Mosaic - recenzja

Mosaic /materiały prasowe

​Widzieliśmy już wiele wizji przyszłości. Jednak pomimo tego warto zapoznać się z tą przedstawioną w Mosaic, bo jest inna niż wszystkie.

Filmowcy, pisarze czy deweloperzy gier wideo pokazywali nam już niezliczone obrazy ukazujące to, co może nas czekać w bliższej lub dalszej przyszłości. Widzieliśmy już bunty uzbrojonych po zęby maszyn, świecące neonami metropolie pełne latających pojazdów, detektywów uganiających się za replikantami, wyniszczające konflikty z użyciem broni jądrowej, opuszczone korytarze metra czy schrony, w których skryły się resztki ludzkości. Jednak nie wszystkie wizje są tak spektakularne. Tak przedstawiona w Mosaic jest bardziej przyziemna. I smutna.

W Mosaic nie ma latających samochodów, androidów ani wojen nuklearnych. Jest, wydawałoby się, całkiem zwyczajna rzeczywistość, z którą może się stykać na co dzień każdy z nas. Została ona jednak mocno przejaskrawiona. Autorzy zdecydowali się pokazać wady współczesnego społeczeństwa pod lupą. Zaprezentowali dystopijną wizję przyszłości, w której nie ma miejsca na szczęście czy indywidualizm. Każdy obywatel jest trybikiem w wielkiej machinie napędzanej przez korporacje. Główny bohater, którego historię poznajemy, także jest tylko częścią (czy też raczej cząsteczką) tytułowej mozaiki. Prawie całe swoje życie spędza, przemieszczając się pomiędzy domem i pracą, śpiąc tylko tyle, ile trzeba, i odpoczywając przy durnych smartfonowych aplikacjach (o ile można to w ogóle nazwać odpoczynkiem). Pasje, podróże, miłosne uniesienia? Nie, nie, nic z tych rzeczy. Jedynie szarzyzna, powtarzalność i przygnębienie.

Reklama

Wizja przedstawiona w Mosaic naprawdę działa przygnębiająco. Z pewnością nie jest to gra, którą poleciłbym osobom cierpiącym na stany depresyjne. Już sama oprawa graficzna - z dominującymi odcieniami szarości - sugeruje, że chwil szczęścia raczej tutaj nie doświadczymy. Jeśli lubicie tego rodzaju klimaty, powinniście być zachwyceni, bo norweskie studio Krillbite (twórcy gry) czują się w nich jak ryba w wodzie. Sugestywna atmosfera to zdecydowanie jedna z głównych zalet Mosaic. Żałuję, że nie mogę do nich zaliczyć fabuły. Spodziewałem się po niej znacznie więcej. Przede wszystkim tego, że z czasem będzie się rozkręcać i że wszystko, czego jesteśmy świadkami, okaże się czymś innym niż z początku się wydawało. A tu przez większość czasu podróżujemy na trasie praca-dom i tyle.

Za mną już trzy akapity recenzji, a ja w dalszym ciągu nie napisałem nic o rozgrywce. To nie przypadek. Po prostu nie bardzo jest o czym pisać. W gruncie rzeczy Mosaic opiera się na klikaniu. Klikamy, by nasza postać poszła naprzód, klikamy, by zrobić coś w smartfonie, klikamy, by rozwiązać banalną grę logiczną... Zasadniczo nie mam nic przeciwko grom, w których głównie lub wyłącznie się klika, ale za tak prostą mechaniką powinno podążać coś bardziej złożonego - historia, zagadki czy jakieś dodatkowe mechaniki. Autorzy mogliby na przykład rozwinąć aplikacje dostępne w smartfonie, tak aby nasza aktywność w nich mogła się skończyć inaczej niż porażką (niestety, czy postanowimy zagrać na giełdzie, czy poszukać pary na Tinderze, jesteśmy skazani na klęskę).

Mosaic to jedna z tych gier, w których rozgrywka nie jest najważniejsza. Autorzy skupili się na przedstawieniu sugestywnej i realistycznej wizji przyszłości - i to im się z całą pewnością udało. Jednak, żeby ich dzieło osiągnęło sukces, trzeba by czegoś jeszcze. Według mnie albo nieszablonowej i wciągającej rozgrywki, albo oryginalnej i zaskakującej fabuły. Zabrakło i jednego, i drugiego. Co gorsza, przygodę w dystopijnej rzeczywistości można ukończyć w mniej niż trzy godziny, a za tę (nie do końca) przyjemność trzeba zapłacić prawie 80 złotych. Polecam wyłącznie entuzjastom przygnębiających wizji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama