Pathfinder: Wrath of the Righteous - recenzja. Idealna rzecz dla fanów gier RPG

Pathfinder: Wrath of the Righteous to klasyczne, izometryczne RPG, nawiązujące do takich klasyków, jak Baldur's Gate.

Gwoli ścisłości, trzeba jednak dodać, że Pathfinder: Wrath of the Righteous ma swój własny papierowy pierwowzór. Nie jest to (jak w przypadku Baldur's Gate) Dungeons & Dragons, tylko mniej popularny (przynajmniej w Polsce) Pathfinder. Gra ma więc solidną bazę i wykorzystuje to w najlepszy możliwy sposób.

Pathfinder: Wrath of the Righteous to niepowiązany fabularnie sequel Pathfinder: Kingmaker. W drugiej grze z serii poznajemy nowych grywalnych bohaterów, nowe lokacje oraz nowych NPC-ów. Nie musicie znać historii przedstawionej w Kingmakerze, aby zrozumieć wszystkie wydarzenia, których będziecie świadkami.

Reklama

Przygodę z Pathfinder: Wrath of the Righteous rozpoczynamy tradycyjnie, od stworzenia naszej postaci. Kreator jest tak obszerny, że prawdopodobnie spędzicie z nim kilkadziesiąt minut. Wystarczy wspomnieć, że samych rasy do wyboru jest 12, a klas postaci - 25 (a do tego dochodzą podklasy). Tak czy inaczej, podczas przygody dołączycie do drużyny innych bohaterów. W sumie napotkacie na 13 zróżnicowanych postaci, które będą chciały z wami podróżować i walczyć.

Fabuła Pathfinder: Wrath of the Righteous rozpoczyna się w mieście Kenabres. Nasz bohater (lub bohaterka) zostaje znaleziony nieopodal, z trudnymi do określenia obrażeniami. Na szczęście smoczycy imieniem Terendelev udaje się nas uleczyć. Jednak radość z faktu, że pozostaliśmy przy życiu, nie trwa długo. Parę chwil po tym, jak trafiamy do Kenabres, na miasto napada horda demonów z potężnym Deskarim na czele. Nie mamy szans w otwartej walce. Musimy uciekać. Parę chwil później przyłączamy się do zbierającego się ruchu oporu.

I tak rozpoczyna się przygoda, która - jeśli zechcecie zbadać każdy zakątek i wypełnić każdy quest - zajmie nawet przeszło 200 godzin. A jeżeli skupicie się wyłącznie na wątku głównym, pomijając wszystkie zadania poboczne, przygotujcie się na około 50 godzin przed komputerem (lub konsolą). Oczywiście gra nie utrzymuje nieustannie szybkiego tempa. Zdarzają się fragmenty, podczas których czas płynie nam wolniej. Nie brakuje też dłużyzn. Ale trudno byłoby ich uniknąć w tak olbrzymiej grze.

Zabawa różni się od formuły znanej z Pathfinder: Kingmaker. Tam naszym zadaniem było zjednoczenie kraju i zbudowanie silnej pozycji jako władcy. Tym razem stajemy na czele zbrojnej wyprawy, której celem jest powstrzymanie demonów. W związku z tym mapę świata podzielono na dwie warstwy. Jedna służy do przemieszczania naszej drużyny, a druga - do zarządzania armią.

W obu przypadkach mamy do czynienia z odmiennymi mechanikami. Gdy nasza drużyna napotka na wroga, walczymy z nim podobnie albo w systemie turowym (jak w Divinity: Original Sin), albo w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą (jak w Baldur's Gate). Z kolei gdy potyczkę przychodzi stoczyć naszej armii, czeka nas starcie w formule przypominającej Heroes of Might & Magic.

Generalnie Pathfinder: Wrath of the Righteous jest po prostu olbrzymie, bogate w różnego rodzaju mechaniki, wykonane z ogromną dbałością o szczególny, a do tego dające nam swobodę w podejmowaniu decyzji. Autorzy przygotowali aż dziesięć ścieżek, którymi możemy podążać. Każda z nich daje nam odmienne korzyści, a także wpływa na to, jak jesteśmy postrzegani przez innych. Nie zabrakło też rozbudowanego systemu rozwoju postaci.

Pathfinder: Wrath of the Righteous to gra jeszcze większa i jeszcze bardziej dopracowana niż Pathfinder: Kingmaker. Nie natraficie tu na bolączki znane z poprzedniej gry. Choć twórcy nie ustrzegli się błędów całkowicie - co to, to nie. Szkoda też, że nie przygotowali polskiej wersji językowej. Przez to Pathfinder: Wrath of the Righteous dla sporej części graczy w naszym kraju stanie się niemal niedostępny. Zarówno ilość, jak i złożoność tekstów w tym tytule jest (jak niemal wszystko) olbrzymia.

Jeżeli jednak nie macie blokady językowej i lubicie oldskulowe erpegi, nie zastanawiajcie się ani chwili nad zakupem Pathfinder: Wrath of the Righteous. Po prostu biegnijcie do sklepu - czy to fizycznego, czy cyfrowego. To ogromne,  wciągające, różnorodne... ah, długo by wymieniać. Krócej: to po prostu kawał dobrego RPG-a.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy