Monkey King: Hero is Back - recenzja

Monkey King: Hero is Back /materiały prasowe

​Prawdopodobnie nie skojarzyliście, że Monkey King: Hero is Back to gra stworzona na kanwie filmu animowanego. Nic dziwnego...

... skoro mówimy o kinowej produkcji rodem z Chin, która widownię zdobyła tylko w Państwie Środka. I to nie w ostatnim czasie, a w 2015 roku! A zatem w przypadku Monkey King: Hero is Back na PC i PS4 mamy do czynienia z podwójnie dziwną sytuację. Po pierwsze - europejskiemu i amerykańskiemu odbiorcy postanowiono przedstawić historię opartą na filmie, o której ten prawdopodobnie w ogóle nie słyszał.

Po drugie - zrobiono to cztery lata po premierze kinowego pierwowzoru (nie mam wobec tego żadnych wyrzutów sumienia, że za recenzowanie konsolowej adaptacji zabrałem się trzy miesiące po tym, jak ta trafiła do sprzedaży). Być może zachodni wydawcy (w tym polski) uznali, że warto wykonać taki ruch na przykład ze względu na dzieci, które mogłyby się zachwycić historią o Małpim Królu. Czy rzeczywiście?

Reklama

Monkey King: Hero is Back to bezpośrednia adaptacja filmowego pierwowzoru. Opowiedziana w grze historia skupia się na postaci tytułowego Małpiego Króla, czyli mitycznego Sun Wukonga, który przed laty zasłynął jako wielki wojownik, ale od pewnego czasu tkwił w pewnej jaskini, uwięziony w krysztale przez samego Buddę. Aż do dnia, kiedy w pobliże trafił chłopiec imieniem Liuer, uciekający przed bandą potworów. Małpi Król został uwolniony i obronił młodzieńca przed napastnikami. Chcąc się zrewanżować za oswobodzenie po pięciuset latach spędzonych w klatce, włochaty bohater postanawia pomóc wiosce Liuera w obronie przed kreaturami. Tak oto rozpoczyna się przygoda tej całkiem sympatycznej dwójki.

O ile fabuła Monkey King: Hero is Back potrafi zauroczyć i rozbawić (choć bez przesady, bo nie jest to żaden majstersztyk), o tyle rozgrywka rzuca na nią cień monotonii i nudy. Składa się ona z dwóch elementów - eksploracji oraz walki. Podczas tej pierwszej odwiedzamy kolejne lokacje i zbieramy składniki, które pozwalają nam zdobywać eliksiry magii czy pigułki witalności. Z kolei podczas drugiej okładamy różnego rodzaju stwory, wykorzystując do tego lekkie oraz mocne ciosy, ataki z powietrza czy elementy otoczenia.

Przez, powiedzmy, godzinę można się tutaj całkiem nieźle bawić, ale później stajemy się ofiarami powtarzalności. Starcia, w których bierzemy udział, prawie się między sobą nie różnią, a jakichkolwiek urozmaiceń - w stylu ciekawych łamigłówek czy emocjonujących sekwencji zręcznościowych (te występują, ale raczej daleko im do emocjonujących) - brak. Autorzy ewidentnie poszli po linii najmniejszego oporu, myśląc, że to wystarczy. Nie, nie wystarczyło.

Od strony technicznej Monkey King: Hero is Back to gra z poprzedniej epoki. Jej początek został zrealizowany całkiem ładnie, ale później (praktycznie chwilę po prologu) jakość drastycznie spada. Przede wszystkim projekty lokacji wyglądają, jakby wzięto je rodem z czasów PlayStation 3, ale także modele postaci czy animacje nie wywołają chyba u nikogo pozytywnych reakcji (no, chyba że posadzimy przed ekranem kilkulatka).

Widać, że mamy do czynienia z niskobudżetową "kinówką". Przypominają o tym także przerywniki składające się z ręcznych rysunków, które aż proszą się o to, aby zastąpić je czymś bardziej efektownym. Wkurzają także ciągłe loadingi, które występują nawet podczas wchodzenia do pomieszczeń i wychodzenia z nich. Przy tak niewielkim poziomie komplikacji świata gry coś takiego nie powinno mieć miejsca. A plusy? Monkey King: Hero is Back działa płynnie i stabilnie, a polski dubbing trzyma poziom zdecydowanie wyższy niż rozgrywka.

Producenci gier wideo przez lata przyzwyczajali nas do tego, że od adaptacji kinowych hitów (amerykańskich, europejskich, azjatyckich... jakichkolwiek) nie można zbyt wiele oczekiwać, bo przeważnie - a w zasadzie prawie zawsze - kończy się to zawodem. Ale pomimo tego miałem nadzieję, że Monkey King: Hero is Back zapewni mi dwa lub trzy przyjemne wieczory z padem. I co? Zawód. Gra jest do bólu przeciętna, do bólu monotonna i do bólu z poprzedniej epoki. Jeśli chcielibyście poznać bliżej Małpiego Króla, już lepiej poszukajcie okazji do obejrzenia kinowego pierwowzoru.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy