Oxenfree 2: Lost Signals - recenzja. Nic dwa razy się nie zdarza

Oxenfree 2: Lost Signals, kontynuacja bardzo udanej Oxenfree od studia Night School, powraca do charakterystycznego klimatu nadprzyrodzonego horroru. Czy twórcom udało się po raz drugi zachwycić opowiadaną historią i jej głównymi bohaterami?

Główną bohaterką w dwójce jest Riley, która odchodzi z wojska i powraca do rodzinnego miasta Camena, aby podjąć pracę w zespole badawczym zajmującym się falami radiowymi. Jej zadaniem jest instalowanie nadajników, które mają pomóc w odbieraniu odpowiednich sygnałów. Jednak to spokojne miejsce, bliskie jej sercu, stoi na krawędzi wielkich zmian, a zaskakujący szum statycznego radia zapowiada nadchodzące niebezpieczeństwa.

Napięcie narasta, gdy pierwszy z nadajników, który Riley ma zainstalować, niespodziewanie zaczyna działać nieprawidłowo, otwierając portal do nieznanego, nadprzyrodzonego świata. Wkrótce, razem z Jacobem, swoim towarzyszem z czasów szkolnych, dziewczyna zostaje wplątana w intrygujący i przerażający spisek. 

Reklama

Fabuła rozwija się nieliniowo, a my mamy możliwość ustawienia czterech nadajników w dowolnej kolejności (poza pierwszym), co może prowadzić do różnych wyników. To dobre rozwiązanie, które zwiększa nieco regrywalność Oxenfree 2: Lost Signals. To o tyle istotne, że mamy w tym przypadku do czynienia z grą na co najwyżej szęść godzin.

Podobnie jak poprzedniczka, Oxenfree 2: Lost Signals, skupia się na eksploracji i mechanice dostrajania fal radiowych do nadprzyrodzonego świata. Teraz jednak zasady gry zostały wzbogacone o elementy wspinaczki i używanie krótkofalówki, co wprowadza nieco więcej różnorodności do rozgrywki.

Oxenfree 2: Lost Signals kładzie też większy nacisk na łamigłówki. Powróciła koncepcja podróży w czasie, która tym razem jest wykorzystywana do rozwiązywania zagadek. Przykładowo, gdy Riley otwiera szczelinę za pomocą radia, ona i Jacob mogą cofnąć się w czasie Camena z przeszłości. Ta zmienność czasu wprowadza element niepewności i pozwala zastanowić się, czy to właśnie główni bohaterowie mogli nieświadomie spowodować niektóre zdarzenia.

Pomimo paru ciekawych elementów i potencjału drzemiącego w historii, Oxenfree 2 nie odbiega wystarczająco od formuły poprzedniczki, aby w równym stopniu jak ona intrygować i wciągać. To samo danie podane po raz drugi nie smakuje już tak samo. Niektóre tajemnice i zagadki to powtórka z rozrywki, na którą nie każdy będzie miał ochotę. A nawet jeśli, to nie sądzę, aby gra porwała kogokolwiek w równym stopniu, co poprzedniczka.

Także głównie bohaterowie - Riley i Jacoba - to postacie niezbyt charakterystyczne i nieszczególnie warte zapamiętania. Jeśli liczycie na ciekawsze postacie poboczne, to też was zawiodę - nie ma w nich niczego przekonującego ani intrygującego. Niewykluczone, że jest to w jakimś stopniu wina dialogów, które według mnie napisano wyraźnie gorzej niż w poprzednice. W jedynce były jednym z największych atutów, a tutaj są takie sobie.

Grafika w Oxenfree 2: Lost Signals jest ładna i bogata w detale. W połączeniu z klimatycznym udźwiękowieniem szybko wciąga nas do świata gry, w którym zwyczajne łączy się z nadprzyrodzonym. Atmosfera niepokoju jest zdecydowanie jednym z największych atutów. Sceneria miasta Camena, z jego tajemniczymi zakątkami i różnorodnymi postaciami, tworzy atrakcyjne tło dla opowieści o duchach.

Oxenfree 2: Lost Signals posiada szereg zalet, takich jak atmosfera tajemnicy, atrakcyjnie przedstawiony świat czy intrygujące łamigłówki, ale nie będę ukrywał, że nie bawiłem się przy dwójce wyraźnie gorzej niż przy jedynce. Powodów takiego stanu rzeczy może być kilka. Jednym z nich to, że gra nie jest już taką niespodzianką, jak poprzedniczka. Nie przypadli mi także do gustu bohaterowie. Jednak pomimo tego to solidna gra, w którą - warto dodać - zagracie za darmo na swoich smartfonach, jeśli tylko macie wykupionego Netfliksa.  W takiej sytuacji wręcz żal jej nie sprawdzić.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama