedzieć się, jakie były wcześniejsze losy paczki bohaterów (przygotujcie się na wyraźnie odmienną rozgrywkę). Jednak zanim przejdziecie Persona 5 Strikers, minie dużo czasu. A nawet bardzo dużo. Ukończenie całej przygody zajmie wam prawdopodobnie przeszło sto godzin.

Jeśli jesteście miłośnikami serii, prawdopodobnie sięgniecie po Persona 5 Strikers nawet bez mojej rekomendacji. A co, jeśli chcielibyście ją dopiero poznać? Na waszym miejscu sięgnąłbym najpierw po Personę 5 (którą można kupić w niższej cenie albo zagrać na PlayStation 5 w ramach abonamentu PlayStation Plus). To wyraźnie różne gry, ale mimo wszystko sugerowałbym chronologiczne podejście. Tak czy inaczej, obie są warte swojej ceny.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy