Monument Valley 3 - recenzja. Estetyka kontra grywalność

Monument Valley 3 to gra równie zachwycająca, co poprzednie części, ale czy idzie za tym coś więcej niż wizualna maestria?

Od pierwszej chwili Monument Valley 3 emanuje pięknem. Świat gry wygląda jak obrazy ożywione magią - pełen skręcających się wież, złotych tafli i budowli, które wydają się wymykać prawom fizyki. Każdy kadr mógłby wisieć w galerii sztuki współczesnej. Ale tak jak w przypadku poprzednich części, nie wszystko, co piękne, okazuje się angażujące.

Zamknięci w ramce

W Monument Valley 3 przemierzamy kolejne plansze, przesuwając postać przez konstrukcje, które same zmieniają swój kształt. Początek podróży zachwyca: każda wieża skręca się z gracją, mosty pojawiają się w odpowiedzi na delikatny ruch palca, a architektura reaguje na naszą obecność. Ale szybko pojawia się problem: gra nie pozostawia miejsca na kreatywność ani eksperymenty. W Monument Valley 3 czujemy się bardziej obserwatorami niż uczestnikami.

Reklama

Wszystko jest już zaplanowane. Twórcy doskonale wiedzą, co mamy zrobić i kiedy to zrobić. To bardziej inscenizowana animacja niż otwarta przestrzeń do eksploracji. Mechaniki, które w innych grach zmuszałyby do myślenia, tutaj są sprowadzone do poziomu intuicyjnego "kliknij i podziwiaj".

Garść nowinek

Na szczęście nie jest tak przez całą grę. Monument Valley 3, choć zachowawcze, wprowadza kilka nowości. Przestrzenie stają się bardziej otwarte - zdarza się, że biegamy po polach czy pływamy łodzią. Mechanika współpracy z innymi postaciami wprowadza delikatne urozmaicenie. Ale niestety te momenty bywają bardziej irytujące niż satysfakcjonujące. Wymagają precyzji, której gra nie komunikuje wprost. Częściej błądzimy niż czujemy radość z rozwiązanego problemu.

Najciekawsze, co Monument Valley 3 ma do zaoferowania, pojawia się dopiero na ostatnich etapach. Zagadki zaczynają wymagać od nas faktycznego myślenia. Twórcy wprowadzają nową mechanikę zmiany planów - to jak manipulowanie obrazem 3D w dwuwymiarze. Brzmi dziwnie, ale w praktyce działa świetnie. Jednak zanim zdążymy w pełni nacieszyć się tymi pomysłami, gra informuje nas, że to koniec. Ostatni ekran obiecuje dalszy rozwój gry. Nowe poziomy? Aktualizacje? To niewiadoma.

Perfekcja wizualna

Nie sposób zaprzeczyć, że Monument Valley 3 to dzieło sztuki. Każdy kadr jest przemyślany, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Złote światło, subtelne animacje, muzyka, która idealnie współgra z atmosferą - wszystko to sprawia, że gra jest ucztą dla zmysłów. Ale ta perfekcja ma swoją cenę: gra nie pozwala na błędy, nie daje miejsca na własne odkrycia. To bardziej wycieczka z przewodnikiem niż wolna eksploracja.

To paradoks - Monument Valley 3 chce zachwycać, ale przez nadmiar kontroli traci ducha zabawy. To piękno zamknięte w ramce, w której każde ujęcie jest doskonałe, ale nie daje graczowi zbyt dużego pola do popisu.

Podsumowanie

Monument Valley 3 to z pewnością jedna z najpiękniejszych gier mobilnych, ale czy warto w nią grać? Jeśli szukasz wizualnej przygody, znajdziesz tu wiele powodów do zachwytu. Jeśli jednak oczekujesz wyzwań i emocji płynących z interakcji - możesz czuć się zawiedziony. Twórcy zostawiają nas z obietnicą ciągu dalszego, ale na razie Monument Valley 3 jest jak niedokończony obraz. Piękny, lecz pełen pustych przestrzeni.

PS. Gra jest dostępna na smartfonach i tabletach dla wszystkich abonentów Netflixa.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Netflix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama