Minit - recenzja

​Minit to gra, na którą nie zwrócilibyśmy uwagi, gdyby nie to, że trafiła do naszej skrzynki e-mailowej (w postaci klucza). Zainstalowaliśmy, spróbowaliśmy... i przepadliśmy!

Początek gry jest iście szalony. Główny bohater (swoją drogą, jest nim kaczka) wybiera się na spacer, podczas którego odnajduje miecz. Szybko okazuje się, że oręż jest przeklęty. Powoduje bowiem, że jego właściciel... ginie co 60 sekund, a następnie odradza się i rozpoczyna kolejny cykl. Żeby wydostać się z tej spirali życia i śmierci, musimy dostać się do fabryki mieczy. Nie będzie to jednak łatwe zadanie.

Minit jest utrzymana w duchu retro. Gry z lat osiemdziesiątych przypomina nie tylko oprawą, ale także mechaniką. Zabawa polega na przemierzaniu kolejnych lokacji, rozmowach z mieszkańcami, wykonywaniu zadań, zdobywaniu przedmiotów, rozwiązywaniu łamigłówek i walkach z potworami. Można by powiedzieć - nic nowego. Tak by było, gdyby nie wspomniany cykl życia i śmierci. Minit nie pozwala nam zapisać stanu gry w dowolnym momencie. Autorzy sprytnie rozmieścili checkpointy, do których musimy docierać w 60-sekundowych interwałach.

Reklama

To czyni Minit grą nie tylko niepowtarzalną, ale i wymagającą. Co i rusz musimy w niej pogłówkować, popróbować, wczytać się w to, co mówią napotkane postacie (często naprowadzają nas na właściwy tor, choć może w niezbyt jednoznaczny sposób), zginąć kilka razy, nie robiąc żadnego postępu, a jedynie orientując się w terenie...

Nie możemy napisać, że Minit to gra dla masochistów. Absolutnie nie, raczej nie doznacie przy niej takich uczuć, jak frustracja czy bezsilność. Nastawcie się po prostu na dwie-trzy godziny, podczas których będziesz musiał nakłonić swoje szare komórki do pracy. Owszem, trudności raz na czas się pojawią, ale wynagrodzi je wam satysfakcja z pokonywania kolejnych fragmentów. Podczas zabawy nie brakuje także adrenaliny. 60-sekundowe interwały sprawiają, że serce bije szybciej.

Minit jest stylizowana na gry z lat osiemdziesiątych. Nie uświadczycie w niej nawet kolorów, całość jest utrzymana w czerni bieli. Niektórych ten stan rzeczy pewnie odstraszy, ale jeśli tylko pokonacie tę barierę, gwarantujemy, że będziecie się dobrze bawić. Albo wręcz dostrzeżecie swego rodzaju urok w tej grafice (tak jak my).

Cieszy także spora liczba sekretów do odkrycia. Mogą one sprawić, że podejdziecie do gry więcej niż raz. Z innych plusów, o których nie wspomnieliśmy wcześniej, należy jeszcze wymienić poczucie humoru oraz przyjemną walkę. Jak więc widzicie, Minut zalet ma naprawdę sporo. A jeśli idzie o wady? Cóż, chyba tylko wspomniana grafika, która dla niektórych będzie poprzeczką nie do przeskoczenia.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama