New Pokemon Snap - recenzja

​Po 22 latach Nintendo przypomina swoim fanom o kolejnej, wyjątkowej produkcji. W miejsce Pokedexu dostajemy Photodex, a naszym zadaniem jest nie złapanie wszystkich Pokemonów, tylko zrobienie im zdjęć. Przed Wami New Pokemon Snap.

Pokemony przez ostatnich parędziesiąt lat widzieliśmy pod wieloma różnymi formami. Na samym Switchu zagracie w klasyczne RPG z walką turową, darmowe Pokemon Quest, logiczną grę Pokemon Cafe Mix, action RPG Pokemon Mystery Dungeon, a nawet Pokken Tournament, bijatykę z Pokemonami w roli głównej. New Pokemon Snap wnosi na przenośną platformę jeszcze inny rodzaj rozgrywki, prawdopodobnie ten najbardziej relaksujący, ale również najtrudniejszy do zrozumienia przed zakupem gry.

Osobiście nigdy nie miałem Nintendo 64, a kiedy Pokemon Snap debiutował, miałem cztery lata. Patrzyłem więc przez ostatnie miesiące na ekscytację fanów Nintendo nadchodzącą produkcją i zastanawiałem się, co może być ciekawego w robieniu zdjęć Pokemonom. Gra miała być krótka, nie oferować raczej żadnego większego wyzwania i w żaden sposób nie wyglądała na produkcję tworzoną z myślą o rywalizacji. Fenomen zrozumiałem dopiero wtedy, kiedy miałem na liczniku ponad pięć godzin i od co najmniej czterdziestu minut męczyłem się nad perfekcyjnym, wartym co najmniej cztery tysiące punktów zdjęciu Grookeya.

Reklama

W standardowym dla Pokemonów stylu zaczynamy przygodę jako amator, miłośnik fotografii, który szybko okazuje się wyjątkową osobą, zdolną dokonać rzeczy, o jakich nie śniło się najbardziej doświadczonym fotografom. Dostajemy aparat, odznakę badacza i zostajemy zaznajomieni z podstawowymi mechanikami gry. New Pokemon Snap zostało podzielone na kilka lokacji, każda możliwa do odwiedzenia w trzech różnych wersjach, za dnia, nocy i w wersji, gdzie czekają na nas najrzadsze, wyjątkowe Pokemony.

Grę ukończyć można pewnie w jakieś osiem godzin. Jeżeli całkowicie zignorujecie system punktacji i skupicie się po prostu na osiągnięciu drugiego poziomu w danej lokacji, żeby odblokować kolejną mapę, szybko poznacie całą historię gry, zobaczycie najważniejsze elementy kampanii i doświadczycie podstawowych elementów rozgrywki.

Drugie dno (i kolejne 20 godzin gameplayu) otwiera przed Wami system oceny zdjęć. Na początku profesor każe Wam po prostu wyruszyć do pierwszej lokacji i zrobić kilka zdjęć Pokemonom. Bierzecie udział w czymś w rodzaju samotnego safari w przeszklonym pojeździe. Za każdym razem jedziecie tą samą trasą, z aparatem w ręku i obserwujecie wszystko, co dzieje się dookoła. Waszym zadaniem jest zrobić zdjęcie wszystkim Pokemonom w grze i wypełnić cały Photodex. Każda fotografia będzie oceniana na podstawie tego samego systemu i zostanie jej przyznana konkretna liczba punktów oraz gwiazdek, w czterech różnych kolorach (od brązowego do diamentowego).

Po zakończonym safari wybieracie po jednym, najlepszym zdjęciu każdego napotkanego Pokemona i wręczacie je do oceny profesorowi. Zdjęcia oceniane są na podstawie sześciu różnych kategorii: pozy, rozmiaru Pokemona, kierunku, w którym jest odwrócony, pozycjonowania, innych Pokemonów widocznych na zdjęciu i tła. Wynik końcowy decyduje o kolorze gwiazdki, jaki dostaniemy za konkretne zdjęcie.

Gdyby tego było mało, większość Pokemonów w grze ma aż cztery różne pozy, które przyjmują na konkretnych mapach lub pod wpływem naszych "prowokacji". Jako doświadczony fotograf mamy bowiem dostęp nie tylko do aparatu, ale również do owoców, melodyjki wybudzającej niektóre Pokemony ze snu i specjalnych kulek prowokujących stworzenia do wykonywania różnych czynności. Zdjęcia wykonane podczas tych alternatywnych czynności gwarantują nam dodatkowe punkty w kategorii pozy i odblokowują jedno z czterech wpisów do Photodexu dla danego Pokemona.

W rezultacie będziecie podążać na przykład pustynią i zobaczycie śpiącego obok kamienia Trapincha. Kiedy traficie go owocem, Trapinch podskoczy wybudzony z drzemki i zdjęcie zrobione mu w locie odblokuje jego trzecią pozę. Jeżeli aspirujecie do diamentowej nagrody za trzecią pozę, będziecie wielokrotnie powtarzać to zdjęcie. Aby zdobyć ponad cztery tysiące punktów, Trapinch musi być na samym środku kadru, zajmować większość zdjęcia i nie możemy uciąć jego głowy czy nóg, żeby nie stracić punktów za pozycjonowanie i rozmiar.

New Pokemon Snap błyskawicznie wciągnie Was w swój gameplay loop i nie odpuści aż do ostatniego wpisu w Photodexie. Jest coś bardzo relaksującego w słuchaniu spokojnej muzyki i spokojnym podążaniu przez środek dżungli, z Ariadosem nad głową i Ambipomami wspinającymi się po drzewach. Jest też coś wyjątkowo wciągającego w robieniu serii czterdziestu zdjęć Arbokowi, żeby wręczyć profesorowi to jedno, na którym Pokemon patrzy nam prosto w aparat. Gra bardzo skutecznie wciąga gracza w bardziej zaawansowane mechaniki i tłumaczy, na czym ma polegać jej fenomen. Doskonale w tej roli sprawdzają się drobne zadania poboczne zachęcające do obserwowania Pokemonów lub dokarmiania ich owocami.

New Pokemon Snap to w rezultacie nie gra do przejścia dla kampanii, zobaczenia wszystkich lokacji i odłożenia jej na półkę, tylko tytuł stworzony dla osób, które w Pokemonach zbierają cały Pokedex, a w Mario szukają wszystkich sekretów. W tym specyficznym gatunku sequel Pokemon Snap sprawdza się doskonale, wykorzystując przy okazji większość charakterystycznych elementów Switcha, jak chociażby motion controls. Fani Pokemonów mają kolejny, obowiązkowy tytuł do ogrania, a miłośnicy gier typu Stardew Valley czy Rune Factory doskonale odnajdą się w produkcji, która konewki i wędki zamienia na aparat.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy