Mayhem Combat - recenzja

Mayhem Combat /materiały prasowe

​Polskie Vivid Games ma ostatnio dobrą passę. Zlokalizowane w Bydgoszczy studio po stosunkowo niedawno wydanym Space Pioneer udostępniło kolejną mobilną produkcję - Mayhem Combat.

Tytuł jednak znacząco odbiega od gry skupionej na eliminowaniu kosmitów. Nowy projekt jest bijatyką, w której wybraną postacią walczymy z oponentami za pomocą zróżnicowanego arsenału. Gorzej, że różnica leży nie tylko w tematyce, ale też jakości.

Rozwałka w dwóch wymiarach

Wydarzenia obserwujemy z boku ekranu, a potyczki toczą się na zróżnicowanych planszach. Poziomy nie są zbyt duże, ale w obrębie danej lokacji możemy poruszać się dosyć swobodnie, co przydaje się w unikaniu ciosów rywali. Dodatkowym urozmaiceniem są interaktywne obiekty, które zadają uczestnikom zmagań obrażenia - wepchnięcie przeciwnika pod nadjeżdżający pociąg zapewnia chwilową przewagę.

Reklama

System walki jest dosyć przystępny. Poza przyciskami kierunkowymi są trzy odpowiedzialne za różne rodzaje ataku - cios lekki, mocniejszy i umiejętność specjalną związaną z aktualnie noszonym uzbrojeniem. Do tego dochodzą stosunkowo proste kombinacje wykonywane poprzez łącznie ruchu i poszczególnych technik. Dzięki nieskomplikowanym mechanizmom dostosowanym do urządzeń mobilnych, obijanie wirtualnych facjat jest bardzo przyjemne.

Uliczny chaos

W grze wcielamy się w ulicznych wojowników. Twórcy oddali do naszej dyspozycji galerię różnorodnych postaci, wykazując się przy tym pomysłowością - wśród dostępnych podopiecznych są między innymi napakowany Jack Lumber, mumia Rickenhammon, gwiazda muzyki Funky James i samuraj Toshiro Ukemi.

Każdy z bohaterów opatrzony jest kilkoma zróżnicowanymi statystykami, w tym zdrowiem, siłą, blokiem i zwinnością. Zabijaków możemy również wyposażyć w zdobywany podczas rozgrywki sprzęt zapewniający dodatkowe bonusy i pozwalający skorzystać z unikalnej zdolności specjalnej. Wyposażenie również jest dosyć nietypowe - arsenał obejmuje na przykład drukarkę 3D, nadajnik Tesli, lodołamacz, chłodny móżdżek i lampkę nocną z wizerunkiem Batmana.

W pojedynkę i grupowo

Twórcy przygotowali tryby przeznaczone do rozgrywki w samotności i z innymi graczami. Zabawa solo w rzeczywistości jest jedynie wstępem do zmagań sieciowych - kampania (o ile tak można ją nazwać) składa się z serii potyczek, a co kilka stawiamy czoła silniejszemu bossowi. Walki z mocniejszymi oponentami można powtarzać wielokrotnie, ale rywalizacje z szeregowymi wrogami są jednorazowe.

Multiplayer składa się zaś z trzech wariantów. Pojedynek to zwykłe starcia jeden na jednego, ale przeciwko postaci kontrolowanej przez innego użytkownika. W Tag Battle ścierają się ze sobą gracze dysponujący drużyną trzech wojowników, pomiędzy którymi mogą się swobodnie przełączać.

Najciekawszym jest ostatni, czyli Każdy na każdego. To odmiana battle royale, w którym wygrywa osoba, która jako ostatnia pozostanie przy życiu. W przeciwieństwie jednak do tradycyjnych przedstawicieli gatunku, w rywalizacji bierze udział maksymalnie dziesięciu uczestników. Taka liczba sprawia, że na planszy początkowo panuje chaos - trzeba nie tylko atakować nieprzyjaciół, ale starać się, by nie oberwać od innego, nacierającego zza pleców.

Mayhem Combat stawia na rozgrywkę między graczami, ale kod sieciowy wydaje się na razie niedopracowany. W dwóch pierwszych trybach nie doświadczyłem kłopotów, ale już w trzecim zdarzyło się, że po wczytaniu meczu, gra zawieszała się, a po chwili otrzymywałem komunikat o utraceniu połączenia. Trochę irytujące, zwłaszcza, że czas ładowania sesji nie należy do krótkich.

Kolejny problem dotyczy tak zwanego matchmakingu, czyli systemu dobierania użytkowników. Wielokrotnie dochodziło do sytuacji, gdy byłem kojarzony z uczestnikami dysponującymi o wiele mocniejszymi postaciami. Nietrudno się domyślić, że wówczas wynik starcia był z góry przesądzony.

Zło mikropłatności

Zarówno podopiecznych, jak i ekwipunek, można udoskonalać. Do rozwoju służą gromadzone w trakcie rozgrywki lub kupowane za prawdziwe pieniądze monety oraz karty związane z danym wojownikiem i gadżetem. I tu pojawia się problem - pierwsze zdobywa się prosto poprzez udział w walkach, ale już natrafienie na kartonik odpowiadający ulubionemu herosowi graniczy z cudem.

Dodatkowy kłopot sprawia fakt, że poszczególne postacie występują w trzech wersjach - silniejsze oznaczone są większą liczbą gwiazdek. Po osiągnięciu maksymalnego poziomu słabszą odmianą bohatera, do dalszego ulepszenia jegomościa wymagane jest posiadanie kart mocniejszego wariantu śmiałka. Te zaś bardzo trudno zdobyć.

Po zaledwie kilkudziesięciu minutach normalnej rozgrywki, stajemy pod ścianą, dysponując jedynie wojownikami najniższej klasy. Oczywiście można pójść na skróty i kupić paczki z kartonikami - szansa na otrzymanie preferowanej karty jest wtedy dużo wyższa.

O ile więc w poprzednich grach od Vivid Games (chociażby wspomnianym Space Pioneer) mikropłatności nie były inwazyjne, o tyle w Mayhem Combat odgrywają niestety dużą rolę. Zabawa bez wydawania gotówki jest możliwa, ale mocno utrudniona i daleko jej do komfortowej. Szkoda, bo to psuje produkcję. Tak jak reklamy - wielokrotnie zdarzyło się, że po wciśnięciu znaczka X, tytuł próbował dokonać zakupu, wyświetlając na ekranie komunikat z potwierdzeniem płatności. Mało brakowało, bym przypadkiem wyraził zgodę, a z konta zniknęłaby część oszczędności.

Ładne mordobicie

Projekt bydgoskiego studia wyróżnia się wysokiej jakości oprawą wizualną. Grafika jest utrzymana w kolorowej tonacji, nawiązującej do filmów animowanych i komiksów. Postacie są karykaturalne - nie zabrakło więc "przerośniętych" jegomości, a poszczególni bohaterowie charakteryzują się unikalnym stylem.

Ładnie prezentują się także plansze, na których toczone są pojedynki - oczywiście jak na standardy produkcji mobilnych. Lokacje są bogate w zróżnicowane detale, a wśród przykładowych map są dachy bloków i wnętrze mieszkania.

Niezła bijatyka, ale uszkodzona przez ekonomię

Mayhem Combat to przyjemna bijatyka oparta na bardzo przystępnym systemie walki. Uliczne starcia - zwłaszcza w tutejszym odpowiedniku battle royale - dostarczają mnóstwa emocji. Szkoda tylko, że pozytywny obraz psują mikropłatności.

Bez wydawania gotówki bardzo trudno zdobyć silniejsze postacie i ekwipunek, a co za tym idzie - odnieść sukces w walce z innymi graczami. Trzeba byłoby spędzić z tytułem wiele czasu, co jednak kłóci się z definicją większości gier mobilnych, które powinny pozwalać na kilkuminutową zabawę w przerwie od codziennych obowiązków.

Mimo wszystko, najnowszemu projektowi autorstwa Vivid Games warto dać szansę. Produkcja bazuje na modelu F2P, więc samo pobranie i zainstalowanie bijatyki nic nie kosztuje. A kto wie, może przypadnie wam do gustu nietypowe "mordobicie".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mayhem Combat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy