Onimusha 2: Samurai’s Destiny Remaster – pierwsze wrażenia. Powrót samuraja

Minęło ponad 20 lat od premiery Onimusha 2: Samurai’s Destiny na PlayStation 2. Sequel zbierał w swoim czasie dobre recenzje, ale mimo to nigdy nie przebił się do mainstreamu tak mocno, jak Resident Evil czy Devil May Cry. Teraz - dzięki remasterowi - ma szansę zyskać drugie życie. W momencie, gdy Capcom szykuje reboot całej marki.

Już po kilku godzinach z wersją przedpremierową widać, że nie mamy do czynienia z byle jakim odświeżeniem. Capcom nie przeprojektował gry od zera, ale z szacunkiem potraktował materiał źródłowy - poprawił grafikę, dopracował interfejs, dołożył alternatywny układ sterowania i zostawił to, co najważniejsze: duszę oryginału.

Stara szkoła w odświeżonym wydaniu

Na pierwszy rzut oka Onimusha 2 przypomina to, czym była od zawsze - hybrydę survival horroru z grą akcji. Styl wizualny został zachowany, ale tekstury i modele poddano solidnemu liftingowi. Wszystko jest teraz ostrzejsze, wyraźniejsze i płynniej animowane. Cutscenki zyskały nowe życie, a przerywniki na silniku gry - choć nadal statyczne w reżyserii - zyskały na czytelności i kolorystyce.

Reklama

Układ lokacji pozostał taki sam, ale jakość tła i postaci nie odbiega dziś mocno od - przykładowo - stylizowanych gier indie. Widać wyraźnie, że Capcom nie chciał niszczyć estetyki oryginału. Udało się też zachować charakterystyczny klimat - półmrok, kolorystyka sepii, lekka mgiełka tajemnicy.... Atmosfera feudalnej Japonii zmieszana z demonologią nadal robi wrażenie.

Sterowanie według obecnych standardów

Największym zarzutem wobec poprzedniego remastera Onimusha: Warlords były archaiczne sterowanie i dziwne przypisanie mapy do L3. Tutaj tego błędu twórcy nie popełnili. Dostajemy dwa predefiniowane układy sterowania, z których jeden sensownie wykorzystuje L3 do szybkiego obrotu. Analog działa tak, jak powinien w grze akcji - responsywnie i precyzyjnie.

Walka nadal opiera się na klasycznych założeniach: atak, blok, kontra, uniki i zbieranie dusz. Ale dzięki poprawionemu sterowaniu można to robić płynniej. System absorbowania dusz (wciąganie ich do rękawicy Oni) nie uległ zmianie, ale przeciwnicy rzadziej przerywają tę czynność. Zmieniono także sposób namierzania wrogów - kamera lepiej reaguje na sytuację na polu walki, a ruchy postaci wydają się szybsze i bardziej intuicyjne.

Jubei Yagyu wraca do gry

Głównym bohaterem gry jest Jubei - postać wzorowana na japońskim aktorze Yūsaku Matsudzie. Podobnie jak Samanosuke z pierwszej części, Jubei łączy w sobie styl, zwinność i siłę, ale tym razem jego przygoda nie toczy się samotnie. W trakcie rozgrywki dołączają do niego inne postacie: Saiga, Ekei, Oyu i Kotaro. Każda z nich ma własny styl walki oraz historię. Po raz pierwszy w serii wprowadzono system relacji i wymiany przedmiotów. Postacie reagują na podarunki i za ich sprawą angażują się bardziej w fabułę. To prosty, ale ciekawy system - i działa lepiej niż można by przypuszczać.

Ważną nowością jest też możliwość grania tymi postaciami w wybranych fragmentach gry. Tym razem nie są one tylko statystami - mogą zbierać dusze, które następnie przekazują Jubeiowi. To krok naprzód względem pierwszej części.

Drobne problemy, które można wybaczyć

Remaster nie jest pozbawiony wad. Nadal mamy do czynienia z tą samą konstrukcją poziomów i nieco sztywnym systemem kamer. Animacje niektórych przeciwników, zwłaszcza słabszych Genma, wyglądają jakby wyjęto je z 2002 roku bez zmian. Ale z drugiej strony - bossowie potrafią wciąż zaskoczyć pomysłowością i poziomem trudności.

Na razie trudno ocenić, jak wypada całość fabularnie, bo embargo nie pozwala mówić o szczegółach historii. Wiadomo jednak, że Onimusha 2 kontynuuje opowieść o walce ludzi z demonami, z Oda Nobunagą w tle. Nie brakuje tu ani ciekawych wątków, ani efektownych scen.

Dobry moment na powrót

Onimusha 2: Samurai’s Destiny Remaster to solidne odświeżenie klasyka z PlayStation 2. Zamiast wymyślać wszystko od nowa, Capcom postawił na szlif, balans i wygodę. W efekcie otrzymaliśmy grę, którą można dziś z czystym sumieniem polecić zarówno fanom starej szkoły, jak i młodszym graczom, ciekawym, czym była ta seria przed rebootem planowanym na 2026 rok. Z ostateczną opinią wstrzymam się jednak do czasu ogrania pełnej wersji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Onimusha | Capcom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy