Milanoir - recenzja

​Pamiętacie Hotline Miami? Przedstawiamy wam podobną grę, tyle że we włoskich klimatach - Milanoir. Przeczytajcie, czy warto zwrócić na nią uwagę.

W Milanoir, produkcji studia Italo Games, przenosimy się do Włoch z lat siedemdziesiątych. Jej głównym bohaterem jest niejaki Piero, jeden z najlepszych zabojców na posługach mafii, który jednak trafia do więzienia po tym, jak ktoś na niego doniósł. W końcu, gdy tylko wychodzi na wolność, postanawia zemścić się na tym, kto zafundował mu wakacje za kratkami. Jednak zanim stanie z nim twarzą w twarz, będzie musiał rozprawić się z jeszcze niejednym zbirem. Początek historii zwiastuje gangsterską historię w co najmniej niezłym wydaniu. I pod tym względem Milanoir nie zawodzi, oferując całkiem ciekawą fabułę, zaskakujące zwroty akcji oraz odpowiednio ciężki klimat.

Reklama

Szkoda, że podobnego, wysokiego poziomu nie trzyma rozgrywka. Italo Games postawiło przed sobą tak łatwe zadanie - skopiować Hotline Miami, czyli dość prostą zręcznościówkę - a i tak mu nie sprostało. Podczas gdy w pierwowzorze cieszyliśmy się wartką, niczym niezmąconą akcją, pomysłowo zaprojektowanymi planszami oraz licznymi wyzwaniami, tutaj skupialiśmy się przede wszystkim na niewygodnym systemie celowania czy tym, że nasza postać co i rusz gdzieś się blokowała. Autorom nie wyszło prawie nic. Ani projekty lokacji, ani strzelaniny, ani nawet pościgi, które miały być fajnym urozmaiceniem, a okazały się tylko irytującym dodatkiem. Hotline Miami było trudne, ale wynikało to z zamysłu twórców i charakteru rozgrywki. Mialnoir jest zaś trudne dlatego, że autorom nie wyszło sterowanie i mechanika. Niestety, jak pewnie się domyślacie, często doprowadza to do przypadkowości i do frustracji.

Można było próbować poprawić Milanoir na tyle sposobów. Już pomijając to, że można było spędzić dodatkowe godziny nad sterowaniem i mechaniką, autorzy mogli przecież chociażby wprowadzić jakiś system progresji albo bogatszy arsenał. Tymczasem w grze, której sednem jest przecież strzelanie, otrzymujemy do dyspozycji kilka podobnych do siebie giwer (pod względem efektu działania), koktajle Mołotowa oraz granaty.

Z pewnością do plusów Milanoir można zaliczyć oprawę. Jest dokładnie taka, jak powinna być. Odwiedzane przez nas miejsca, utrzymane w stylistyce retro, są różnorodne i całkiem przyjemne dla oka (nie mylić tego z tym, co napisaliśmy wcześniej - że mogłyby być ciekawsze w kontekście samej rozgrywki. Niezła jest także ścieżka dźwiękowa. Nie wybitna, nie rewelacyjna - po prostu niezła.

Milanoir to przykład na to, jak można mieć (czyjś) fajny pomysł, okrasić go niezłą fabułą, klimatem i grafiką, ale "położyć" przez brak kompetencji w zakresie tworzenia mechaniki i sterowania. Produkcji Italo Games do Hotline Miami, które służyło za inspirację, brakuje mniej więcej tyle, ile jest kilometrów z Włoch na Florydę. Czyli dużo.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy