PaRappa the Rapper - recenzja

PaRappa the Rapper /materiały prasowe

Decyzja o przywróceniu PaRappa the Rapper w formie remastera na PlayStation 4 była jak najbardziej słuszna. Jednak wykonanie...

Gwoli przypomnienia (które przyda się szczególnie młodszym graczom), PaRappa the Rapper to jedna z pierwszych gier muzyczno-rytmicznych. Jej premiera miała miejsce w 1996 roku (w Japonii, bo do Stanów Zjednoczonych i Europy trafiła trochę później), w wersji wyłącznie na PlayStation. Można więc śmiało powiedzieć, że Sony, decydując się wydać PaRappa the Rapper Remastered, sięgnęło tak daleko, jak tylko mogło. I to zdecydowanie mogło się opłacić, gdyby nie mizerne wykonanie remastera.

Jedną z ważniejszych zmian, jakich spodziewaliśmy się w PaRappa the Rapper Remastered, była ta dotycząca oprawy graficznej. Spodziewaliśmy się, że po ponad dwóch dekadach od premiery oryginału Sony zaserwuje nam całkowicie odmienioną szatę wizualną. Tym bardziej, że mocno specyficzna stylistyka PaRappa the Rapper (płaskie postacie, trójwymiarowe otoczenie) wcale nie wymagała rewolucji. Wystarczyło "narysować" postacie na nowo, dodać trochę detali otoczeniu... A co zrobiło studio odpowiedzialne za remaster? Przeskalowało oryginał sprzed dwudziestu jeden lat (!) do rozdzielczości Full HD. To wszystko, naprawdę. Nie poprawiono nawet jakości przerywników filmowych, które teraz wyglądają naprawdę koszmarnie.

Reklama

Na szczęście dzięki wspomnianej, oryginalnej stylistyce PaRappa the Rapper w dalszym ciągu ma swój urok i potrafi przyciągnąć wzrok, ale gdyby twórcy zrobili w tym zakresie choć trochę więcej - na co zdecydowanie zasługiwał ten remaster - można by naprawdę nacieszyć oko podczas zabawy. A tak powstaje pewien zgrzyt. No trudno, przejdźmy dalej.

W samej rozgrywce także nic się nie zmieniło. W PaRappa the Rapper Remastered poznajemy historię tytułowego PaRappy, który stara się o względy wybranki swojego serca, niejakiej Sunny Funny. Podczas jego muzycznej podróży poznaje kolejnych mistrzów rapu, którzy pomagają mu stać się lepszym i przybliżyć się do realizacji jego celu. Cała historia trwa 30, może 40 minut. Tyle zajmuje ukończenie PaRappa the Rapper Remastered, wliczając oglądanie wszystkich cutscenek. Autorzy remastera - jak się pewnie domyślacie - nie wprowadzili do gry żadnej nowej zawartości. Po ukończeniu fabuły możecie co najwyżej powtarzać poszczególne etapy i wyśrubowywać wyniki.

Formuła zabawy nie uległa jakimkolwiek zmianom. Podobnie jak w większości gier muzycznych, polega ona na słuchaniu muzyki, bacznym obserwowaniu tego, co się dzieje na ekranie, i wciskaniu określonych przycisków w odpowiednim momencie. Niezwykle proste, wręcz prymitywne, ale w dalszym ciągu przyjemne. Są pewne gatunki, które się nie starzeją. Gry muzyczno-rytmiczne - w tym PaRappa the Rapper - z pewnością do nich należą. Jednak niedopuszczalne jest to, że studio odpowiedzialne za remaster nie poprawiło po tylu latach tego, co bezwględnie należało, a mianowicie szybkość reakcji na naciśnięcia przycisków. W grze występuje niewielkie opóźnienie, które jednak w sytuacjach, gdy musimy się wykazać superrefleksem, jest naprawdę irytujące.

PaRappa the Rapper Remastered powinno nosić tytuł "PaRappa the Rapper HD", wszek twórcy remastera nie zrobili dosłownie nic poza podniesieniem rozdzielczości. Nie zaprojektowało na nowo postaci ani lokacji, nie poprawiło jakości cutscenek, nie dodało żadnej nowej zawartości, nie usunęło opóźnienia w reakcji gry... Szkoda, bo PaRappa the Rapper Remastered z prawdziwego zdarzenia to byłoby coś.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy