Monopoly Madness - wirtualna wersja popularnej planszówki

Monopoly (podobnie jak nasza rodzima podróbka - Eurobusiness) to jedna z gier, do których mogę wracać bez końca.

Co jakiś czas lubię "uciąć sobie partyjkę" ze znajomymi i powalczyć o miano króla inwestycji i deweloperki. Jednak z czasem coraz trudniej znaleźć ekipę do wspólnej rozgrywki. Jedni wyjechali za granicę, drudzy poświęcili się całkowicie życiu rodzinnemu albo pracy, a jeszcze inni obawiają się grasującego wokół nas wirusa. Bynajmniej sobie z nich nie żartuję, stwierdzam jedynie fakt. A że okoliczności do wspólnej zabawy przy Monopoly nie sprzyjają, ucieszyłem się, że Ubisoft uraczył nas grą dostępną na PC i konsolach - Monopoly Madness. Choć zdumiałem się, gdy odkryłem, że to wcale nie takie Monopoly, jak mi się początkowo wydawało!

Reklama

Cel pozostał wprawdzie taki sam jak w planszowym oryginale - przechadzamy się po planszy, kupujemy tereny, stawiamy nieruchomości i zarabiamy jak najwięcej pieniędzy - ale sama rozgrywka wygląda zupełnie inaczej niż wam się wydaje. Monopoly Madness to zwariowana gra zręcznościowa, w której biegamy - w czasie rzeczywistym, a nie w turach - po ulicach Monopoly City, by kupować i sprzedawać z zyskiem, ale także przeszkadzać naszym rywalom, unikać robionym nam przez konkurencję psikusów, rozbijać się buldożerem czy niszczyć nieruchomości innych graczy przy użyciu... młota pneumatycznego.

Ubisoft przygotował w sumie cztery środowiska inspirowane oryginalną planszą Monopoly. Dodatkowo każde z nich podzielono na dodatkowe rozkłady i poziomy. W sumie czeka na nas dwadzieścia plansz.

Tak więc aby wygrać, potrzebujemy nie tylko smykałki do interesów, ale także umiejętności kalkulacji, która pomoże nam dotrzeć we właściwym czasie we właściwe miejsce (zakup niektórych nieruchomości staje się dostępny dopiero po czasie, a do tego musimy polować na pojawiające się tu i ówdzie pliki banknotów), a także znajomości metod, które przydadzą nam się do uprzykrzenia życia konkurencji (może to być wspomniany buldożer, którym obrócimy w drobny mak jedną z inwestycji przeciwnika, ale i kubek z gorącą kawą, rzucony w któregoś z rywali, czy duch, dzięki któremu dostaniemy sią w pożądane miejsce szybciej niż pozostali). Czyste szaleństwo. Jakby tego było mało, grę urozmaicają różne losowe zdarzenia. Czasem spadnie deszcz, utrudniając nam sprawne przemieszczanie się między inwestycjami, innym razem okaże się, że któryś z konkurentów ma urodziny i trzeba zrzucić się na prezent.

Warto również dodać, że gra niekiedy stawia przed nami specjalne cele, które trzeba osiągnąć, by przejść daną planszę. Zwycięzcą może zostać na przykład ten z graczy, który jako pierwszy wykupi określoną liczbę nieruchomości na dowolnym poziomie.

Byłbym w szoku, gdyby Monopoly Madness nie pozwalało na wspólną zabawę z innymi osobami. Ubisoft pomyślał nie tylko o opcji rozgrywki sieciowej, ale także o trybie kanapowym. Przed jedną konsolą lub komputerem możecie zasiąść w nawet sześć osób i stoczyć emocjonujący bój o panowanie w świecie nieruchomości. Oczywiście najlepiej, jeśli każde z was będzie miało swojego pada, ale jeśli nie znajdziecie aż tylu kontrolerów, możecie zmieniać się co rundę. Czasem sześciu graczy jest wręcz wymagane. Jeśli jest nas mniej, bez obaw - wolne miejsca zajmie sztuczna inteligencja. Jednak oczywiście im więcej żywych graczy, tym lepiej dla zabawy.

Monopoly Madness to - podobnie jak tekturowo-plastikowy oryginał - gra stworzona przede wszystkim z myślą o multiplayerze. Samotnie też można się bawić, ale to już nie to samo.

Jeśli więc szukacie gry familijnej lub imprezowej, Monopoly Madness wpasowuje się doskonale w obie te nisze. To zwariowana zabawa, przy której wszyscy doskonale się odprężycie i spędzicie miło - i razem! - czas. Propozycja doskonała na jesienno-zimowy okres. Ale chętnie będę do niej wracał także wtedy, gdy za oknami znów zrobi się ciepło.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy